[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za mąż pełna nadziei na dobre życie, chciała stworzyć ciepły dom,
taki, jakiego nigdy nie miała, otoczyć się dziećmi.
Pierwszy raz od chwili aresztowania rozpłakała się. Płakała nad
92
RS
Billem, który choć był zimnym, niewiele wartym mężczyzną, nie
zasługiwał na śmierć. Płakała nad synkiem, który nigdy nie pozna
swego ojca. Płakała nad sobą, nad marzeniami, które życie obróciło
wniwecz. Wreszcie płakała dlatego, że może nigdy nie będzie miała
okazji poznać prawdziwej, cudownej miłości - takiej, jaką mógł, jak
sądziła, pokochać swoją wybrankę Dominik. Szlochała, bo była
przekonana, że nigdy nie będzie tą wybranką.
- Mawlins zrobił to specjalnie - powiedział zdenerwowany
Dominik do Samanthy i Tylera, którzy, powiadomieni przez niego,
zjawili się niemal natychmiast po odjezdzie radiowozu. - Zabrał ją o
tak póznej porze, bo dobrze wiedział, że będzie musiała spędzić w
areszcie co najmniej jedną noc, że do rana nie uda się nic załatwić. -
Na wspomnienie bezradności i przerażenia, które malowały się na
twarzy Melissy, widocznej w tylnym oknie samochodu, Dominikowi
ścisnęło się serce.
- Dzwoniłeś do Richarda? - zapytała Samantha. Skinął głową.
- Oczywiście. Zanim zatelefonowałem do was. Już jedzie.
Powiedział, że spotka się z wami w areszcie.
- Sądzę, że prokurator okręgowy nie będzie żądał kaucji, a jeżeli
się na to zdecyduje, prawdopodobnie nie będzie to wygórowana
kwota - orzekł Tyler. - Kiedy Melissa skończy dwadzieścia sześć lat,
będzie dysponowała swoim funduszem powierniczym. To już za pół
roku. - Spojrzał na żonę. - Naturalnie my możemy pomóc, w grę
wchodzi też nasza kancelaria.
Samantha podeszła do Tylera. Objęli się, jakby w ten sposób
chcieli dodać sobie otuchy i zademonstrować, iż w każdej sytuacji
pozostają wobec siebie lojalni. Dwoje kochających się ludzi,
obdarzających się przyjaznią i zaufaniem. Ten widok obudził w
Dominiku bolesną tęsknotę, której istnienia dotychczas sobie nie
uświadamiał. Zdał sobie sprawę, że pragnienie bliskości drugiego
człowieka, chęć zatroszczenia się o niego, a także potrzeba
wspólnoty odnosiły się do Melissy. Prawdopodobnie wszystkie te
uczucia zrodziły się wcześniej, ale dopiero brak Melissy i sytuacja
zagrożenia, w jakiej się znalazła, sprawiły, że się uzewnętrzniły.
93
RS
Jak to możliwe, że przez krótkie trzy tygodnie, wbrew mocnym
postanowieniom o nieangażowaniu się, tak się do niej przywiązał?
%7łe stała mu się droga na tyle, iż zrobiłby wszystko, by jej pomóc?
- Mawlins jeszcze pożałuje - powiedziała z gniewem Samantha.
- Co on ma przeciwko rodzinie Darków? - Dominik zwrócił się
do Tylera. - Wspominałeś, że Mawlins znienawidził Jamisona Darka,
który podczas rozpraw na sali sądowej wykazywał jego
niekompetencję. Czy to możliwe, żeby teraz kierował się chęcią
zemsty?
Tyler uśmiechnął się gorzko.
- Niewykluczone. Jakieś dwanaście lat temu Mawlins doszedł do
wniosku, że jest zmęczony zmuszaniem obywateli do przestrzegana
prawa i postanowił spróbować polityki. Wystartował w wyborach na
burmistrza. Wielu oceniało, że ma duże szanse i że wygra. Jakieś dwa
tygodnie przed wyborami został wezwany do sądu na świadka.
Jamison Dark występował w tym procesie w charakterze obrońcy
oskarżonego i niemal rozszarpał Mawlinsa na strzępy. Zrobił z niego
wręcz przygłupa i lenia. Mało tego, podważył jego uczciwość.
Mawlinsowi nie pozostało nic innego, jak wycofać się z wyborów i
lizać swoje rany.
- Dominiku - Samantha podeszła bliżej i położyła mu dłoń na
ramieniu - zdaję sobie sprawę, że to, co robisz dla Melissy i dla nas,
znacznie przekracza obowiązki, jakie ci zleciliśmy. Dziękujemy ci
bardzo za to, że demonstrujesz taką, a nie inną postawę, i dobre
chęci, ale...
- Nie martw się o małego. Zaopiekuję się nim, poradzę sobie. W
końcu pomogłem mu przyjść na świat. - Dominik uspokajająco
poklepał ją po ręce. - Najważniejsze, żebyście spotkali się z
Richardem i obmyślili sposób sprowadzenia Melissy do domu
najszybciej, jak się da.
Samantha skinęła głową.
- Będziemy w kontakcie - powiedziała.
Po wyjściu Sinclairów Dominika natychmiast przytłoczyła cisza,
jaka zapanowała w całym domu. Jedyne, co mógł w tym momencie
94
RS
uczynić, to zaopiekować się dzieckiem. Czuł, że to za mało, chciałby
zrobić znacznie więcej, aby pomóc Melissie, a jednocześnie wiedział,
że bezpieczeństwo i dobre samopoczucie syna są dla niej z
pewnością sprawą pierwszej wagi.
Wszedł do pokoju dziecinnego. Zapalił nocną lampkę i zerknął do
łóżeczka. Jamison Dark Newman spał spokojnie, nieświadomy, że
jego ojciec został zamordowany, a matka siedzi w areszcie śledczym.
Dominik obserwował chłopczyka. Dziecko zamachało rączkami,
rozwarło piąstki, kąciki warg uniosły się w uśmiechu, jakby śniło mu
się coś przyjemnego. Gdyby to zależało od Dominika, Jamison
zawsze miałby takie sny.
Dziwne, jak bardzo obchodziło go to dziecko. Może dlatego, że był
przy jego urodzeniu, uczestniczył w tym cudzie natury, że pierwszy
wziął je na ręce? Czy właśnie to sprawiło, że ten mały, bezbronny,
zdany na innych człowieczek wzbudzał w nim tkliwość, chęć
otoczenia go opieką, chronienia przed złem? Dominik po raz
pierwszy w życiu doświadczał takich uczuć... uczuć ojcowskich.
Przykrył chłopca lekkim kocykiem i po cichu wyszedł z pokoju. W
salonie podniósł słuchawkę i wystukał numer miejscowej komendy
policji. Gdy zgłosił się dyżurny, poprosił do telefonu Matta
Hampsteada.
- Cześć, mówi Dominik Marcola.
- Złapałeś mnie w ostatniej chwili, właśnie miałem wychodzić -
odparł Matt.
- Mógłbyś po drodze wpaść do domu Melissy?
- Następne włamanie?
- Nie, nic takiego - pospiesznie zapewnił Dominik -ale
chciałbym z tobą zamienić parę słów, jeśli to możliwe.
- Wpadnę. Będę za piętnaście, dwadzieścia minut.
Dominik odłożył słuchawkę, poszedł do kuchni, zaparzył dzbanek
kawy i usiadł przy stole, by poczekać na Matta. Wziął do ręki ślubne
zdjęcie, które leżało na stole.
Kim była uwieczniona na nim kobieta w ślubnej sukni? Dlaczego
Bill nie powiedział Melissie, że już raz był żonaty? Przecież rozwód i
95
RS
ponowne małżeństwo to nie powód do wstydu. A może rzeczywiście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]