[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zalśnił srebrno i niebiesko.
- Dlaczego śmiertelni zawsze podają jakieś warunki?
- Dlaczego elfy nigdy nie zadowalają się szczerą odpowiedzią? W oczach księcia
błysnęło rozbawienie.
- Jesteś zuchwała. Co za szczęście, że mam słabość do śmiertelników.
- Wiem o tym. - Podeszła do niego bliżej. - Widziałam twoją panią. Tęskni za tobą.
Nie wiem, czy to ulży twojemu sercu, czy zwiększy ciężar, który dzwigasz, ale tak właśnie
jest.
Opierał podbródek na dłoniach i zamyślił się.
- Rozumiem, co nosi w sercu teraz, gdy już jest za pózno i mogę tylko czekać. Czy w
miłości ból zawsze musi poprzedzać spełnienie?
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
- Ty jesteś jej częścią - wyszeptał i wyprostował się. - Jesteś częścią tej odpowiedzi.
Dlatego powiedz mi, co czujesz do Shawna Gallaghera. - Zanim zdążyła się odezwać,
ostrzegawczo uniósł dłoń. Zauważył gniew na jej twarzy. - Zanim odpowiesz, pamiętaj, że
teraz jesteś w moim świecie, a ja bez trudu mogę sprawić, żebyś powiedziała prawdę. Obojgu
nam jednak zależy, abyś mówiła z własnej woli.
- Nie wiem, co do niego czuję. Taka jest prawda i musisz ją przyjąć, bo nie mogę
powiedzieć ci nic innego.
- Zatem nadszedł czas, abyś się o tym przekonała, nie sądzisz? - Westchnął znowu,
wcale nie próbując ukryć niechęci. - Nie uda ci się to jednak, zanim nie będziesz gotowa.
Wracaj więc do siebie i śpij dalej.
Jedno machnięcie ręki i znów był sam ze swoimi myślami wśród blasku klejnotów.
Brenna spała we własnym łóżku i nie trapiły jej już żadne marzenia senne.
Spała najwyżej cztery godziny, a mimo to przez cały dzień tryskała energią.
Przeważnie gdy pózno kładła się spać i wcześnie wstawała, przez następny dzień była w złym
humorze. Tym razem wydawała się tak wesoła, że ojciec kilka razy skomentował jej dobry
nastrój.
Uznała, że nie powinna mówić mu wszystkiego, co sobie pomyślała. To zdrowy seks
sprawił, że przez cały dzień pogwizdywała przy pracy. Choć z tatą miała świetny kontakt i
bardzo go kochała, nie przypuszczała, żeby chciał wiedzieć, gdzie spędziła poprzedni
wieczór.
Pamiętała swój sen aż zbyt wyraznie. Chwilami zastanawiała się, czy przypadkiem
bezwiednie nie dopowiada sobie tego, co się naprawdę nie wydarzyło. Wiedziała jednak, że
wkrótce przestanie jato nękać.
- Chyba na dzisiaj wystarczy, co, Brenna? - Mick wstał, rozprostował plecy i spojrzał
na córkę siedzącą w kucki i malującą listwy przypodłogowe.
Zacisnął usta, kiedy zauważył, że leniwymi pociągnięciami pędzla maluje wciąż te
same trzydzieści centymetrów.
- Brenna? - Tak?
- Nie sądzisz, że na tym kawałku drewna wystarczy już farby?
- Słucham? A, tak. - Raz jeszcze zanurzyła pędzel w puszce i tym razem zabrała się za
nowy fragment listwy. - Pewnie się zamyśliłam.
- Mówiłem, że czas kończyć.
- Już?
Mick kręcąc głową pozbierał pędzle, wałki i puszki.
- Co matka dodała ci rano do owsianki, że tak cię zaczarowało? I dlaczego mnie nic
takiego nie dała?
- Oj, tato, po prostu dzień mi szybko przeleciał. - Wstała i rozejrzała się. Z
zaskoczeniem zauważyła, jak wiele zrobili. Przez cały dzień pracowała jak automat. - No,
tutaj prawie skończyliśmy.
- Jutro zabierzemy się za następny pokój. A dziś zasłużyliśmy sobie na wielkie porcje
tej pieczeni, którą matka obiecała nam na kolację.
- Jesteś zmęczony, tato. Ja posprzątam. - Przynajmniej tyle mogła zrobić, żeby jakoś
zatrzeć poczucie winy. - Potem chyba wpadnę do pubu, żeby zobaczyć się z Darcy. Powiesz
mamie, że zjem tam jakąś kanapkę, dobrze?
Spojrzał na nią z rozczarowaniem, kiedy brała od niego pędzle.
- Zamierzasz mnie opuścić, a przecież wiesz, że twoja matka i Party będą znowu
trajkotać o planach wesela i nie dadzą mi spokoju.
Brenna uśmiechnęła się do niego. Zupełnie o tym zapomniała. Miała jeszcze jeden
powód, aby nie wracać prosto do domu.
- Może chcesz wstąpić ze mną do pubu?
- Wiesz, że bym chciał, ale matka podałaby moją głowę na swoim najlepszym
półmisku. Przyrzeknij mi chociaż, że kiedy i na ciebie przyjdzie pora, nie będziesz mnie
pytała, czy wolę koronki, czy jedwab, i nie rozpłaczesz się, jeśli wybiorę nie to, co trzeba.
- Przyrzekam. - Ucałowała ojca w policzek przypieczętowując obietnicę.
- Trzymam cię za słowo, dziewczyno. - Włożył kurtkę. - Jeśli w domu zrobi się zbyt
rzewnie, pewnie i tak zobaczysz mnie jeszcze dziś u Gallagherów.
- Postawię ci piwo.
Kiedy wyszedł, Brenna z zapałem zabrała się za czyszczenie i sprzątanie. Trochę
przeszło jej przy tym poczucie winy. Cóż, w pubie na pewno spotka Darcy. A jeśli przy okazji
zobaczy też Shawna? Przecież tam pracuje, prawda?
Pomimo wszelkich usprawiedliwień, od razu po przyjściu do pubu odszukała Darcy.
Przyjaciółka stała w końcu baru flirtując ze starym Rileyem. Brenna usiadła na sąsiednim
stołku i pocałowała staruszka w policzek.
- Cóż to, wodzi pan wzrokiem za inną? Tyle razy powtarzał pan, że tylko ja się liczę.
- Och, moja kochana, mężczyzna musi patrzeć w tę stronę, w którą zwrócona jest jego
głowa. Zapewniam jednak, że czekałem, aż przyjdziesz i usiądziesz mi na kolanach.
Stary Riley był bardzo chudy i Brenna obawiała się, że mógłby się połamać, gdyby
spróbowała to zrobić.
- My, kobiety z rodu O'Toole'ów, jesteśmy zazdrosne, drogi panie Riley. Za chwilę
wezmę Darcy na stronę i powiem jej szczerze, co myślę o tym, że próbuje mi pana odbić.
Staruszek parsknął śmiechem. Brenna odeszła od baru i usiadła przy stoliku, kiwając
na Darcy, żeby podeszła.
- Chętnie wypiję piwo i zjem coś dobrego. Co Shawn dziś przygotował? - Darcy
zwęziła jasnoniebieskie oczy, zmarszczyła ciemne brwi i oparła zaciśniętą w pięść dłoń na
biodrze.
- Spałaś z nim, prawda?
- O czym ty mówisz? - Przyjaciółka mówiła cicho, ale Brenna rozejrzała się wokół z
zażenowaniem. Uspokoiła się dopiero, gdy upewniła się, że nikt ich nie słyszał.
- Chyba poznam, że kobieta, którą znam całe życie, zaszalała poprzedniej nocy. Z
Shawnem nigdy nic nie wiadomo, bo on i tak przeważnie jest zamyślony i rozmarzony. Ale ty
to zupełnie inna para kaloszy.
- No i co z tego? - syknęła Brenna siadając. - Przecież mówiłam, że miałam taki
zamiar. I od razu uprzedzam - zaznaczyła dostrzegając błysk w oczach przyjaciółki - że nie
zamierzam ci o tym opowiadać.
- A kto ci powiedział, że chcę cokolwiek wiedzieć? - Oczywiście chciała. Usiadła przy
stoliku i nachyliła się ku Brennie. - Musisz mi opowiedzieć chociaż troszkę.
- Nic a nic.
- Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko.
A niech to. Darcy miała rację; gdyby teraz postanowiła złamać tradycję, zerwałaby
również więz łączącą ją z przyjaciółką. - Cztery razy.
- Cztery? - Rozszerzonymi ze zdumienia oczami Darcy spojrzała w kierunku kuchni,
jakby samym wzrokiem mogła przeniknąć drzwi i przyszpilić brata do ściany. - W takim razie
muszę przyznać, że jest lepszy niż myślałam. Nic dziwnego, że wyglądasz dziś na taką
odprężoną.
- Czuję się wspaniale. To naprawdę widać?
- Wystarczy na ciebie spojrzeć, Och, mam klientów. - Darcy niechętnie wstała. -
Przyniosę ci piwo i radzę spróbować kurczaka. Wszyscy go chwalą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]