[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Siedzcie tu do skończenia świata, nie chcę was! I wrócił do domu.
Od tego dnia wszystko mu się odmieniło, wszystko zaczęło się udawać.
Pracował więcej niż inni, więc kiedy biedoroby przestały mu dokuczać, gospodarka
polepszała się u niego z miesiąca na miesiąc.
Miał już i świnki, i krowę, i parę wołów, i ziarna dość aż do nowego. Obsprawił
całą rodzinę, ubrani byli teraz cało i dostatnio, aż się sąsiedzi dziwili.
A był tam jeden sąsiad bogaty, najbogatszy w całej wsi, ale zazdrosny. Nie mógł
się uspokoić, kiedy komuś innemu dobrze się powodziło. Chciałby widzieć dookoła
samych nędzarzy, a on jeden, żeby miał wszystko i niechby mu się inni kłaniali.
Zresztą próżniak to był i chciał żyć z gotowego. Co miał, to po rodzicach, ale sam
niczego nie przyczynił.
Kiedy się ten zazdrośnik przekonał, że tamten biedak przestał być biedakiem i
ma się nie gorzej niż on sam, wciąż go podglądał, skąd się to bierze. Ale nie odgadł
przyczyny.
Poszedł raz do niego i zaczął go zagadywać to tak, to siak, żeby z niego
wyciągnąć, jak to on się dorobił.
 Bo ja com miał, to i mam  powiada  a tobie wciąż coś przybywa.
 To dlatego, że pracuję od rana do nocy i nie żałuję rąk  powiedział tamten.
 Ot i cała tajemnica.
 No, a przedtem mniej pracowałeś ?
 Nie, nie mniej, ale mi przeszkadzały ludki biedoroby. Rozpleniły mi się w izbie
i wszystko mi psuły, do wszystkiego się mieszały. Jakem się ich pozbył, to i biedy
się pozbyłem.
 Jakeś to zrobił?
 Zwabiłem je do rożka, a potem zamknąłem pokrywkę mocno i wsadziłem
rożek pod kamień młyński w tym opuszczonym młynie, co stoi nad
wyschniętym .strumieniem.
 I one tam siedzą?
 Pewno siedzą, bo nie wróciły.
 Toś sprytnie wymyślił  pochwalił bogaty sąsiad.  No, na mnie czas,
zostawaj zdrów.
Pożegnał się i poszedł.
Ale poszedł nie do swojej chaty, tylko do opuszczonego młyna. Odszukał rożek
pod młyńskim kamieniem i wyjął go. Otworzył pokrywę i mówi:
 No, biedoroby, wychodzcie na swobodę! Wracajcie do waszego gospodarza,
stęsknił się już za wami.
Ale dziwoludki dalej piszczeć:
 Nie, nie, nie chcemy do niego wracać! Boimy się go. On jest za mądry, znów
wymyśli na nas jakiś sposób. Może nas całkiem wytraci. Tyś nas wybawił,
zlitowałeś się nad nami, to wolimy pójść do ciebie.
 Ehehe  zakrzyknął bogacz  co mi po was? Nie chcę! Za nic nie wezmę was
do mojej chaty, idzcie precz ode mnie!
C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 48
49
Ale gdzie zaś... Psoty niecnoty opadły zazdrośnika jak rój pszczół, tak że nie
mógł się od nich opędzić. Wczepiły mu się w kaftan, we włosy, nalazły do kieszeni
i za pazuchę  nie dał rady.
Pobiegł do chaty, a one w jednej chwili zeskoczyły z niego i rozbiegły się po
wszystkich kątach. Tak się dobrze pochowały, że nikt by ich nie znalazł.
Od tego dnia nic się bogaczowi nie wiodło. Bydło mu wyzdychało, konie ukradli
złodzieje, na owce i świnie przyszła zaraza, zboże nie obrodziło. A na koniec
spaliła mu się chata z całym obejściem.
Zazdrosny bogacz został nędzarzem.
JAK SIAAN ZAMIENIA SI W BOCIANA
Ludzie opowiadają sobie do dzisiaj dziwną historię Siłana ze wsi Koniare w
Bułgarii.
Jego ojciec, Bożyn, był dobrym, uczciwym chłopem. Dwaj starsi synowie mu
pomarli, została tylko córka, Bosiłka, i syn najmłodszy, ten właśnie Siłan.
Ojciec i matka nie widzieli świata poza nim. Od rana do nocy myśleli tylko o tym,
żeby mu dogodzić i rozpieścili chłopaka. Nie chciał się uczyć, nie słuchał
nauczyciela, a tylko przez cały dzień biegał, łowił ryby, dokazywał i kąpał się w
rzece.
Wyrósł z niego przystojny młodzieniec, ale próżniak pierwszej wody. Nic nie
robił, tylko bąki zbijał.
Powiada raz ojciec do matki:
 Wiesz co, ożeńmy go. Wtedy może spoważnieje i nabierze rozumu.
 Dobrze, ożeńmy go  mówi matka.
Wyswatali Siłana z pracowitą dziewczyną, najurodziwszą z całej wsi. Nazywała
się Neda. Po roku urodził im się syn. Dali mu na imię Wiełko.
Ale Siłan nic się nie zmienił. Jego ojciec orze i sieje, matka gotuje, Neda pierze,
Bosiłka w polu żnie  a Siłan tymczasem wkłada nowe ubranie i wędruje,
pogwizdując, na targ do sąsiedniego miasteczka. Naje się tam bułek i chałwy, a
potem hula z pijakami.
Ojciec, matka, żona, siostra  wszyscy go proszą, żeby się wreszcie ustatkował.
Ale on jednym uchem wpuszcza ich słowa, a drugim wypuszcza.
 Słyszałeś o kukułce i puchaczu?  mówi ojciec.  Były one kiedyś ludzmi,
bratem i siostrą. Oboje nie słuchali rodziców i zły los zamienił ich w ptaki. Kukułka
lata w dzień, szuka brata i woła:  kuku, kuku", a puchacz lata nocą i z żalu jęczy:
 uch, uch", bo nie może znalezć siostry. Uważaj, żeby i z tobą coś takiego się nie
stało.
 Znudziły mi się wasze rady i przestrogi", pomyślał Siłan.  Pójdę jutro do
miasteczka i już nigdy nie wrócę".
Skoro świt wziął sakiewkę z pieniędzmi i wyszedł, nie żegnając się z nikim.
Przez kilka dni jadł, pił i bawił się z kompanami, aż wydał wszystkie pieniądze.
Wtedy zaczął głodować, ale za nic nie chciał wrócić do domu.
Do gospody, w której nocował, zaszedł jakiś obcy pop i zapytał właściciela:
 Czy nie znasz człowieka z tej okolicy, który by się zgodził prowadzić mnie od
wsi do wsi i ze mną razem prosić ludzi o wspomożenie? Chcę iść na pielgrzymkę
do Jerozolimy, a nie mam za co. Chciałbym zebrać pieniądze na drogę.
C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 49
50
Siłan usłyszał te słowa. Poszedł do popa i powiedział:
 To zajęcie w sam raz dla mnie, ojczulku. Znam tu wszystkie wioski. Chętnie
będę cię oprowadzał, ale musisz mi przyrzec, że zabierzesz mnie za to pózniej do
Jerozolimy.
Chodzili po prośbie przez całe lato, a na jesieni poszli na południe. Doszli do
Salonik  to takie portowe miasto  wsiedli tam na statek żaglowy i wypłynęli na
morze.
Płynął statek dzień, płynął drugi i trzeci  wtem jak nie zerwie się wichura, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl