[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze: przemyśl sobie wszystko dokładnie, rozważ wszelkie za i przeciw.
 Ale tu nie ma żadnych przeciw.  Wzruszyłam ramionami.
 No dobrze.  Westchnęła.  Więc do jutra.
Powiedziawszy to, wyszła i zostawiła mnie samą z moimi myślami. Nie mogłam zasnąć,
przez pół nocy wierciłam się, próbując choć na chwilę przestać myśleć o tym, co ma się jutro
wydarzyć. Gdy już zapadłam w sen, przyśnił mi się mój ukochany anioł. Stał przy moim łóżku,
patrząc na mnie z miłością i oddaniem.
 Dziękuję, kochany  wyszeptałam.
 Za co?  Uśmiechnął się wesoło.
 Za to, że przyszedłeś po mnie, że mnie szukałeś, że mnie uwolniłeś, że... jesteś...
 To ja ci dziękuję.  Przekrzywił lekko głowę, patrząc mi głęboko w oczy.
 Teraz będziesz miał część mnie w sobie. Dosłownie.  Uśmiechnęłam się.
 Zawsze mam cię w sobie.  Położył dłoń na sercu.
 Wszystko będzie dobrze, prawda?
 Jasne, księżniczko.  Uśmiechnął się raz jeszcze i znikł.
Obudziłam się w przeświadczeniu, że tak miało być, że wszystko to było mi pisane.
Wiedziałam też, że operacja się uda. Ufałam słowom Daniela.
Przed operacją przyszli moi rodzice, a na ich twarzy widziałam troskę i niepewność.
Towarzyszyli im ciocia Ewa i wujek Adam.
 Wszystko będzie dobrze. Zobaczycie  powiedziałam z pewnością w głosie.
 Dziękujemy ci, Saro  szepnęła ciocia ze łzami w oczach.  Nawet nie wiesz, ile to dla
nas znaczy. %7ładne z nas nie mogło być dawcą...
Mama usiadła obok mnie i ujęła z czułością moją dłoń.
 Wiesz, że bardzo cię kochamy, córeńko, prawda?
 Ja też was kocham  odparłam wzruszona.  Nie martwcie się.
 To raczej trudne...  spróbował zażartować tata.  Ostatnio nic innego nie robimy.
 Zobaczymy się po wszystkim, kochanie.  Mama ucałowała jak zwykle moje czoło, po
czym wszyscy opuścili pokój, a mnie zawieziono na salę operacyjną.
Tam po raz pierwszy od wydarzeń w domu Dąbrowskich ujrzałam Daniela. Leżał
nieprzytomny, podłączony wieloma rurkami do szpitalnego sprzętu, a twarz i prawą rękę miał
owinięte bandażami. %7łałowałam, że nie mogę zobaczyć jego twarzy  to dodałoby mi otuchy.
Nie żebym się bała. Nie odczuwałam strachu przed operacją, tylko przed tym, że mogłabym
utracić Daniela. Tego bym nie przeżyła. Był całym moim życiem, moją miłością, moją drugą
połową, był dla mnie wszystkim. Dostałam narkozę i z myślą o nim odpłynęłam w niebyt.
Gdy otworzyłam oczy, nie wiedziałam początkowo, gdzie jestem ani co się stało. Powoli
zaczęły do mnie napływać wspomnienia ostatnich dni. Dzwięk monitorów szpitalnych
przypomniał o operacji. Rozejrzałam się po sali. Za szybą ujrzałam moich rodziców, ciocię Ewę
i wujka Adama rozmawiających z lekarzem. Akurat zbliżała się do nich doktor Izabela. Lekarz
tłumaczył coś, a rodzice kiwali głowami. Spokój, jaki od nich bił, utwierdził mnie
w przekonaniu, że wszystko się udało. Gdy doktor Słoneczna stanęła przy mojej mamie,
spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, mówiąc coś do zgromadzonych osób. Domyśliłam się, że
poinformowała wszystkich, że się wybudziłam, ponieważ pięć par oczu spojrzało w moim
kierunku w tej samej chwili. Na twarzach moich rodziców dostrzegłam ulgę i radość.
 Udało się, prawda?  Uśmiechnęłam się do wszystkich promiennie.
 Udało się, ale teraz potrzeba czasu, kochana.  Doktor Słoneczna patrzyła na przemian
na mnie i na kartę choroby.  Odpoczywaj.
Moje serce trzepotało z radości, a głos w mojej głowie krzyczał wręcz:  Wszystko będzie
dobrze! .
Minęło jednak kilka tygodni, zanim wróciłam do domu. Daniel został w szpitalu dłużej,
ponieważ po operacji plastycznej potrzebował więcej czasu na rekonwalescencję. Aż pewnego
pazdziernikowego dnia obudził mnie deszcz bębniący o parapet. Brzmiał jak muzyka, delikatne
krople uderzały cicho o szyby. Przeciągnęłam się, powoli wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
Gdy spojrzałam przed siebie, zamarłam, a serce na chwilę przestało mi bić. W ogrodzie stał
Daniel z czerwonym parasolem w dłoni i uśmiechał się do mnie szeroko. Ubrałam się
w ekspresowym tempie i zbiegłam na dół. Kilkoma susami pokonałam trawnik i rzuciłam się
wprost w ramiona mojego anioła, obsypując go pocałunkami.
 Kochany mój...  szeptałam.  Jesteś... Kochany mój...
 Moja księżniczka.  Daniel pocałował mnie długo i namiętnie.
 Tak długo na ciebie czekałam...
 Wszystko będzie dobrze.  Uśmiechnął się.
 Wiem.
 A jednak czymś się niepokoisz.  Przyjrzał mi się uważnie.
 Patryka do dziś nie odnaleziono. Jest... gdzieś...
 I to cię niepokoi? Przecież jestem przy tobie.
 Nie boję się o siebie, tylko o ciebie  oburzyłam się.  A jeżeli wróci, żeby cię
skrzywdzić? Nie przeżyłabym tego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl