[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alcatraz przez cały czas cieszy się legendą wiezienia z którego nie można
uciec. Już same światła dochodzące z wyspy sprawiają ,że mam ochotę uciekać.
Myślę o tym by wskoczyć do wody razem z mamą i Clarą, i zaryzykować ale inni
mnie uprzedzają.
To ta para, Brian i Lisa, ci których rozdzieliła sieć. Serce mi wali z
nadzieją ,że im się uda. Nie jesteśmy aż tak daleko, więc może dopłyną do brzegu,
no chyba ,że wcześniej zamarzną.
Ale skorpiony są szybsze. Tak szybkie ,że trzy z nich wbijają żądła gdy
tylko ich ofiary zrywają się z miejsca. Chociaż ich nie gonią. Pozwalają im
dokonać swojego wyboru. Wiem ,że paraliż wymaga trochę czasu, ale wiem też
,że niewyobrażalny ból i sztywność ciała rozpoczyna się prawie natychmiast. Gdy
para dociera na skraj łodzi, nogi odmawiają im już posłuszeństwa.
Skok w tej sytuacji byłby samobójstwem. Sparaliżuje ich na długo przed
tym tym nim osiągną brzeg. Ale ich drugą opcją jest pozostanie na łodzi, gdzie
będą bezwładni i pozostawieni na łaskę skorpionów.
Ciężka sprawa. Naprawdę mi ich szkoda. Nie wiem co wybrałabym na ich
miejscu. Oni decydują się zostać. Brian opiera się o reling, tak jakby chciał
skoczyć ale nie miał już sił by to zrobić. Lisa kładzie się na pokładzie obok niego.
Rozumiem to. Teraz każdy kto żyje jest ocalałym. Zrobili co musieli by
dotrzeć tak daleko, i nic nie mogą poradzić na to ,że chcą dalej próbować. Brian
ześlizguję się i kładzie obok Lisy, jego mięśnie drgają gdy traci nad nimi kontrolę.
Skorpiony w większości ich ignorują, wydają się znudzone tym wszystkim,
niektóre zrywają się do lotu a niektóre dopiero nadlatują i lądują na pokładzie.
Jeden pochyla się i zrywa okulary z twarzy Briana. Próbuje nałożyć je sobie
do góry nogami, kiedy spadają, podnosi je i próbuje ponownie. Tak jakby nie dość
dziwacznie już wyglądał z ciałem mężczyzny, owadzimi skrzydłami i skorpionim
ogonem. Teraz rozgląda się wokoło z rozbitymi okularami założonymi na odwrót.
Bez mojego miecza czuję się dziwacznie nago. Ciągle dotykam futra
pluszowego misia i przypominam sobie ,że już go tam nie mam. Siedzę pomiędzy
mamą i Clarą, trzy nieuzbrojone kobiety w otoczeniu potworów.
Jeszcze kilka miesięcy temu, turyści siedzieli na tej łodzi z telefonami i
aparatami, pokrzykując na dzieciaki, całując się pod gwiazdami. Prawdopodobnie
paradowali tutaj, w swoich nowo zakupionych podkoszulkach zupełnie
nieprzygotowani na zimny wiatr w San Francisco.
Teraz nie ma tu prawie żadnych dzieci a te które są raczej nie myślą o
bieganiu. Jest tu tylko kilka starszych osób, i jedna czwarta całego tłumu to
kobiety. Wszyscy wyglądają tak jakby nie myli się zbyt długo, pewnie też już
dawno nic nie jedli, ale nasza uwaga skupia się tylko i wyłącznie na skorpionach.
Na razie zostawiają nas w spokoju. Większość z nich nie jest barczysta i
silna tak jak wyobrażałam sobie, że powinien wyglądać każdy potwór. Niektóre są
naprawdę dość chude. Raczej nie zostały stworzone po to by polować na swoją
zwierzynę. Są zaprojektowane tak by jako broni używać głównie swojego żądła.
Wszystkie mają ogony które sprawiają ,że wyglądają jakby były na
sterydach, grube i wypakowane mięśniami, nienaturalnie wypukłe i groteskowe.
Kiedy przyglądam się bliżej, widzę krople jadu sączące się z żądła.
Jeden ze skorpionów nosi spodnie. Ale ubrał je tył na przód, a z rozpiętego
rozporka zwisa ogon. Jest w tym obrazku coś co mnie niepokoi ale nie wiem do
końca co to takiego. Kiedy skorpion podciąga do góry spodnie swoimi zbyt ludzko
wyglądającymi dłońmi, coś błyszczy. Gdy zdaje sobie sprawę co to jest moje serce
zamiera. To obrączka. Co obrączka ślubna robi na dłoni potwora?
Musiał ściągnąć to z palca którejś z ofiar. Jak zwierzę bawiące się zabawką.
A może odkrył ,że dobrze się tym bije ludzi, jak kastetem. Tak, pewnie chodzi o
to.
I zapewne to czysty przypadek ,że nosi ją na właściwym palcu.
Za kilka minut widać już światła Alcatraz. Kołyszę się tył na przód tak jakby
to mogło spowolnić łódkę. Gdy w końcu przybijamy, drżę już na całym ciele.
Moja wyobraznia pracuje na pełnych obrotach kiedy myślę o tym co może
nas tu spotkać, próbuje powstrzymać nadpływające obrazy ale nie mogę.
Wyspa wydaje się być gigantyczną kamienną skałą. Woda jest pewnie tak
lodowata, że zaraz wpadłabym w hipotermię, nie wspominając już o rekinach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]