[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Naprawdę, niech pani wybiera, co pani woli.
 To prawda, że dziś jest wyjątkowo ładnie, powinnam wystawić stół na balkon& 
Zgłupiałaś czy co, żeby wyjechać z taką propozycją?!
 Chce pani, żebym nakrył na zewnątrz?
 O której restauracji pan myślał?  spytała Mia drżącym głosem.
 Nie myślałem o niczym konkretnym. Umieram z głodu.
Aap za torebkę, mów, że to świetny pomysł i biegnij na klatkę schodową, zanim on
zmieni zdanie!
Drzwi mieszkania otworzyły się. Oboje się odwrócili. Do środka weszła Daisy, niosąc
dwie wielkie torby.
 Mogłaś wziąć przynajmniej jedną!  zawołała, stawiając je na blacie kuchennym.
Wyjęła dwa wielkie talerze przykryte folią aluminiową.
 Dzień dobry, jestem Daisy, wspólniczka Mii, a pan jest tym szwedzkim pisarzem?
 Taaak& Nie, amerykańskim.
 To miałam na myśli.
 Co to jest?  spytał Paul, spoglądając kątem oka na talerze.
 To jest brunch! Moja wspólniczka może wspaniale gotuje, ale jeśli chodzi
o obsługę, to zawsze zwala to na mnie, nawet w niedzielę. Uważam, że to świństwo!
 Przesadzasz&  powiedziała Mia.  Jeszcze nie było gotowe, poza tym ktoś musiał
nakryć do stołu.
Daisy przeszła przed nią, nadeptując jej na stopy.
 Zobaczmy, co nam tu przygotowałaś!  podjęła Daisy, zdejmując folię z talerzy. 
Tarta nicejska, ciasto z botwiną, i małe nadziewane warzywa. Jeśli po zjedzeniu tego
wszystkiego będziemy głodni, to trzeba zmienić kucharkę!
 Pachnie pięknie!  zachwycił się Paul, spoglądając na Mię.
Daisy zaczęła pociągać nosem, raz, drugi, trzeci, podeszła do stołu, znalazła świecę
zapachową, skrzywiła się, zdmuchnęła ją i wyrzuciła do kosza na śmieci, uśmiechając
się na widok jego zawartości.
 No, to mamy z głowy!  skomentował to trochę zaskoczony Paul.
Mia zrobiła porozumiewawczy gest, że niby jej wspólniczka czasem zachowuje się
dziwnie, co nie umknęło uwagi jej przyjaciółki.
 Prosimy do stołu!  powiedziała Daisy z kamienną miną.
f& f& f&
Paul chciał się dowiedzieć, w jaki sposób się zaprzyjazniły. Mia zaczęła opowiadać
o pierwszej podróży Daisy do Anglii. Daisy jej przerwała, żeby opowiedzieć
o pierwszym pobycie Mii w Prowansji i o tym, jak bardzo Mia się bała cykad. Opisała ich
nocne wyprawy i wszystkie inne młodzieńcze wybryki. Paul słuchał z roztargnieniem,
myśląc bez przerwy o Arthurze i ich przygodach, o szkole z internatem, w której się
poznali, o domu w Carmel.
Kiedy doszli do kawy, Daisy zasypała go pytaniami. Chciała się dowiedzieć, dlaczego
mieszka w Paryżu, jak to się stało, że zaczął pisać powieści, czy ma jakiegoś mistrza,
którego filozofia mu pomaga w życiu, skąd bierze natchnienie, w jaki sposób pracuje&
Paul nie protestował i chętnie odpowiadał na wszystkie pytania. Posiłek minął bez
minuty ciszy, jeśli nie liczyć milczenia Mii, która nie wtrącała się do rozmowy, tylko ich
obserwowała.
Po wszystkim wstała, żeby posprzątać ze stołu, i przeszła za bar. Chwilę potem Paul
starał się zwrócić na siebie jej uwagę, ale ona była skupiona na zmywaniu.
Wczesnym popołudniem Paul pożegnał się, podziękował za przyjęcie i pogratulował
Mii. Od dawna nie jadł tak wyśmienitych dań! Wychodząc, obiecał Daisy, że
z pewnością umieści Prowansję na godnym miejscu w jednym z następnych
rozdziałów. To ona odprowadziła go do wyjścia, Mia była zajęta wycieraniem naczyń
i tylko pomachała mu ręką. Wzniósł oczy do nieba i wyszedł.
Daisy zamknęła za nim drzwi i przez chwilę milczała.
 Jest dużo przystojniejszy niż na zdjęciu w tej książce!  powiedziała w końcu,
ziewając.  Idę się przespać, jestem wykończona. Smaczne było, prawda? W każdym
razie chyba mu smakowała moja kuchnia& to znaczy twoja.
Potem Daisy znikła w swoim pokoju, Mia w swoim i przez resztę dnia nie zamieniły
już z sobą ani słowa.
f& f& f&
Leżąc w łóżku, Mia wzięła do ręki komórkę i przeczytała jeszcze raz wszystkie
wiadomości od Davida.
Pod wieczór włożyła dżinsy, lekki sweter i wyszła z domu.
f& f& f&
Pojechała taksówką na place de l Alma. Usiadła na tarasie jednej z restauracji,
zamówiła kieliszek różowego szampana i wypiła go jednym haustem, wciąż patrząc na
ekran komórki. Poprosiła kelnera o kolejny kieliszek szampana, kiedy ekran komórki
zaświecił. Tym razem to nie był SMS, ale ktoś dzwonił. Zawahała się, zanim przyjęła
połączenie.
 Co to za historia z tym lunchem?  spytał Paul prosto z mostu.
 Nic, normalny nicejski lunch.
 Tak, ma mnie pani za idiotę?
 Zastanawiam się, kto tu był idiotą.
 Gdzie pani jest?
 Na place de l Alma.
 Co pani tam robi?
 Patrzę na most.
 Naprawdę? Dlaczego?
 Bo mi się podoba. A co? Nie mam prawa patrzeć?
 A skąd pani na niego patrzy?
 Z tarasu Chez Francis.
 Zaraz tam będę.
Paul dotarł do restauracji, gdy miała już za sobą cztery kolejne kieliszki szampana.
Paul dotarł do restauracji, gdy miała już za sobą cztery kolejne kieliszki szampana.
Zaparkował w drugim rzędzie i usiadł przy Mii.
 Nie boli pana brzuch?  spytała.
 Nie obchodzi mnie to, czy pani umie, czy nie umie gotować, a jeszcze mniej, czy
jest pani kelnerką, czy właścicielką, ale nie mogę zaakceptować, że zmontowała pani
cały ten spisek, żeby mi przedstawić swoją przyjaciółkę.
Mia nic nie odpowiedziała.
 Ale ci się spodobała, prawda?
 Co to, teraz mówimy sobie na ty?
 Nie, skąd, mówimy sobie na pan i pani, tak bardziej wypada, prawda?
 Daisy jest urocza, błyskotliwa, i jest prawdziwym cordon bleu  odrzekł Paul,
podnosząc głos.  Ale to ja i tylko ja mogę zadecydować o tym, czy chcę się z nią
spotkać, czy nie! Zabraniam nawet najbliższym przyjaciołom wtrącać się w moje
prywatne życie, a więc co dopiero tobie& to znaczy pani!
 Chce się pan z nią spotkać?  spytała Mia jeszcze głośniej.
Zaczęli się kłócić. Niepostrzeżenie ich twarze zbliżały się ku sobie coraz bardziej i w
końcu niechcący musnęli się wargami.
Zamarli, zaskoczeni. Minęła chwila i pierwszy odezwał się Paul:
 Ta wizyta u pani w domu była okropna!  powiedział spokojnie.
 Zgadzam się!
 Zapędziliśmy się.
 Tak, zapędziliśmy się.
 Dzisiejszej nocy opiszę scenę kłótni i pogodzenia się. Mam teraz materiału na wiele
stron.
 Więc ten lunch nie był całkiem bezużyteczny! Jeśli chce pan znać moje zdanie,
dobrze byłoby, żeby krytyk ją przeprosił i powiedział, że się mylił.
Paul chwycił kieliszek Mii i wypił go duszkiem.
 Pani już wystarczająco wypiła, a mnie strasznie chciało się pić. Proszę nie patrzeć
na mnie tym wzrokiem niewiniątka, zdradzają panią błyszczące oczy. Odwiozę panią
do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl