[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z pielęgniarek, najwyraźniej nie dając sobie rady z napięciem
i przemilczeniami, podeszła do Rachel i spytała wprost, czy
Rachel pokłóciła się ze Sloanem. Rachel udało się zaspokoić
ciekawość kobiety, nie zdradzając zbyt wiele, ale ten incydent
dał jej do myślenia i kazał podjąć określone kroki. Ściana
milczenia dzieląca ją od Sloana musi zostać zburzona.
Kiedy więc Sloan mijał jej biurko kolejnym razem, zmusiła
się, by się do niego odezwać, z pełną świadomością, że
wszystkie uszy dokoła nadstawiają się pilnie, a wszystkie oczy
skierują w ich stronę. Zadała mu obojętnym tonem pytanie,
co zamierza sprezentować dziewczynkom na urodziny. Sloan
przyznał, że w tej materii jest kompletnie bezradny, i - ku jej
zaskoczeniu - poprosił, by wybrała się z nim do sklepu.
Zgodziła się po bardzo krótkim wahaniu. I oto znaleźli się
w jednym z największych sklepów muzycznych w Filadelfii,
wybierając płyty.
- Jak to się stało, że...
Chyba zabrakło mu przez chwilę odwagi, przestał nawet
przeglądać plastikowe pudełka, nie śmiał też na nią spojrzeć.
- ...nie pochwalałaś mojego związku z Olivią?
- Nie pochwalałam? Co ci przyszło do głowy?!
- Och, przestań - rzekł.
Wyciągnął jakąś płytę i spojrzał na okładkę. Rachel była
pewna, że nie widział ani jednej wydrukowanej tam litery.
- Mieszkałyście razem w internacie - ciągnął. - Byłaś
tam, kiedy poznałem Olivię. A potem, po paru wspólnych
spotkaniach, gdzieś się ulotniłaś. Nigdy cię nie było, kiedy
wpadałem z wizytą.
- Ale... - W jej głowie wirowało, nie znajdowała właś-
ciwych słów. — Ale co to ma, do rzeczy?
Za żadne skarby świata nie mogła mu powiedzieć prawdy.
Że od początku się w nim zadurzyła, że pociągała ją jego
inteligencja i uroda. W końcu chadzał na randki z Olivią,
która - jak twierdziła - umarłaby bez niego. To były jej
słowa, a Rachel pozostało jedno - unikać Sloana.
Za nic nie chciała, by myślał, że go nie akceptowała.
- Przyznaj się - napierał. - Nie lubiłaś mnie.
- Nie przyznam się, bo to nieprawda. - Zdenerwowała
się. Jak mógł tak pomyśleć? Zwłaszcza że było akurat odwrot-
nie.
- Prawdę mówiąc - nie ustawał - tak bardzo mnie nie
znosiłaś, że kiedy Olivia wspomniała ci o ślubie, wyprowa-
dziłaś się do innego pokoju.
Tego już było za wiele.
- Nie wyprowadziłam się z twojego powodu - podniosła
głos. Zrobiło jej się gorąco, bo jednak częściowo miał rację.
Nie miała nic przeciw niemu, ale potwornie przeraziły ją
manipulacje przyjaciółki, jej plany wobec Sloana, które skry-
cie snuła. Pozostanie w jednym pokoju z Olivią równało się
dla Rachel konieczności ostrzeżenia Sloana. Nie zrobiła tego
wyłącznie przez wzgląd na błędne wrażenie, że Sloan jest
w jej przyjaciółce zakochany. Po latach żałowała, że zabrakło
jej wtedy intuicji oraz odwagi.
- To przez Olivię. Pokłóciłyśmy się. - Zacisnęła na chwi-
lę wargi. - Pokłóciłyśmy się o... Coś nas poróżniło.
Poczuła, jak Sloan mierzy ją badawczym spojrzeniem.
- Co takiego?
No przecież mu nie powie! Mógłby znienawidzić swoją
zmarłą żonę, gdyby poznał jej obłudę, jej nieuczciwe zabiegi.
Westchnęła tylko, szepcząc:
- Nic takiego, Sloan. Nic ważnego.
Wprowadziła go w błąd, była fałszywa jak Olivia.
Wewnętrzny głos pocieszał ją, że jest inaczej, ponieważ
ona nie próbuje manipulować tym mężczyzną. Nie stara
się zdobyć nad nim władzy. A poza tym właściwie nie skłama-
ła. Odmówiła tylko podzielenia się informacją, która nieza-
wodnie zraniłaby Sloana.
Odwracając się do półek z płytami, zaczęła znowu w nich
przebierać. Ręce jej się trzęsły i nie widziała tak naprawdę
dobrze ani jednego tytułu.
- Coś znalazłam! - Wyciągnęła nareszcie wybraną płytę.
- Trzymaj. Sasha uwielbia latynoamerykańskiego rocka.
Zerknę jeszcze do działu wyprzedaży. Chyba nie masz nic
przeciwko temu, żeby zaoszczędzić trochę grosza?
Nie czekając na odpowiedź, zakręciła się na pięcie i znik-
nęła za regałem.
- Te są najlepsze.
Sloan przyjrzał się trzem swetrom, które wylądowały na
ladzie. Machinalnie dotknął bawełnianej dzianiny pierwsze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl