[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przywitała ich siedząca na krześle kobieta, która mogłaby pozować do
obrazu Fragonarda. Pięknie ułożone włosy były zupełnie siwe i choć twarz
staruszki znaczyły zmarszczki, to nadal zachowała ona ślady arystokratycznej
urody.
Wyciągnęła w stronę przybyszów upierścienione dłonie, poprzecinane
błękitnymi żyłkami. Nie ulegało wątpliwości, że zachwycona jest widokiem
wnuka.
Ten ucałował jej ręce i oba policzki.
 Jak się miewasz, mój drogi chłopcze?  zapytała po angielsku, ponieważ
etykieta nakazywała posługiwać się językiem gości.
 Szczęśliwy jestem, że cię widzę, Grand'mere  przywitał ją Comte. 
Chciałbym przedstawić ci moje przyjaciółki: jako pierwszą Lady Sherington,
którą bardzo pragnąłem, byś poznała, i jej córkę Trinę.
Comtesse wyciągnęła dłoń i powiedziała:
 Czy moje oczy mnie zawodzą, czy może na starość widzę już podwójnie.
Jej wnuk roześmiał się.
 To zadziwiające, prawda, babciu, zamiast jednej pięknej kobiety mamy tu
dwie zupełnie takie same!
 C'est extraordinaire!  zgodziła się Comtesse  A teraz proponuję,
byście napili się czegoś orzezwiającego. Musicie czuć zmęczenie po tak długiej
podróży.
Służący przynieśli wino i smakowite maleńkie ciasteczka, którym Trina
zupełnie nie potrafiła się oprzeć.
Po posiłku, a pozostawała im jeszcze godzina do obiadu, matka z córką
nalegały, by obejrzeli zamek.
 Po tych wszystkich rewelacjach, które nam opowiedziałeś, nie możemy
się już doczekać  stwierdziła Trina.  Proszę, chodzmy tam natychmiast!
Inaczej jestem pewna, że spotkacie mnie idącą do zamku przez sen.
 Chodzmy więc  zgodził się uradowany Jean.  Dobrze wiecie, że nie
pragnę niczego bardziej, niż pokazać wam zamek.
Mówił też do Triny, ale patrzył na Susi, która przekonywała samą siebie, że
przemawia przez niego jedynie grzeczność i uprzejmość.
Zamek naprawdę wyglądał fantastycznie i Susi zdała sobie sprawę, że
doprowadzenie tej budowli do tak znakomitego stanu, utrzymanie antycznych
mebli, obrazów i obić na ścianach, wszystko to wymagało olbrzymich
nakładów.
Podłogi pokrywały perskie dywany utkane przed stu laty. Lustra otaczały
złote ramy zaprojektowane przez wielkich mistrzów. Stały tam rzezbione stoły
ze złoceniami dopasowanymi do okuć luster.
Pokoje upiększały średniowieczne kominki, w których drwa mogły płonąć
cały dzień. Niektóre były rzezbione w marmurze przez artystów tak zręcznych
w swojej sztuce, jak malarze, którzy zapełnili sufity wizerunkami bogów i
amorków.
W każdym pokoju Trina i Susi wpadały w podziw, aż zabrakło im słów
zachwytu. W końcu dotarli do biblioteki.
Od podłogi do sufitu zapełniały ją tysiące książek, często oprawionych w
skórę i tłoczonych złotem. Trina rozejrzała się dokoła niemalże z rozpaczą.
 Czy masz jakiekolwiek pojęcie  zapytała gospodarza  gdzie mogą
znajdować się księgi o ziołach?
 W tej chwili żadnego  przyznał się mężczyzna  ale dwa razy w
tygodniu przychodzi tu stary bibliotekarz, który utrzymuje w tych księgach
porządek, i jestem pewien, że udzieli nam odpowiednich wskazówek.
 Dzięki Bogu!  uradowała się dziewczyna.  W przeciwnym razie
biedna mama i ja musiałybyśmy spędzić tu tysiąc lat, szukając właściwego
manuskryptu.
 Musicie to zrobić  stwierdził Comte. Następnie tajemniczym głosem
powiedział:
 Wyjrzyjcie przez okno. Jest tam coś, co chciałbym, żebyście zobaczyły.
Posłuchały go i ich oczom ukazał się jeszcze raz przecudowny krajobraz.
 Cóż takiego szczególnego mamy zauważyć?  zdziwiła się Susi.
Mówiąc to odwróciła się i zaskoczona spostrzegła, że w pokoju nie ma
nikogo.
 Jean!
Drzwi, którymi tu weszli, nadal pozostawały zamknięte, lecz nigdzie w
bibliotece nie było Comte.
 Jean!  zawołała ponownie, nagle odczuwając strach.
Wtem część ścianki z książkami otworzyła się i pojawił się zaginiony! Trina
wydała z siebie okrzyk zachwytu.
 To jest jedna z tajemnych kryjówek! Och, pokaż mi, jak się znika, proszę,
pokaż!
Comte wyjaśnił jej, że w półce ukryty jest mały podnośnik, i kiedy go
nacisnął, cała ścianka znowu się otworzyła.
Dziewczyna nalegała, by mogła to uczynić własnoręcznie, i kiedy tylko
półka zamknęła się za nią, mężczyzna odwrócił się do Susi.
 Więc, moja najdroższa?  zapytał.  Czy będziesz tu ze mną
szczęśliwa?
 Nie wolno ci zadawać takich pytań  pospiesznie skarciła go Susi. 
Wiesz, że nie mogę udzielić ci odpowiedzi.
 Już ją dostałem  rzeki Jean.  Powiedziałaś, że mnie kochasz, i tylko
to chciałem usłyszeć. To będzie nasz dom, moja najpiękniejsza, i naszych
synów wychowamy tak, by go kochali i byli lak szczęśliwi jak my.
 Och, proszę, proszę, bądz rozsądny  błagała. Pochylił się i przez jedną
krótką chwilę jego usta spoczęły na jej wargach.
 To jest rozsądek  oświadczył cicho, po czym ścianka w półce
otworzyła się i Trina weszła z powrotem do biblioteki.
Rozdział trzeci
Znalazłam coś fascynującego!  wykrzyknęła Trina.  Bardzo trudno to
przeczytać, bo napisane jest starofrancuskim, ale piszą tu, że Comte Bernhard
nie tylko w magiczny sposób sam znikał, ale potrafił uczynić to ze swoją
bronią, kosztownościami i kobietami. Ciekawa jestem, jak wiele ich miał?
Podniosła wzrok i obruszyła się:
 Mamo, ty mnie nie słuchasz!
 Przepraszam, kochanie  ocknęła się Susi.  Co mówiłaś, najdroższa?
Myślała o Jeanie i kłopotach, jakich mu przysparzała.
Poprzedniego wieczoru, po kolacji, kiedy Comtesse zamierzała udać się na
spoczynek, jej wnuk zapytał:
 Mam nadzieję, Grand'mere, że nie będzie ci przeszkadzało, jeśli się tu
jutro wprowadzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl