[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wieku, która na dodatek opiekuje się ciężko chorą siostrą? Nie, cokolwiek się zda-
rzy, Emma nie chciała mieć dwóch kobiet na sumieniu. Nie mogłaby spokojnie
żyć, gdyby zostawiła staruszkę na pastwę losu. Może dałoby się wpisać do umowy
kupna klauzulę, że obecny personel nie zostanie zwolniony? Ale czy to pomoże? I
czy jest legalne? Kto chciałby kupić bar z takim obciążeniem? Musi zapytać Luisa
 on na pewno dobrze doradzi.
Emma w końcu wyszła z wanny i osuszyła się. Włożyła wygodne ubrania, za-
dzwoniła do recepcji i zamówiła herbatę oraz kanapki. Kiedy przyniesiono jedze-
nie, przeniosła się na taras i zjadła, siedząc przy małym stoliku i patrząc, jak cie-
nie robią się coraz dłuższe, a złote słońce chowa się w błękitnym morzu.
Było tutaj tak spokojnie  i tak daleko od wariackiego życia, jakie prowadziła
w Dublinie. Emma myślała o tych wszystkich godzinach, które przesiedziała w
biurze, prowadząc Hi-Speed Printing. Zwykle lubiła to robić, ale pracowała chyba
zbyt ciężko. Nadeszła pora, aby odpocząć i poświęcić trochę czasu samej sobie.
Miała trzydzieści jeden lat i aż do teraz nigdy nie wyjechała na przyzwoite waka-
cje. Nie chciała pewnego poranka obudzić się i uświadomić sobie, że jest stara, a
życie przeszło jej koło nosa.
Oferta Herr Brauna była bardzo atrakcyjna, tak twierdzili i Mark, i ojciec. Po
odjęciu podatków i zabezpieczeniu rodziców na przyszłość, powinno zostać około
dwóch milionów euro. To pozwoliłoby na więcej niż przyzwoite życie. Jeśli mądrze
zainwestowałaby pieniądze, przez resztę życia mogłaby żyć z odsetek. A przecież
przez następnych pięć lat dostawałaby jeszcze sto pięćdziesiąt tysięcy rocznie za
mniej więcej to samo, co robi teraz.
192
TLR
Byłaby wolna, wreszcie odzyskałaby swoje życie. Robiłaby to, co lubi. Mogłaby
kupić jakąś nieruchomość tutaj, we Fuengiroli, by mieć, dokąd uciec, gdy najdzie
ją taka potrzeba. Przez chwilę Emma cieszyła się samym pomysłem. Jakże byłoby
cudownie obudzić się w jakiś zimowy poranek w Dublinie i postanowić polecieć w
cieple kraje. Można wylecieć z Dublina o dziesiątej rano i około południa być już w
Hiszpanii. Gdyby miała swoje mieszkanie, trzymałaby tu ubrania i nie musiałaby
nawet pakować walizki.
Przyjemne rozmyślania przerwał głośny dzwonek telefonu. Kto to może być? 
zastanawiała się Emma, ale wstała i przeszła do pokoju. Dzwoniła matka.
 Och, Emmo, jak dobrze cię słyszeć. Dzisiaj rano rozmawiałam o tobie z
Ellie Moore i mówiłam jej, że pojechałaś do Hiszpanii na cały miesiąc. Była taka
zazdrosna.
Ellie Moore była przyjaciółką matki. Uwielbiały nawzajem sobie dogryzać.
 Co słychać w domu?  spytała Emma.
 Wszystko w porządku. Alan w przyszłym tygodniu jedzie do Australii na
jakiś turniej rugby czy coś takiego. Twój ojciec się w tym orientuje, ale lot jest
strasznie długi, ja bym nie dała rady.
 A co u Petera?
 Nigdy nie zgadniesz, co się stało. Peter ma dziewczynę! Bardzo atrakcyj-
na, młoda kobieta, także lekarka. Była u nas na herbacie w zeszłą niedzielę. Przy-
szedł ją nam przedstawić, więc to chyba coś poważnego.
 Najwyższy czas  pomyślała. Peter miał już trzydzieści siedem lat i nigdy nie
wykazywał najmniejszego zamiaru, by znalezć kobietę i się ustatkować. Zresztą
bliscy pewnie to samo mówili o Emmie.
 Jaką macie pogodę w Irlandii?
 Całkiem niezłą, dzięki Bogu, jest ciepło i słonecznie. Właśnie skończyli-
śmy jeść kolację na tylnym tarasie. Choć pewnie w porównaniu z hiszpańskim
słońcem to
nic takiego. Mam nadzieję, że u ciebie nie jest zbyt gorąco? Pamiętaj, że przy
takiej jasnej karnacji musisz na siebie uważać.
 Nie martw się, mamo. Zawsze smaruję się kremem z filtrem.
 Cieszę się, że wszystko w porządku i że dobrze się bawisz. Zasłużyłaś na
przerwę. Jeśli o mnie chodzi, to od dawna wiem, że za dużo pracowałaś.
 Jest tam tato? Chciałabym się z nim przywitać.
W słuchawce coś zatrzeszczało, kiedy matka podawała ją ojcu, a chwilę póz-
niej odezwał się jego głos.
 Jak się masz, kochanie?
 Doskonale. Cieszę się, że w końcu trochę poprawiła się u was pogoda.
 Tak, od wczoraj jest lepiej, ale do tej pory ciągle padało. Wiesz, jak tu
jest.
193
TLR
 Dobra pogoda na golfa.
 U ciebie lepsza.
Emma odczekała chwilę i powiedziała:
 Myślałam o tej propozycji sprzedaży naszej firmy, tato.
 I?
 Jeszcze nie zdecydowałam, ale być może ją przyjmę.
 To już zależy od ciebie. Ale rozważ wszystko dobrze, zanim cokolwiek
zdecydujesz. Potem nie będzie odwrotu.
 Powiedz mi coś, ale szczerze: jak byś się czuł, gdybym sprzedała drukar-
nię?
 Już ci mówiłem, moje uczucia się tu nie liczą. Ty jesteś właścicielką fir-
my, włożyłaś w nią tyle pracy.
 Nie będziesz żałował?
 Nie, jeśli ty będziesz szczęśliwa.
 Jeśli ją sprzedam, dostaniecie z mamą część pieniędzy.
 Dajże spokój! Nie martw się o nas, jesteśmy zabezpieczeni na przyszłość.
 Nie zrobię nic bez twojej wiedzy, tato.
 Dobrze, kochana. Wiesz, jak nas znalezć.
Emma skończyła rozmowę i odłożyła słuchawkę. Po rozmowie z rodzicami
zawsze czuła się lepiej niż przedtem. Zerknęła na zegarek  najwyższa pora, żeby
przygotować się do wyjścia, niedługo umówiła się z Markiem na drinka w barze.
Na szczęście była już w weselszym nastroju. Z chęcią wypije kilka drinków w
przytulnym otoczeniu jakiegoś koktajl baru.
Przejrzała ubrania wiszące na wieszaku  wszystkie kupiła podczas ostatniego
rajdu po sklepach. Wyglądało na to, że będzie musiała kupić jeszcze dodatkowe
walizki na podróż powrotną, żeby wszystkie ciuchy się zmieściły. Po chwili zasta-
nowienia Emma wybrała szarobrązową sukienkę do kolan i dopasowała ciemno-
zielone buty na obcasach, które kupiła na wyprzedaży w Marbelli.
Właśnie kończyła nakładać szminkę na usta, kiedy telefon odezwał się znowu.
Tym razem dzwoniono z recepcji.
 Halo?
 Senorita Dunne?
 Tak.
 Ma pani gościa.
 Mark przyszedł wcześniej, niż sądziłam  pomyślała.
 Proszę mu powiedzieć, że już schodzę.
 Si, senorita.
Emma wzięła jeszcze torebkę i nowy różowy szal, sprawdziła, czy drzwi na ta-
ras są zamknięte, i wyszła z pokoju. Zjechała windą do holu, a kiedy szła do re-
194
TLR
cepcji, dostrzegła chudego mężczyznę w tanim garniturze stojącego niedaleko.
Marka nie było.
Podeszła bliżej, kiedy nieznajomy nagle zapytał:
 Seńorita Dunne?
 Tak  odpada Emma z wahaniem.
 Nazywam się Antonio Hernandez Rodriguez.
 Kto?
 Maria Rodriguez de Hernandez jest moją matką.
 A, tak, oczywiście.
 Gdyby mogła mi pani poświęcić kilka chwil, muszę pani powiedzieć coś
ważnego o barze U Pedra.
Rozdział 29
Claire obudziła się, wciąż czując na ustach pocałunek Kevina, a w uszach sły-
sząc jego głos. Było dziesięć po dziewiątej i poranne słońce zalewało sypialnię ja-
snym światłem. Jeszcze przez chwilę leżała zawinięta w ciepłą pościel, a potem
nagle zerwała się nerwowo. Za mniej niż godzinę miała spotkanie z Matthew Ba-
kerem! Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki. Stojąc pod prysznicem, znów
pytała samą siebie, czy jest jakiś sposób, żeby uniknąć tego spotkania. W tej
chwili Matthew był ostatnią osobą w Hiszpanii, którą miała ochotę oglądać. Wie-
działa jednak, że nie ma sensu się migać, bo sto razy od wczoraj rozważała wszel-
kie możliwości. Musi pójść i szybko mieć to za sobą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl