[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie, nie, dziękuję. Dziękuję, że mi pan to powiedział. - Zmierć Morey a była jednak
wypadkiem!
Mógł czuć się zawiedziony odrzuceniem kontraktu przez Ranę, lecz nie doprowadziło go to do
samobójstwa. Nie czuła się już odpowiedzialna za cudze nieszczęście.
Niebawem zadzwonił Trent. Powiedziała mu o poprzedniej rozmowie.
- Nie wyobrażasz sobie, jak mi ulżyło, kiedy dowiedziałam się, że przyjaciel nie znienawidził
mnie! - Gamblin nie wiedział, że Morey był agentem Rany.
- Zawsze byłem o tym przekonany, kochanie - odpowiedział po chwili. - Skoro jesteś w tak
dobrym nastroju, coś ci zaproponuję. Czy pójdziesz ze mną na bal przedsezonowy?
Zcisnęła mocno słuchawkę.
- Menadżerowie zespołu urządzają co roku bal przed meczem inauguracyjnym sezonu. Wspaniałe
stroje i prawdziwa gala. Chcę, byś mi towarzyszyła.
- Chyba nie będę mogła - odrzekła szybko.
- Dlaczego? Czy coś ukrywasz przede mną? Ciocia Ruby nie wynajęła chyba mojego apartamentu
młodzieńcowi w typie Roberta Redforda? A może wolisz blondynów? Dobrze, utlenię włosy.
- Przestań! Nic nie ukrywam. Po prostu atmosfera wielkiego balu nie za bardzo mi odpowiada. I
wizytowe stroje!
- Odpręż się. Będziesz tam ze mną, a ja jestem gwiazdą. - Wyobraziła sobie jego leniwy,
zarozumiały uśmiech i serce zabiło jej żywiej. Co koledzy Trenta pomyślą o Anie Ramsey? Pamiętała
wyraz twarzy Toma, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Już nigdy nie narazi ukochanego na taki wstyd!
Nie złamie się też i nie pójdzie na bal jako Rana. Trent czułby się oszukany, a ona nie może mu
tego zrobić przed najważniejszym sezonem piłkarskim w jego karierze. Był znowu zdolny zdobyć
puchar, więc nie powinien zmarnować tej szansy.
- Zobaczymy - powiedziała wymijająco, chcąc odwlec ostateczną odmowę.
Ale wiedziała, że nie ma ochoty iść na ten bal.
- Mama?!
- Dzień dobry. Rano.
Stała w drzwiach, patrząc na osobę, która siedziała w salonie. Cała krew odpłynęła dziewczynie
z twarzy.
- Twoja matka przyjechała pół godziny temu, kochanie - powiedziała Ruby, starając się nie
zwracać uwagi na oczywisty konflikt między dwiema kobietami. Od pierwszej chwili poczuła
niechęć do Susan Ramsey.
Tylko wrodzona gościnność południowców kazała Ruby zaprosić Susan do salonu i poczęstować
ją herbatą, gdy czekała na Ranę, która załatwiała sprawunki. Nie podobały się starszej pani pytania
niespodziewanego gościa i starała się odpowiedzieć na nie wymijająco.
- Chcesz herbaty. Ano?
- Nie, dziękuję - powiedziała Rana, nie odrywając wzroku od matki, która nie ukrywała
dezaprobaty dla swojej córki, jaskrawo ubranej gospodyni i jej domu.
- W takim razie zostawię was same - rzekła Ruby.
Wyszła, gładząc Ranę pokrzepiająco po ramieniu i szepnęła:
- Zawołaj, gdybyś mnie potrzebowała.
- Wyglądasz wstrętnie! - zaczęła Susan bez żadnych wstępów. - Opaliłaś się.
- Często przebywam na słońcu, bo lubię to.
Matka parsknęła pogardliwie.
- Ta gospodyni mówi, że masz kochanka.
- Ruby nic takiego ci nie powiedziała - odrzekła Rana spokojnie. Usiadła na krześle naprzeciw
matki. - Wyciągnęłaś od niej to, co ciebie interesowało i sama doszłaś do tego wniosku. Znam tę
kobietę i wiem, że nie plotkowałaby z tobą o mnie.
W odpowiedzi na ten akt odwagi córki Susan lekko uniosła brwi.
- Mieszkasz tu z mężczyzną?
- Nie, ale zakochałam się.
- Tak też zrozumiałam. Piłkarz! - Parsknęła śmiechem. - Głupiejesz na widok pierwszej lepszej
pary spodni. Mogłam się domyślać, że dlatego nie ma cię tam, gdzie jest twoje miejsce.
- Trent nie ma nic wspólnego z moją odmową powrotu do pracy.
- Czyżby? - Susan odchyliła się do tyłu. - Mówimy o Trencie Gamblinie, prawda? Słyszałam, że
jego kariera już się kończy.
- Miał kontuzję ramienia w poprzednim sezonie, lecz teraz jest w życiowej formie.
- Rano, oszczędz sobie tych niesmacznych aluzji! - Strzasnęła ze spódnicy nie istniejący pyłek. -
Kiedy skończysz z tą maskaradą?
- Nie wiem. Ale jednego możesz być pewna, mamo. To nie twoja sprawa - odparła, z naciskiem
wymawiając każde słowo. Twarz Susan sposępniała. - Zaczęłam nowe życie. Moje prace mają
powodzenie. Jeśli kiedykolwiek wrócę do zawodu modelki, zależeć to będzie tylko ode mnie. Nie
masz na to żadnego wpływu.
Rana pochyliła się i zdjęła okulary, wpatrując się uważnie w twarz matki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]