[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Albo zignorował mój komentarz, albo tak czy siak już zamierzał kończyć.
 Ale już nie będę się z tym godził.
Wypuściłam powoli powietrze i napięłam wszystkie mięśnie.
 Jak to?
 Nie ufasz mi. Ale to nie jest jeszcze najgorsze. Bo na dodatek masz o mnie bardzo złe
zdanie, skoro przechodzi ci choćby przez myśl, że mógłbym planować seks z jakąś dziewczyną,
podczas gdy w moim łóżku leży inna, ubrana w mój własny podkoszulek. Jeśli tak, to znaczy, że
w ogóle mnie nie znasz.
Tym razem wzdrygnęłam się z innego powodu.
 I to mnie boli  dokończył.
Patrzył mi w oczy. Ja próbowałam, choć z trudem, oddychać, a potem on się odwrócił i
odszedł. Patrzyłam, jak idzie do schodów, a potem wchodzi na górę. Trzasnęły drzwi.
Nie wiem, jak długo tam stałam, zanim objęłam się ramionami. Zamknęłam oczy, już nie
tyle wściekła, co zagubiona. Jak to się stało, że najpierw to ja byłam tą skrzywdzoną, a on tym
złym, a nagle to on się wściekał, a ja byłam winna? Przecież nic złego nie zrobiłam!
Czy zrobiłam& ?
Czy wyciągnęłam wnioski? Nie słyszałam wszystkiego, co mówił do Aimee. Tylko
strzępy. Przeprosił za sobotę. Powiedział, że to się już nie powtórzy. Ale czy to miało
wystarczyć? Nie wiedziałam. W tym problem, nie wiedziałam.
Nie wiem, jak długo trwało, zanim zebrałam się na odwagę i powoli weszłam po
schodach. Spodziewałam się, że drzwi do sypialni będą zamknięte, ale nie.
To drugi pokój był zamknięty. Ruszyłam w stronę drzwi, żeby zapukać, ale zatrzymałam
się i zamarłam, sparaliżowana brakiem decyzji. Stałam przed drzwiami z rękami skrzyżowanymi
na piersi, ale nie wiedziałam, co powiedzieć, jak już zapukam, a on mnie wpuści. Wciąż tliły się
we mnie iskierki gniewu, zmieszane ze wstydem i poczuciem zagubienia.
Nasłuchiwałam ruchu zza drzwi i raz mi się wydawało, że usłyszałam kroki. Zastygłam,
oczekując, że otworzy, ale po chwili zrozumiałam, że to się nie wydarzy.
Zagryzłam dolną wargę, zamknęłam oczy i postałam tak jeszcze chwilę, bo naprawdę nie
miałam pomysłu, co dalej, a potem wróciłam do sypialni i wlazłam do łóżka. Zajęłam swoje
miejsce i czekałam, wpatrzona w zegarek na stoliku nocnym. Minuty mijały i w końcu się
położyłam, twarzą do otwartych drzwi. Wszystko było nie tak. To, że leżałam sama w jego łóżku,
wściekła na niego, a on na mnie.
Przełknęłam ślinę, ale gula z gardła nie chciała zniknąć, a jak następnym razem
zamrugałam, rzęsy mi zwilgotniały. I policzki też. Wzięłam jego poduszkę, przytuliłam do piersi
i zamknęłam oczy. Czułam się całkiem pusta, kiedy tak leżałam i zastanawiałam się, jak to się
stało, że nagle wszystko się tak popsuło i co mam zrobić, żeby to naprawić.
W końcu wszystkie myśli zlały się w jedną i zasnęłam. Zniło mi się, że chodzę po domu i
wołam Jaxa, ale jego nigdzie nie ma i nie zwraca na mnie uwagi. Jak ten sen się skończył, śniło
mi się, że mnie dotyka, głaszcze po głowie i delikatnie wkłada mi włosy za uszy. Potem czułam
jego usta na policzku.
To było tak rzeczywiste, że kiedy się obudziłam, z przekrwionymi oczami, wydawało mi
się, że leży obok mnie. %7łe miejsce obok nie będzie zimne. Ale było. Wciąż przyciskałam do
piersi poduszkę, a Jaxa nie było.
Nie chciało mi się wstawać.
Wydawało mi się, że spałam tylko kilka minut i piekły mnie oczy, a w gardle i ustach
miałam całkiem sucho. Bolało mnie w skroniach. Od razu zaczęłam myśleć o tym, co się stało i o
tej akcji z Aimee. W dziennym świetle bez trudu mogłam przyznać, że Jax miał rację. Nie
miałam doświadczenia w takich sprawach. Nie rozumiałam różnic pomiędzy konkretnymi typami
związków. Nie z autopsji. Wiedziałam tylko tyle, ile podejrzałam u przyjaciół.
Miał rację w tylu sprawach.
W sobotę miałam prawo się na niego wściec, ale też nie dałam mu szansy na wyjaśnienia,
a teraz przeprosił. Nie miał wpływu na Aimee. Przecież jej nie zapraszał.
Mocniej objęłam poduszkę.
Teraz, kiedy już nie byłam wściekła, przyznawałam, że nie słyszałam wszystkiego, co
powiedział. Naprawdę o tym wiedziałam. Tyle, że nie robił dość, żeby ją powstrzymać. Ale nie
zrobił też nic złego.
Wczoraj się za mną wstawił.
Przeprosił i powiedział, że czuje się jak gówno.
Wyjaśnił wszystko.
Musiałam z nim porozmawiać bez wrzasków, bez histerii i słuchając, co mówi.
Puściłam poduszkę, wyszłam z łóżka i przeszłam na bosaka na korytarz. Drzwi do pokoju
były otwarte, a jego nie było. Poszłam do schodów, zeszłam na dół i przeszłam przez cichy salon
do kuchni.
Tu też go nie było.
Serce zaczęło mi szybciej bić i trochę mnie zemdliło. Rozglądałam się. Gdzie on jest?
Dom nie był na tyle duży, żebym mogła go nie znalezć. Podeszłam do okna, odsunęłam białe
zasłonki i wyjrzałam spomiędzy listewek żaluzji. Z zapartym tchem rozejrzałam się po parkingu.
Raz, a potem drugi. Nie było jego pick-upa.
Nie było.
Jax zniknął.
Rozdział 12
Nie wiedziałam ani co robić, ani co myśleć.
Jax wyszedł bez słowa. Nie zostawił kartki ani nie nagrał się na pocztę głosową. Po prostu
poszedł, nie budząc mnie i chociaż nie było to może nic strasznego, bardzo mnie zasmuciło.
Usiadłam na brzegu kanapy i przypomniałam sobie, co powiedział. %7łe nie może
uwierzyć, jak go oceniam i że wcale go nie znam.
Wbiłam paznokcie w skórę dłoni. Był naprawdę wściekły. Poszedł taki wściekły spać.
Czy co tam robił w swojej dodatkowej sypialni. Wcześniej powiedział parę głupot. Wiedziałam,
że niektórych słów nie da się cofnąć ani zapomnieć.
Czy to już był ten moment?
Tak to się miało skończyć?
O mój Boże.
A jeśli chciał, żeby już mnie tu nie było, kiedy wróci? A ja byłam, siedziałam na kanapie,
cały czas w jego podkoszulku, jak głupia. To przecież możliwe. Był wściekły, bo sugerowałam,
że cały czas się bzyka z Aimee.
Zerwałam się i drżącymi rękami odgarnęłam włosy z twarzy. Jax był miły. Naprawdę.
Nie chciał robić sceny. Cały czas był przyjazny dla Aimee, dopóki nie zaczęła mnie wyzywać.
Tak, pewnie wolałby, żebym sobie poszła.
Boże, on mnie bronił, a ja byłam taka& durna.
Weszłam na górę, zdjęłam jego podkoszulek i rzuciłam na łóżko. Szybko się ubrałam,
związałam włosy w niestaranny koczek i spakowałam torbę.
Zapięłam ją, choć rzeczy się z niej wylewały, ale potem na chwilę się zatrzymałam, bo
jakiś głosik w głowie mi mówił, żebym zwolniła i się zastanowiła, bo może przesadzam. A
jednak za bardzo się bałam, że wolałby, żeby mnie tu nie było, jak wróci.
Już miałam wychodzić, ale jeszcze się cofnęłam po ten podkoszulek, w którym spałam.
Potem złapałam torebkę i wyszłam.
Myślałam o tylu rzeczach naraz, że początkowo się nie zorientowałam, dokąd jadę.
Dopiero potem rozpoznałam, dokąd wiedzie mnie podświadomość.
Do domu mamy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl