[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedział, że wybrała się z Michaelem na weekend.
- Kiedyś trzeba zajrzeć w głąb własnej duszy - przyznała.
143
RS
- Chcesz o tym pogadać? W ubiegłym roku musiałaś
wysłuchiwać mnie dość często. Chciałbym się teraz zrewanżować.
Ashley naciągnęła ręcznik na głowę. Doszła do wniosku, że
jedynym ratunkiem dla niej będzie praca i wiara w to, że zdoła
utrzymać Michaela na dystans aż do końca kontroli.
- To pływanie okazało się niezłą sesją terapeutyczną. Myślę, że
wszystko sobie poukładałam w głowie.
Mark zaśmiał się cicho.
- Nie chciałbym burzyć twoich iluzji, ale nawet starannie
opracowana strategia może się nie sprawdzić na polu bitwy.
- Niestety, mam tę świadomość. Muszę jednak spróbować.
Słaby uśmiech świadczył o tym, jak mało nadziei pokładała w
swoim planie. W drodze powrotnej z domku nad jeziorem Michael był
milczący i zamyślony. Miała wątpliwości, czy pozwoli jej tak łatwo
odejść.
- On naprawdę cię osaczył - zauważył celnie Mark. - To mi
wygląda na coś poważnego.
- Tak się pogrążyłam, że aż dziw, iż dotychczas nie utonęłam -
roześmiała się niepewnie. - Dobrze, że za niecałe trzy tygodnie
wyjeżdżamy.
Mark pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i wpatrzył
się w błękitną wodę.
- Zamierzasz tak po prostu zwiać? Zostawić faceta, w którym
jesteś zakochana po uszy?
- Muszę - wyszeptała. Przygryzła wargi, by powstrzymać ich
drżenie. Azy nic tu nie pomogą. - Po prostu muszę.
144
RS
- A to niby dlaczego? - Mark odwrócił się i spojrzał na nią. -
Ashley, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy dowiedziałem się o
samotności znacznie więcej, niż mogłem sobie życzyć. Przynajmniej
dwa razy dziennie powtarzam sobie, że muszę wyjechać do Australii i
wbić trochę rozsądku w pewną rudą główkę opętaną żądzą przygody.
Wciąż nie jestem pewny, czy wkrótce tego nie zrobię.
- Ty i Genie to co innego. Kochaliście się na długo przed jej
wyjazdem. Mieszkaliście razem, byliście właściwie zaręczeni.
- Zgoda, ale to niczego nie zmienia. Jestem sam, a to obrzydliwy
sposób na życie. Czy kiedykolwiek czułaś się pozostawiona sama
sobie, Ashley?
- Aż do dzisiejszego wieczora nie - poddała się. Michael
odjechał przed niecałą godziną, a ona niemal do bólu pragnęła jego
widoku, obecności.
Mark wstał i poszedł do drzwi.
- A więc powinnaś się zastanowić, czy chcesz być nieszczęśliwa
całe życie.
- Nie mam wyboru.
- Bzdura. Zawsze jest jakiś wybór, tylko należy go dokonać. -
Wyciągnął rękę. - Chodz, zapraszam cię na piwo. Utopimy w nim
nasze smutki.
Michael zaklął i wrzucił malutkiego szczupaka z powrotem do
jeziora. Przed tygodniem łowił ryby z Ashley. Ileż razy żałował, że
nie zatrzymał jej tu choćby siłą bez względu na konsekwencje.
Przez ostatnie pięć dni Ashley zatopiła się w pracy. Ani razu nie
udało mu się porozmawiać z nią sam na sam. Nie odstępowała Marka
145
RS
albo Jacka, zasłaniając się nimi niczym tarczą. W hotelu nie odbierała
telefonów. Najwidoczniej postanowiła całkiem się wycofać. Znów
zaklął.
- Chcesz o tym pogadać, synu? - Daniel Jordan zdjął z haczyka
kawałek zbutwiałego drewna, a potem umiejętnie zarzucił linkę w
miejsce, gdzie już złapał kilka imponujących sztuk.
Michael odchrząknął i rzucił wędkę na dno łodzi. Po co
zawracać sobie głowę łowieniem ryb, jeśli w najlepszym razie trafiał
tylko na sardynki?
- O czym?
- O tym, co cię tak martwi.
Michael aż się skulił. Ojcu zawsze udawało się trafić w sedno.
Może szczera rozmowa to nie taki zły pomysł. Ojciec powinien
zrozumieć jego rozterki lepiej niż ktokolwiek inny.
- Poznałem kogoś. - Spojrzał z ukosa na linię horyzontu. -I
wpadłem po uszy. Przywiozłem ją tu w ubiegły weekend. - Na
wspomnienie wspólnie spędzonych chwil ogarnęło go wzruszenie. -
Przez te dwa dni było nam razem... dobrze, bardzo dobrze. Nie
miałem pojęcia, że to w ogóle możliwe.
Daniel Jordan znów zarzucił wędkę.
- Wiem z całą pewnością, że nigdy nie zapraszałeś tu kobiet. A
więc to poważna sprawa.
- Kocham ją - wyznał wreszcie Michael. Nie wiedział tylko, co
ma z począć z tym uczuciem. -I tu zaczynają się komplikacje.
- Sądziłeś, że to będzie proste? - spytał ojciec. -W czym
problem?
146
RS
- Ona jest księgową, podróżującą pracoholiczką. - Zacisnął
szczęki. - Najgorsze ze wszystkiego jest to, że ona twierdzi, iż nikogo
nie potrzebuje. - Spojrzał na ojca. - Czy to ci kogoś nie przypomina?
Daniel zwinął linkę i odwrócił się ku synowi.
- Mam wrażenie, że dostrzegasz pewne podobieństwa między
nią a swoją matką.
- Pewne! - prychnął Michael. - Obie za wszelką cenę chcą
udowodnić wszystkim wokół, że można zajmować się pracą przez
dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Może przyzwyczaiła się spędzać tak dużo czasu w pracy z
braku innych zajęć. Teraz, kiedy się kochacie, będzie miała kogoś,
komu poświęci uwagę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl