[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Coś jednak dzisiaj zrobiliśmy - powiedział Charlie, gdy zaczęli się rozchodzić. - Co
byście powiedzieli na małego drinka czy herbatę przed snem?
- Muszę zadzwonić do domu - mruknął Tom. Jego żona
miała rodzić niebawem.
Joe również rzucił się w stronę windy.
- A ja do Fran!
Tym lepiej, pomyślał Charlie.
- A ty, Cassie?
Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Dzięki, ale jestem zmęczona.
Ruszyła spiesznie w ślad za Joe i Tomem.
- Odrobina piwa przed snem nie zawadzi - powiedział Scott.
- Akurat! - Charlie zrobiÅ‚ surowÄ… minÄ™. - JesteÅ› za mÅ‚o¬dy na piwo - krzyknÄ…Å‚ i popÄ™dziÅ‚
w stronÄ™ windy, zosta¬wiajÄ…c zdumionego chÅ‚opaka. ZdążyÅ‚, zanim drzwi siÄ™ za¬mknęły.
Cassie patrzyła w ścianę za nim, jakby był powietrzem.
- ZdawaÅ‚o mi siÄ™, że wybieraÅ‚eÅ› siÄ™ na drinka. - Joe spoj¬rzaÅ‚ na niego, nic nie
rozumiejÄ…c.
- Odechciało mi się - warknął Charlie. Miał nadzieję, że Joe zostawi go w spokoju, ale
kiedy winda zatrzymała się na drugim piętrze, przyjaciel spojrzał nań wyczekująco.
- To już nasze piętro-powiedział.
- Wiem o tym, Joe. Chcę zwiedzić hotel. Wygląda mi na całkiem stary. Chyba
zbudowali go z pięćdziesiąt lat temu.
Do Joe wreszcie dotarło, o co mu chodzi.
- Rozumiem! - Skinął głową i łypnął okiem na Cassie.
Co za kretyn! - pomyślał Charlie. Bał się na nią spojrzeć.
Joe puścił drzwi i winda znowu ruszyła. Cassie stała w milczeniu.
- Mogę z tobą podjechać?
Wcale nie miała ochoty, ale nie chciała być niegrzeczna.
- To hotelowa winda w wolnym kraju. - WzruszyÅ‚a ra¬
mionami.
- JesteÅ› zadowolona z dzisiejszej sesji?
- Tak sobie.
Charlie pomyślał, że musi zaryzykować. Nie ma sensu owijać w bawełnę; za chwilę będzie
jej piętro i pozostanie mu tylko się pożegnać.
- Posłuchaj, Cassie. Przykro mi, że coś się między nami
popsuło. Wiem, że to zabrzmi śmiesznie, ale po prostu się
przestraszyłem. Nie gniewaj się, proszę.
A więc jednak! - pomyślała Cassie.
Charlie zajrzał jej w twarz, starając się wyczytać z niej reakcję na swoje słowa, ale
pozostawaÅ‚a nieporuszona. Wy¬glÄ…daÅ‚a dziÅ› szczególnie atrakcyjnie i Charlie na myÅ›l, że być
może ominęła go okazja, poczuł niemal fizyczny ból. Jeśli przez swoją głupotę straci Cassie
na zawsze, nigdy sobie tego nie daruje.
Nie zdawał sobie sprawy, ile ją kosztuje ten kamienny spokój. Cassie miała wielką ochotę
zawołać:  Było, minęło, Charlie, wcale się nie gniewam i dalej cię bardzo lubię" albo coś w
tym rodzaju. Zamiast tego powiedziaÅ‚o jej siÄ™ coÅ› zupeÅ‚¬nie innego.
- Tak to już jest: wszystko, co dobre, nie trwa długo,
prawda? Musimy się z tym jakoś pogodzić, jesteśmy w końcu
dorośli.
Kiedy winda zatrzymała się na jej piętrze, wyskoczyła z niej jak z procy. Ale Charlie był
czÅ‚owiekiem upartym. Nie¬wiele myÅ›lÄ…c, ruszyÅ‚ w Å›lad za niÄ…. Oboje zatrzymali siÄ™, gdy
stanęła przed drzwiami pokoju.
- W porzÄ…dku, Charlie, nie gniewam siÄ™, ale teraz daj mi
spokój - powiedziaÅ‚a i zaczęła przetrzÄ…sać torebkÄ™ w poszuki¬
waniu klucza.
Ku swemu zdumieniu czuł w głowie kompletną pustkę. Po raz pierwszy w życiu nie
wiedział, co powiedzieć.
- Cassie, mnie chodzi tylko o to, żebyś była szczęśliwa
- wykrztusił. - Jeżeli będziesz szczęśliwa z tym profesorem, to... - Dalsze słowa nie
przeszły mu przez gardło.
Mówi o Jeffie, ale myśli o sobie, przemknęło jej przez głowę. Chce się wycofać, ale tak,
żeby nie było jej przykro. Cóż, niech i tak będzie. Tylko lepiej dla nich obojga.
- Nie martw siÄ™ o mnie, Charlie. Jest mi dobrze. Dlaczego
nie miałabym być szczęśliwa?
To stawaÅ‚o siÄ™ nie do wytrzymania. Nie byÅ‚a w stanie spoj¬rzeć mu prosto w oczy; baÅ‚a
się, że wyczytałby z nich, że kłamie. Wsunęła klucz w otwór zamku.
Charlie nie potrafił powstrzymać westchnienia zawodu. Zrezygnowany pokiwał głową.
Czego w końcu oczekiwał? %7łe rzuci mu się ze szlochem w ramiona? Dalsza rozmowa
stawa¬Å‚a siÄ™ bezprzedmiotowa. ZnalazÅ‚a sobie kogoÅ›, z kim byÅ‚o jej dobrze. Sama przed [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl