[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rebecca była dość niska, o kręconych, czarnych przynajmniej dziś
włosach i miała najlepszą figurę ze wszystkich tancerek w barze. W
odróżnieniu od dziewcząt z baletu była ubrana, wręcz wystrojona w obcisły
sweterek bez rękawów, z dekoltem do pępka, częściowo przysłoniętym
złotym łańcuchem długości i średnicy psiej smyczy, miała też obcisłe szorty
z czarnej skóry, ze srebrnymi guzami na kieszeniach i obiecującym
rozcięciem z tyłu. Stroju dopełniały błyszczące, czarne boty do pół uda, a
ściślej do miejsca, gdzie widniał tatuowany motyl. Zerknęła na Buzza z
daleka, ale jakby obojętnie.
Skończyłam na dziś oznajmiła, gdy podszedł do niej. Dmuchnęła mu
kłębem dymu prosto w nos.
Buzz znał miejscowe obyczaje, więc spytał tylko:
Ile?
Trzy stówy.
Ja pierdolę!
To będzie ekstra.
Mam tylko sto sześćdziesiąt pokazał puste kieszenie albo tyle, albo
nic.
Zgoda wzięła zwitek i wcisnęła za cholewkę ale nie idę do auta. Jak
już chcesz, to tylko tu, na miejscu.
Tu? zdziwił się.
Tak, idz tam pokazała mroczny kąt zaraz przyjdę.
Kiwnął głową i ruszył tam, gdzie mu kazała. Ona tymczasem podeszła
do baru.
Margarita dla wariata zamówiła sama sól bez tequili. Barman
skrzywił się w szyderczym półuśmiechu. Nasypał trochę soli do szklanki,
skrapiając zawartość cytryną.
Dzięki. Pomaszerowała w kąt.
Tęskniłem za tobą szepnął na powitanie Buzz. Rebecca postawiła
szklankę na stole, władczym ruchem wsparła ręce na biodrach.
Nie pieprz powiedziała ostro.
Racja szepnął ochryple zawiniłem.
Tak myślałam splunęła. Wiesz, co ci za to grozi warknęła jak
kapral na rekruta.
Spojrzał na nią wiernie jak pies.
Rebecca wsadziła palec do ust, oblizała go zmysłowo, a następnie
zaczęła wolno mieszać sól w szklance, po czym oszroniony solą palec
zbliżyła mu do oka.
Jak bardzo zawiniłeś? spytała surowo.
Bardzo jęknął, padając na kolana.
Wolnym, sadystycznym ruchem wbiła palec w kąt oka. Zawył z bólu i
perwersyjnej rozkoszy, jęki mieszały się z muzyką dobiegającą z głośników.
Rebecca znała reguły gry. Wiedziała, że jej rola polega na tym, aby być
brutalną i bezlitosną, z trudem jednak ukrywała strach. Widziała wielu
psychopatów, zwykle nieszkodliwych czubków, którzy onanizują się przy
barze łypiąc na nagie ciała dziewcząt. Ten jednak napawał ją strachem.
Przeżywał swoją perwersyjną ekstazę jak wybuch.
Nie wstając z kolan spojrzał na nią jednym okiem. Drugiego
opuchniętego od soli i łez nie był w stanie otworzyć. Sok z cytryny i łzy
spływały strumieniem po policzku. Za sto sześćdziesiąt zielonych należało
mu się jeszcze coś.
Teraz bez soli poprosił bardzo zawiniłem.
Rebecca westchnęła ciężko. Wiedziała, o co mu chodzi. Zapaliła
papierosa.
No i co zrobiłeś?
Też westchnął głęboko. Sięgnął do kieszeni i dobył chusteczkę, w której
z lubością ściskał dwa zakrwawione kobiece sutki.
Nic, nic takiego, czego bym już nie robił odparł z perwersyjnym
uśmiechem i wtedy jego ciałem znów wstrząsnął dreszcz rozkoszy, na co
Rebecca, dopełniając scenariusza, zgasiła zapalonego papierosa o jego
prawą dłoń.
41
Jack i Manny zjawili się w sądzie parę minut przed dziewiątą. Sala
rozpraw była pełna. Jack zaniepokoił się nie widząc nigdzie Giny, pomyślał
jednak, że pewnie się spózni, jak to ona, ale na pewno przybędzie, bo
przecież poprzedniego wieczoru solennie postanowiła powiedzieć całą
prawdę odczytał to w jej oczach.
Rychło jednak wyczuł, że w sądzie coś się dzieje. Po pierwsze i to
budziło podejrzenia nie było McCue'a, choć zazwyczaj przychodził
wcześnie. Nie było też woznego sądowego.
Minęło dziesięć minut, w ławach publiczności podniósł się szmer,
prokuratora w dalszym ciągu nie było, natomiast zjawił się wozny. Z jego
twarzy niczego jednak nie dało się wyczytać. Podszedł do stołu obrony.
Mr. Cardenal zwrócił się z należnym szacunkiem do adwokata
sędzia Tate prosi pana i pana Swytecka do gabinetu.
Jackowi serce podeszło do gardła, Manny'emu zresztą też. Zaproszenie
nie wróżyło niczego dobrego. Sędzia rzadko zaprasza strony do siebie, coś
więc musiało się stać.
Atmosfera w gabinecie przypominała dom pogrzebowy. Pani Tate
siedziała w skórzanym fotelu za wielkim biurkiem na tle dwóch flag
federalnej i stanowej. McCue zajął miejsce po lewej stronie, przy półkach
pełnych prawniczych dzieł. Oboje wyglądali posępnie.
Dzień dobry Manny wszedł pierwszy.
Proszę, panowie, usiądzcie zaprosiła sędzia Tate tonem, który nie
pozostawiał wątpliwości, że chodzi o poważną sprawę.
Jack i Manny zajęli miejsca na składanych krzesłach naprzeciwko
McCue'a. Jack poczuł uścisk w dołku, oczekiwał najgorszego. Może nowego
punktu oskarżenia, że na przykład groził Ginie. Sędzia splotła dłonie na
biurku, pochyliła się nieco do przodu i zaczęła:
Pan McCue poinformował mnie właśnie, że Gina Terisi nie żyje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]