[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mmm. Pyszne - stwierdziła. - A jakie jest nadzienie do tego?
- Ach! - Robert postawił obok talerzyka z ciastem dwie małe miseczki.
Wskazał pierwszą z nich i powiedział: - Czekoladową makadamię
przekładamy ganache, kremem maśla-no-kawowym i posypką z
orzechów makadamia. Bardzo wyszukane połączenie. Natomiast
czekoladowa rozpusta łączy się z klasycznym zestawem: czekoladowe
ganache i malina.
Tym razem Vanessa szybko zanurzyła łyżeczkę w kremowym
ganache, żeby Jax nie miał możliwości znów jej nakarmić. Dla dobra
sprawy poszedł w jej ślady i też spróbował nadzienia, ale nie byłby w
stanie powiedzieć Robertowi, czy smakuje ono jak kokos, czy jak błoto.
Jego uwagę całkowicie pochłaniała Vanessa.
Wyciągnęła łyżeczkę z ust, ale w kąciku została jej odrobina
nadzienia. Jax starł ją kciukiem. Znów mu się wydawało, że na moment
wstrzymała oddech. Ale tym razem, gdy ich oczy się spotkały, malowało
się w nich znów zepchnięte wcześniej w głąb pożądanie.
Jax miał wielką ochotę zwalić na Roberta wybór cholernego tortu, a
samemu zaciągnąć Vanessę do sypialni.
Skosztowali jeszcze kilku innych kombinacji i ostatecznie
zdecydowali się na lekkie kokosowe ciasto z nadzieniem haupia i włoską
polewą śmietankowo-maślaną. Nawet gdyby Jax nie wiedział, że jego
siostra uwielbia kokosy, domyśliłby się, że Vanessa wybrała tort ze
względu na upodobania Lucie, a nie własne. Dzięki pewnym subtelnym
znakom mógł z dużym przekonaniem powiedzieć, że prywatnym
faworytem Vi była czekoladowa rozpusta, a co więcej, że w ogóle lubiła
połączenie owoców i czekolady. Postanowił o tym pamiętać.
- Bardzo dziękuję, Robercie - powiedziała Vanessa i wstała z miejsca.
- Przekaż proszę w kuchni, że wszystkie były przepyszne. Bardzo
doceniam, że tak się staraliście.
- Ależ uwierz, cała przyjemność po naszej stronie. A teraz idzcie zająć
się sobą. Do zobaczenia wkrótce!
Jax też się podniósł. Zaczekał, aż Vanessa z Robertem uścisną się i
cmokną na odległość w policzki, po czym uścisnął konsultantowi dłoń i
skierował się z Vi do wyjścia z restauracji.
- Ojej, byłbym zapomniał! - Odwrócili się i zobaczyli, że Robert idzie
w ich kierunku ze zmartwioną miną. - Obawiam się, że mam złe wieści.
Zaniepokojona Vanessa zerknęła na Jaksa.
- Co się stało?
- Rozmawiałem dziś rano ze znajomym i niestety nie może zastąpić
mnie na drugim ślubie. W ostatniej chwili wrobiono go w udział w
odnowieniu przysięgi małżeńskiej czy coś takiego. Strasznie mi przykro.
Wybaczycie mi? Naprawdę bardzo chciałem przyjść.
Vanessa odetchnęła z wyrazną ulgą i zauważalnie rozluzniła ramiona.
Na szczęście w oczach Roberta wyglądało to zapewne na rozczarowanie.
- Ależ w ogóle się nie przejmuj, Robercie. Rozumiemy to, prawda,
Reid?
Jax z trudem wszedł w rolę.
- Tak, tak - zapewnił. - Rozumiemy całkowicie. Mus to mus, prawda?
- Sam do końca nie wiedział, co to miało do cholery znaczyć, ale tylko to
przyszło mu na poczekaniu do głowy.
Vanessa i Robert przez kilka sekund wpatrywali się w niego w
osłupieniu, po czym jednocześnie postanowili zignorować jego słowa i
kontynuować temat z większym zaangażowaniem. W końcu wszystko
zostało powiedziane i Vanessa z Jaksem mogli wreszcie wyjść.
Zaraz za drzwiami odezwała się jej komórka. Dzwonił chyba jakiś
klient, a sądząc po odpowiedziach Vi, szykował się jej pracowity wieczór.
Jax wsunął ręce do kieszeni i ruszył za Vanessą. Uśmiechnął się pod
nosem. Nie ma mowy, żeby dał się ignorować przez resztę wieczoru.
Czas opracować plan działania.
Vanessa siedziała zaczytana w aktach i gryzła końcówkę długopisu.
Weszło jej to kiedyś w nawyk. Wszystkie jej ołówki i długopisy
wyglądały tak, jakby dobrały się do nich szczury. Gdy została
prawniczką, udało jej się tego oduczyć. Za żadne skarby nie chciała, żeby
oponenci w sądzie zobaczyli, jak obgryza przybory do pisania. Mogliby
pomyśleć, że się denerwuje lub jest nieprzygotowana.
Ale proszę, pracowała od pół godziny, a jej długopis znów wyglądał
jak po natarciu bobrów. Cholera.
Otworzyły się drzwi do łazienki. Zerknęła dyskretnie spod rzęs... i
natychmiast tego pożałowała.
Jackson wyszedł spod prysznica i skierował się do otwartej sypialni.
Miał tylko ręcznik... którym wycierał sobie włosy. Vanessa zacisnęła
zęby, żeby nie ślinić się na widok lśniącego, boskiego ciała, którego
Jackson nawet nie starał się zasłonić. Usłyszała, że otwiera szufladę, a
potem ją zamyka. Modliła się, żeby postanowił ubrać się w łazience, ale
zaraz potem sama się za to sklęła.
Pogwizdując refren piosenki Don 't Cha Pussycat Dolls, Jax poszedł z
powrotem do łazienki z parą krótkich spodenek i białym podkoszulkiem
w ręce - dzięki Ci, słodki Jezu!
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Vanessa jęknęła sfrustrowana.
Nie była w stanie się skoncentrować, gdy Jackson znajdował się w
pobliżu. Rozpraszał ją i działał jej na nerwy. Głównie dlatego, że był
przystojny jak sto diabłów i prawie nigdy nie nosił koszuli. Jak niby miała
się skupić,
skoro paradował bez przerwy na wpół nagi jak jakiś pieprzony
hawajski bożek?
Nawet jeśli miał świadomość, że się na niego gapi, to nie dał tego po
sobie poznać, tylko w takim razie po jaką cholerę wracał na golasa do
łazienki? Dziad pewnie wiedział, że Vanessa na niego patrzy.
Od wyjścia z hali sportowej starała się traktować go z rezerwą. Nie
była zachwycona faktem, że atak na Danny'ego do tego stopnia
wyprowadził ją z równowagi. Owszem, nie pochwalała sposobu, w jaki
Jax załatwił sprawę. Ale na samą myśl o tym, że mógłby mieć ukryte
skłonności do agresji, robiło jej się również słabo, co zupełnie zmieniało
postać rzeczy. To wszystko nie powinno jej aż tak ruszać.
Bo jeśli ruszało, to mogło oznaczać tylko jedno: zaangażowała się
emocjonalnie w tę relację.
Przypomniała sobie degustację tortów. Jackson był bardzo czuły.
Delikatny dotyk jego ust na dłoni sprawił, że cała sala przestała dla niej
istnieć i został tylko złoty blask jego oczu. Gdy karmił ją ciastem, gest ten
wydał jej się zdecydowanie zbyt intymny i zmysłowy. A kiedy otarł jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]