[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiem, że nie mnie wspominałeś! Albo jak dziś nuciłeś podczas marszu Dolinę
Red River , tak samo jak Sola wciąż nuciła Greensleeves . Co prawda fałszujesz
jeszcze gorzej niż kiedyś. No i to, w jaki sposób dopilnowałeś, bym się nie zhań-
126
bił w kręgu. Pozwoliłeś, bym przegrał jak mężczyzna. Nie musiałeś tego robić.
Zadbałeś o mnie tak, jak ja przedtem o ciebie.
Zadbałeś o mnie?
No wiesz, całą zimę trzymałem wszystkie dziewczynki z dala od twojego
namiotu, nawet jeśli sam musiałem je zaspokajać. Wysłałem też człowieka po
Sola, gdy przyszedł już na to czas.
Sol nie wracał. . . dopóki Sola nie zaszła w ciążę!
Wiedziałeś o Solu?
Jestem chyba po prostu wścibski z natury. Potrafię jednak trzymać język
za zębami.
Jasne, że potrafisz!
Musiała upłynąć chwila, zanim Sos rozważył sytuację. Sav był o wiele bar-
dziej zmyślny i dyskretny, niż mu się kiedykolwiek wydawało.
Dobrze, Sav. Powiem ci wszystko, a ty mi poradzisz, w jaki sposób docho-
wać tajemnicy, by nikt inny się nie połapał. Może być?
Zgoda! Z wyjątkiem. . .
%7ładnych wyjątków. Nie mogę powiedzieć nikomu więcej.
Z wyjątkiem dwojga, którzy i tak się dowiedzą. Nie ma sposobu, by temu
zapobiec. Sol rozpozna cię, gdy tylko się zbliżysz na odległość stu stóp. On już
taki jest. Nie zdołasz też przez dłuższy czas oszukiwać Soli. Co do reszty. . . cóż,
jeśli uda się nam okłamać Tora, z pozostałymi nie będzie problemów.
Sav zapewne miał rację. Ta myśl jednak nie zaniepokoiła Sosa. Jeśli zrobi
co w jego mocy, by się nie dać poznać, lecz jego najbliżsi i tak odkryją prawdę,
trudno będzie cokolwiek mu zarzucić. Nikt bowiem nie puści pary z ust.
Zapytałeś, dlaczego ja. Również zadawałem sobie to pytanie. Zmusili mnie,
lecz nie poddałbym się, gdybym miał wątpliwości. Dlaczego ja? Otóż dlatego, że
to ja stworzyłem Imperium, choć oni o tym nie wiedzą. Ja dałem mu początek,
zorganizowałem je i wyszkoliłem. Zostawiłem po sobie ludzi, którzy mogli je da-
lej rozwijać. Jeśli Imperium stało się złe, to moim obowiązkiem jest je unicestwić,
a tylko ja mogę to uczynić unikając wielkiego rozlewu krwi. Tylko ja naprawdę
rozumiem jego naturę i ludzi, którzy nim władają. A także mogę pokonać Sola
w Kręgu.
Może lepiej zacznij od początku powiedział Sav. Odszedłeś. Słysza-
łem, że potem wróciłeś ze sznurem, Sol cię pokonał i udałeś się na Górę.
Była pózna noc, gdy Sos skończył swą opowieść.
Obozowisko Tyla okazało się znacznie większe niż obóz Sava. %7łyło w nim
pięciuset doświadczonych wojowników-zdobywców. Tym razem nie utrudniano
przybyszom wstępu. Sav był jednym z głównych namiestników Imperium i gdy
rozmawiał ze strażnikami, w jego zwykle łagodnym głosie dawał się wyczuć roz-
kazujący ton. W dziesięć minut po wejściu do obozu stanęli przez obliczem Tyla.
127
Co cię tu sprowadza bez eskorty, towarzyszu? zapytał z namysłem Tyl,
nie spytawszy Sava o jego gojącą się rękę. Postarzał się, ale nie utracił pewności
siebie.
Służę nowemu Wodzowi. Oto Bezimienny, który odnalazł mnie i poko-
nał w Kręgu. Teraz chce postawić mnie i moje plemię przeciw tobie i twojemu
plemieniu.
Tyl przyjrzał się tunice Sosa, usiłując odgadnąć, jakie kryje się pod nią ciało.
Z całym szacunkiem, były towarzyszu, moje plemię jest potężniejsze od
twojego. Będzie musiał się najpierw zmierzyć z moimi zastępcami.
Oczywiście. Postaw więc jedną trzecią swojego plemienia. Możesz się
przyjrzeć dzisiaj swemu przeciwnikowi i zmierzyć się z nim jutro.
Wydaje się, że pokładasz w nim duże zaufanie zauważył Tyl.
Sav zwrócił się w stronę Sosa.
Wodzu, gdybyś zechciał zdjąć ubranie. . .
Sos usłuchał. Dobrze uczynił pozwalając Savowi prowadzić rozmowę. Z pew-
nością miał on do tego talent. Ten wczesny nabytek okazał się bardzo szczęśliwy.
Tyl spojrzał na ciało nieznajomego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]