[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed nią i delikatnie zdjął but z jej nogi.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał cicho.
- Jeśli pantofelek będzie pasował...
Powoli założył jej na nogę plastikowy, o trzy numery za duży
sandał. Gdy skończył, popatrzył na nią żarliwie.
Laura krzyknęła; wszyscy aż się wstrząsnęli, oczekując naj-
gorszego.
- O Boże! - zawołała. - Tu gdzieś musi być dobra wróżka...
Słysząc to, Katy z przejęciem skinęła różdżką, niechcący
uderzając w głowę Dylana. Odskoczył jak oparzony.
- ... bo - ciągnęła Laura - ten pantofelek jest na mnie
w sam raz.
Zarzuciła ręce na szyję swojemu Królewiczowi i dokończyła
szeptem, przeznaczonym tylko dla jego uszu:
- Tak!
S
R
EPILOG
- Teraz powinniście zbiec - z przekonaniem oświadczyła
Jessica. Wszystko było na dobrej drodze, więc tym bardziej nie
można ryzykować. - Musicie zbiec, koniecznie!
- Ja też jestem za tym - poparł ją dziadek.
- I ja! - przyłączył się Zach. - A co to znaczy?
- Nie słyszałeś, jak kiedyś Katy o tym mówiła? Ucieka się
z ukochaną i bierze ślub.
Laura uśmiechnęła się z czułością. Wyglądała przepięknie,
gdy z rozpromienioną twarzą siedziała w kuchni na kolanach
taty i obejmowała go wpół, a prześliczne szklane pantofelki
kołysały się na jej stopach.
- Chwileczkę, moi drodzy! - Starała się przybrać poważny
ton, ale Jessica nie dała się zwieść. - Nie uważacie, że Króle-
wicz i ja też mamy coś do powiedzenia?
Jessica popatrzyła na dziadka, licząc na jego wsparcie, ale
on tylko wzruszył ramionami.
- Nie patrz tak na mnie - rzekł. - Ja już zagłosowałem.
W takim razie dziadek odpada. Przeniosła wzrok na tatę.
Właśnie całował panią Laurę za uchem.
- Co tylko zechcesz, kochanie - zamruczał, ale nie było to
skierowane do Jessiki. - Byle tylko szybko.
- Co do tego oboje się zgadzamy - zdyszanym głosem po-
twierdziła Laura, zupełnie jakby przed chwilą skończyła wy- ,
czerpujący bieg. - Ale nie wydaje mi się, żeby ucieczka była :
dobrym pomysłem.
- Dlaczego?
- A dzieci? Przecież one z pewnością chcą przy tym być.
S
R
Jessica aż podskoczyła.
- No jasne! - wykrzyknęła z oburzeniem. - Ja będę druhną,
a Zach ma nieść obrączki! Musimy być na ślubie, jakże inaczej!
A dziadek? On też chce to zobaczyć, prawda, dziadku?
- Czytasz w moich myślach, panienko - uśmiechnął się John.
- To co w takim razie zrobimy? - pani Laura zwróciła się
z pytaniem do Matta.
Matt zrobił minę, jak bohaterowie kreskówek, których właś-
nie olśniło, i w tle robi się wielki wybuch.
- Wezmiemy ślub w twoim nowym salonie! Wspaniale się
nada. Jeszcze jest całkiem pusty, więc pożyczymy krzesła, po-
prosimy księdza i gotowe!
- Tato, nie! - ze wzburzeniem zawołała Jessica.
Matt i Laura popatrzyli na nią ze zdumieniem.
- To nie może być tak - stanowczo oświadczyła mała. - Pa-
ni Laura musi mieć przepiękną białą ślubną suknię, a ja różową,
wszystko musi być udekorowane i wszędzie pełno kwiatów.
Poprosimy wujka Dylana, żeby przyjechał bryczką, tak jak po
prawdziwego Kopciuszka. A Zach będzie w krótkich spoden-
kach i będzie niósł brylantowy pierścionek... no, bo chyba dasz
pani Laurze wielki pierścień z brylantem, prawda? Królewicz
zawsze tak robi. A może potem pani Laura...
- Jessica - przerwała jej tyradę Laura - straszna z ciebie
gaduła. Chodz do mnie na chwilę, kochanie. Musimy coś ustalić
- dokończyła, przyzywając ją do siebie palcem.
Jessica zmieszała się, podeszła do niej. Zlub musi być jak
należy. To przecież najważniejsza rzecz!
- Proszę, nazywaj mnie mamą - miękko poprosiła Laura.
- Byłabym bardzo szczęśliwa.
Dziewczynka rozpromieniła się. Teraz już nic jej nie braku-
je do pełnego szczęścia. To już pewne na sto procent - dla Kró-
lewicza znalazła najlepszą żonę, a dla siebie najlepszą mamę.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl