[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysokości.
- Wszystko w porządku - zapewnił ją łagodnie Gil. - I proszę zapomnieć
o tym, co pani ma pod stopami. Radzę skorzystać z okazji i przypatrzeć się
gwiazdom.
Bardzo ostrożnie uniosła głowę, ponieważ każde poruszenie nieznośnie
kołysało krzesełkiem. Wyczuwała za sobą twarde jak stal ramię Gila.
- Czasami marzę o wystrzeleniu moich fajerwerków prosto w niebo -
szepnął jej do ucha. - Zobaczy pani, że kiedyś zrobię przedstawienie, jakiego
nikt w życiu nie widział! A gwiazdy będą na mnie wściekłe, że potrafię robić
to samo co one. Stworzę nowe odcienie barw... różowych, niebieskich,
złotych... wszystkie lśniące i migocące.
- W takim razie gwiazdy będą naprawdę zazdrosne - powiedziała. - One
są tylko białe...
- Och, rzucić wyzwanie samemu niebu! - roześmiał się głośno. - Proszę
pomyśleć, co za tupet!
Jane czuła, jak powoli mija jej strach i wraca dobry nastrój. Wizja Gila
była tak sugestywna, że dała się jej ponieść bez reszty. Zorientowała się po
chwili, że Gil zacisnął wokół niej ramię, a potem delikatnie odwrócił ku sobie
jej twarz. Muśnięcie jego warg było leciutkie, ale wystarczyło, by odniosła
wrażenie, że krzesełko pod nią zniknęło, a ona pofrunęła do góry ku
kolorowym gwiazdom, które rozbłysły jednocześnie.
28
S
R
Nie wiadomo kiedy Jane położyła głowę na ramieniu Gila; przytuliła się
do niego i poddała pocałunkowi. Dawno temu, jakby w poprzednim wcieleniu,
siedziała na diabelskim młynie jak w pułapce. Ale w słonecznym, pięknym
świecie, do którego prowadził ją teraz Gil, nie było strachu - tylko rozkosz.
Wargi Gila zrobiły się stanowcze - drażniły i pieściły jej usta, kusząc, ale
nie żądając. To był całkiem nowy, nieznajomy Gil... Odprężyła się z lekkim
westchnieniem, czując się bezgranicznie bezpieczna.
Gdy znów wzmocnił uścisk, niemal straciła oddech pod coraz bardziej
gorączkowym naporem jego warg. Gil mówił o cudach, mając na myśli
fajerwerki, ale już samo przebywanie w jego ramionach było cudownym
przeżyciem. Ta myśl całkiem ją oszołomiła.
Wybuchy śmiechu i oklaski wybiły ją z transu. Gdy przestraszona
otworzyła oczy, okazało się, że znów są na dole i przygląda im się
uśmiechnięty tłum gapiów.
- Jak się tu znalezliśmy? - spytała zażenowana.
- Karuzela ruszyła, gdy byliśmy bardzo zajęci - odpowiedział z
zagadkowym uśmiechem.
Starała się wyczytać z jego twarzy, czy przed chwilą odczuwał taką samą
namiętność jak ona, ale jego uśmiechnięte oczy miały nieprzenikniony wyraz.
Czyżby jej się zdawało, że dojrzała w nich oznaki napięcia?
Nagle opanował ją strach. Jak mogła tak się zatracić - tak dać się ponieść
chwili, by nie zauważyć, co dzieje się wokół?
- Dziękuję za marynarkę - powiedziała pospiesznie, gdy wysiedli.
- Możesz zwrócić mi ją kiedy indziej...
- Naprawdę muszę już iść. Do widzenia!
- Jane, poczekaj...
- Muszę, naprawdę muszę - powtórzyła z uporem.
29
S
R
Odwróciła się i uciekła. Po prostu uciekła. Była zbyt uczciwa, by nie
przyznać się, że ucieka przed nieznanym, przed magią - że wraca do
bezpiecznej, uporządkowanej codzienności.
Odnalazła stoisko Kennetha, ale było już puste. Kenneth zmęczył się
czekaniem i odjechał. Nie mogła go za to winić. Szybko skierowała się w
stronę postoju taksówek. Impreza dobiegała końca - gaszono ostatnie światła.
ROZDZIAA TRZECI
Jane obudziła się z ponurą myślą, że zrobiła z siebie idiotkę. I nie miała
dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Ona - dumna ze swej wewnętrznej
równowagi, dała się zwieść trikom sprytnego kuglarza!
Jęknęła na myśl, z jaką łatwością wpadła mu w ramiona. Ale
wspomnienie pocałunku - dotyku twardych ust Gila - przeraziło ją swą
gwałtownością i jednocześnie zawstydziło. Gil reprezentował świat, któremu
nie ufała. A jednak w jego objęciach zapomniała o bezpiecznym,
uporządkowanym świecie, w którym żyła. Nigdy dotąd z żadnym mężczyzną
nie doznała takich wrażeń.
W chłodnym świetle poranka z łatwością dostrzegła jego strategię. Dziś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl