[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jedynie chrząstka dzieliła czubek szpady Gabriela od tchawicy Keanona.
- Wez głęboki wdech, Keanonie - zaproponował Gabriel łagodnie. - To będzie twój ostatni.
W obliczu takiego zagrożenia zniknęły resztki lojalności Keanona.
- Powiedział tylko, że idzie po guwernantkę! - wychrypiał resztką tchu kamerdyner. - To wszystko,
co wiem! Przysięgam, to naprawdę wszystko, co wiem!
Gabrielowi przebiegł dreszcz przerażenia po plecach. Victoria była w jego domu. Czy Delaney o tym
wiedział? A może sądził, że nadal przebywa w wynajmowanym pokoju?
- Skąd Delaney wie, gdzie ona jest? - Gabriel zgrzytnął zębami.
- Nie mam pojęcia! Nie wiem! Klnę się na Boga, że nie wiem!
Tak wielu ludzi nic nie wie.
- Czy w tej chwili są na poddaszu jakieś przetrzymywane kobiety, Keanonie?
- Nie! Nie! Nikogo tam nie ma.
Z pewnością jednak poddasze było przygotowane na przyjęcie kobiety.
Na przyjęcie Victorii.
- Czy przyglądasz się, jak Delaney je gwałci? spytał Gabriel łagodnie.
Czas uciekał, puls odmierzał mijające sekundy.
- Ja nie, ale... pani Thornton tak!
Istnieją kobiety i mężczyzni, którzy czerpią przyjemność z nieszczęścia innych ludzi. Gabriel z
łatwością był w stanie sobie wyobrazić, że Mary Thornton do nich należy.
- Co Delaney robi z tymi kobietami, gdy się nimi znudzi? Oddaje je tobie? - spytał.
- Nie... - Keanon wiedział, że nie warto kłamać. - Tak. Nie wyrządzam im krzywdy. Słowo daję, nie
krzywdzę ich.
Po ospowatej twarzy kamerdynera spływał pot. Serce Gabriela ścisnęła lodowata obręcz.
Rany się goją, wspomnienia pozostają.
Zgwałcone guwernantki wolą zapewne nie pamiętać o tym, co je spotkało.
- Zabijasz kobiety Delaneya i Mary Thornton?
- Nie, nie! - Kamerdyner wywrócił wyłupiastymi oczami. - Pan Delaney daje im pieniądze i wysyła
je na wieś. Ja tylko odprowadzam te panie do pociągu. Przysięgam! Mogę powiedzieć, do jakiej
miejscowości kupują bilet.,.
Gabriel uderzył głową Keanona o ścianę. Kilka oprawionych w srebro i szkło zdjęć spadło na
podłogę.
Gabriel przyglądał się przez chwilę fotografii mężczyzny, który pod drzewem obejmował kobietę.
Rysy jego twarzy były rozmazane. W cieniu wydawało się, że ma czarne włosy. Twarz kobiety było
wyraznie widać. W reku trzymała słomkowy kapelusz.
Czy mężczyzna na zdjęciu to Mitchell Delaney?
Czy Delaney ma czarne włosy?
Czy Delaney to drugi mężczyzna?
Gabriel odwrócił się.
Kobieta na zdjęciu to siostra Delaneya - żywe ucieleśnienie angielskiej matrony. Miała niewiele
ponad trzydzieści lat. Jasno-brązowe włosy nosiła upięte na czubku głowy w luzny węzeł. Wyglądała
godnie w doskonale skrojonej białej bluzce i ciemno-zielonej wełnianej spódnicy, maskującej
niedoskonałości figury: wąskie biodra i słabo zaznaczoną talię.
Pani Collins przyglądała się tej scenie z wysokości ósmego stopnia schodów. Była naprawdę w
szoku.
Właśnie poznała straszliwą tajemnicę. Jej brat był w rodzinie czarną owcą.
Gabriel odwrócił się i opuścił rezydencję.
Przypomniał sobie Victorię i liznięcie jej języka, kiedy wspólnie kosztowali jego nasienie.
Przypomniał sobie listy, które pisał Delaney, obiecujące nieszczęsnym kobietom rozkosz i opiekę.
Charakter pisma był inny niż na jedwabnej serwetce. Niemniej liścik na serwetce wcale nie musiał
wyjść spod ręki drugiego mężczyzny.
Przy tym samym stoliku siedział Gerald Fitzjohn i to on mógł napisać wiadomość dla Gabriela.
To wszystko nie miało znaczenia.
Delaney. Drugi mężczyzna.
Człowiek, który poszedł po guwernantkę.
Człowiek, który poszedł zabrać Victorię. Tej nocy.
Przez żółtą mgłę przebiły się światła dwóch latarni
Gabriel gestem i głośnym okrzykiem zatrzymał zbliżającą się dorożkę.
Jazda spowitymi we mgle ulicami ciągnęła się bez końca.
Powiedział, że idzie po guwernantkę" - wystukiwały koła dorożki! Po bruku.
"Chciałam, żeby mnie pan pieścił. Czy w związku z tym muszę umrzeć?"
Gabriel wyskoczył z dorożki, nim się zatrzymała.
- Hej szefie! - zawołał woznica. - Jest mi pan winien dwa szylingi!
Zatopiony w myślach Gabriel nie usłyszał rozpaczliwego wołania dorożkarza.
W gęstej mgle rozległo się bicie zegara - Big Ben obwieszczał ósmą. Za godzinę otworzą się podwoje
Domu Gabriela.
Korzystając z prywatnego klucza. Gabriel wszedł do środka. Za nim wdarł się do ciemnego wnętrza
żółty obłok mgły. W korytarzu unosił się zapach pasty do podłogi i pieczonego jagnięcia.
Kryształowy żyrandol nad schodami do pokoi gościnnych rzucał prążkowane światło w głąb ciemnej
pieczary salonu. Białe jedwabne obrusy lśniły jak śpiące duchy. W świetle jedynej płonącej świecy
siedział czarnowłosy mężczyzna. Na oparciu krzesła wisiał czarny wełniany płaszcz. Pod czarnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]