[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy dotąd. Skinęłam głową, \eby pokazać mu, \e jestem gotowa. Poło\ył mnie delikatnie na
plecach, po czym powiedział:
- Jesteś najlepsza, Bella.
Chciałam mu powiedzieć, \eby mówił do mnie jeszcze. Chciałam krzyknąć, \eby nie przestawał,
ale było mi wstyd. Chwycił moje obie ręce i poło\ył je za głową, całując szyję. Wszedł we mnie
delikatnie, ale mimo to zabolało. Jęknęłam.
- Przestać?  spytał, wystraszony.
- Na chwilę  odparłam. Nie wiem czemu, ale czułam, \e za drugim razem będzie lepiej. 
Jeszcze raz  szepnęłam.
Tym razem się udało. Było tak jak sobie wymarzyłam. Tego uczucia nie mogłam porównać z
niczym innym. Poruszał się we mnie gładko i czule, doprowadzając mnie do kompletnego szału.
Czułam się jak pijana, ale nie pijana Martini. Zachłyśnięta moim chłopakiem - wampirem.
Zapomniałam o całym świecie i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym ni\ głęboki oddech
Edwarda, język Edwarda, Edward we mnie&
- Dziękuję ci  szepnął i pocałował mnie w czoło po kilku minutowej ciszy. Nie odpowiedziałam,
bo nie byłam w stanie. Ogarnął mnie ogromny zachwyt i zapragnęłam Edwarda jeszcze raz. Albo
dwa, a najlepiej przez całą noc. Zaczęłam całować policzki, a on się zaśmiał.
- Skarbie, Emmett się ju\ niecierpliwi. Prosi, \ebyśmy poszli do salonu.
- Nie słyszałam, \eby wołał  odparłam.
- Bo nie wołał, pózniej ci wytłumaczę. Chodzmy.
- No dobrze  odrzekłam zrezygnowana.
Objął mnie w pasie i poszliśmy zmierzyć się z rzeczywistością.
Rozdział XX
Rok pózniej
Bella
Stałam w środku tłumu ludzi. W środku pachnącego, ciepłokrwistego, apetycznego tłumu ludzi.
Taki mały szczegół. Tym razem nie robiło mi to ró\nicy. Nauczyłam się kontrolować pragnienie.
Edward mnie nauczył. Muszę jednak przyznać, \e na początku było koszmarnie. Zabijałam ludzi
jak owady. Jednego po drugim. Bezlitośnie, ale szybko. Liczyło się dla mnie tylko jedno: krew z
górnej półki. Przewa\nie Emmett zajmował się mną kiedy dopadał mnie morderczy szał. Niestety
nie zawsze& A dlaczego akurat on? Bo pomimo tego, co wydarzyło się w moim \yciu przez
ostatni rok, nadal był moim najlepszym przyjacielem i takim pozostanie na wieczność. Jakby na
to nie patrzeć to on mi tę wieczność podarował. Oczywiście w wampira przemienił mnie Edward,
który nie miał kompletnie \adnego problemu z dostosowaniem się do zwierzęcej diety. Idealny,
jak zwykle. Mi jednak sarny, jelenie, a nawet niedzwiedzie zwyczajnie cuchnęły. śeby zaspokoić
pragnienie potrzebowałam ludzkiej krwi. Okazałam się szczęściarą, bo miałam dar blokowania
innych wampirzych talentów, ale tylko niektórych. Na przykład Jasper mógł dowolnie
manipulować moimi emocjami, ale Edward nigdy nie odczytał moich myśli. Chwaliłam za to
niebiosa, bo to pozwalało mi zwracać się z problemami do Emmetta. Przed moim mę\em było mi
zwyczajnie wstyd. Tak, mę\em. Wzięliśmy ślub tu\ po mojej przemianie. O mały włos nie
skończył się on krwawą rzezią. Gdyby nie Jasper pewnie wysuszyłabym księdza do ostatniej
kropli krwi. Dlaczego tym razem akurat Jazz? To proste. Wszystko rozgrywało się w bardzo
logiczny sposób - on odczytywał moje emocje, z kolei Edward znał jego myśli, a stąd ju\
niedługa droga. Mój ukochany zrobił wszystko, \ebym nie cierpiała. Tak, mimo tego, \e byłam
zwykłym mordercą nie mogłam się pogodzić z tym co robię. Emmett zabijał, mieszkając jeszcze
u Volturi, podobnie Jazz. Edward kompletnie nie odczuwał potrzeby picia krwi akurat ludzkiej.
Rosalie męczyła się ponad pół roku, ale nakazała Emmettowi pilnować jej na ka\dym kroku,
dopóki nie opanuje swoich emocji. Poskutkowało. śadnych ludzkich ofiar śmiertelnych. Tylko ja
okazałam się pieprzonym odludkiem, który nie potrafił zadowolić się zwierzętami. Ale jak
wspomniałam Edward nauczył mnie w pełni się kontrolować. Nie trzymał mnie nigdzie siłą jak
Jazz, próbą przemówienia mi do rozsądku jak Emm, nie odciągał mnie od zabijania zakupami jak
Rose. Po prostu mnie kochał. Kochał mnie tak mocno, \e czasem ta miłość a\ mnie bolała.
Zdawało mi się, \e go zawodzę, ale nie miałam racji.
- Dzień dobry, królowo. Masz ochotę na pumę przed naszą misją?  z zamyślenia wytrącił mnie
wspaniały głos mojego mę\a. To właśnie w pumach zagustowałam, przechodząc na dietę
zwierzęcej krwi. Edward uwa\ał, \e najbardziej przypomina zapachem ludzi. Miał całkowitą
rację.
- Raczej nie.
Dzisiejszy dzień miał być jednym z najwa\niejszych w moim \yciu. To właśnie do tego dnia
przygotowywaliśmy się cały rok. Wszyscy z nas: Rose, Emm, Jazz, Edward i ja. Obmyśliliśmy
taktyki na ka\dą sytuację. Nie była w stanie nas zaskoczyć.
- Kocham cię  szepnęłam i łapczywie wpiłam się w usta Edwarda.
- Ja ciebie te\, ale ty się ze mną \egnasz. Bezsensownie, Bella. Nic nam nie będzie. Wygramy.
Wyrównamy rachunki  zarzekł się  powinniśmy ju\ iść.
Na parkingu przed du\ym centrum handlowym oddalonym o około czterdzieści mil od małego,
zabytkowego miasteczka, Volterry czekało na nas niepozorne Volvo S60R. No, niepozorne jak
na nasze warunki.
- Pamiętajcie, ona jest moja  zarządziła Rose. Uśmiechnęłam się do Edwarda, bo znaliśmy ju\
przemowę jego siostry na pamięć. Nietykalna Jane. Tylko dla niej.
- Gdzie dokładnie się z tobą umówiła?  zapytał Emmetta mój mą\.
- Niedaleko, to jakieś piętnaście minut drogi samochodem.
Teatralnym gestem pogładził Rosalie po twarzy. Tych dwoje miało w zwyczaju okazywać sobie
uczucia przy innych, nie zwa\ając na ich obecność. To dlatego zamieszkaliśmy osobno. Jasper i
Benjamin wynajmowali pokój hotelowy ju\ od prawie roku. Razem polowali i rozmawiali,
podrywali ludzkie dziewczyny i oszukiwali recepcjonistów. Dzięki uprzejmości Bena, mogliśmy
na dłu\ej zostać w LA. Posiadał on dar władania \ywiołami, więc jeśli potrzebowaliśmy wyjść i
załatwić coś za dnia w słonecznym LA, zawsze słu\ył deszczem czy burzą. Przyznam się, \e z
początku przera\ało mnie to i\ do końca \ycia jedynym widokiem, który mi pozostał jest nocny
blask księ\yca.
- Dobra, wy tu zostajecie. Bella, dasz radę?  spytał Emm.
- Jasne  odparłam. Nadal miałam pewne kłopoty ze swoją tarczą, ale na Rosalie potrafiłam
przenosić ją perfekcyjnie.
- Jazz i Ben są na pozycjach. Aapiesz ich, Ed?  dopytywała się moja szwagierka.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, Rose. Powodzenia  dodał.
Pocałował mnie namiętnie w usta, po czym zniknął przemieszczając się, zgodnie z planem, bli\ej
Jaspera. Zostałam sama na polu bitwy. Emmett miał tylko zwabić Jane i wycofać się, zostawiając
sprawy Rose i mnie. Ostatecznie, nie wiedzieliśmy czy tarcza będzie blokowała jej moce, ale nie
mieliśmy wyboru. Musieliśmy spróbować.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę?  usłyszałam wysoki, niepozorny sopran  Aro będzie
niepocieszony jak się dowie, \e wy dwaj byliście w Europie i nie odwiedziliście Volterry.
- Jestem sam  skłamał Emmett. Jane roześmiała się perliście.
- Nie rozśmieszaj mnie, chyba zapominasz ile mam lat. Wyraznie czuję Jaspera, a i wampira,
którego wcześniej nie spotkałam. Zechcesz mnie przedstawić.
- Rosalie Hale, suko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl