[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z premią uzależnioną od tempa prac. Ale to naukowiec. Nie
pieniądze go motywują.
- A czego chce?
- Swobody. Zależy mu na tym, żeby nie musiał pisać książek ani
uczyć.
- Od dawna pracuje nad tymi wynalazkami?
- Od lat - uśmiechnął się Dylan.
- I to właśnie chciałem zobaczyć. Słynny zabójczy uśmiech
Barrowsa.
Dylan poczuł, jak dobry humor odpływa. Wzruszył ramionami i
uniósł kufel. Czuł na sobie zaciekawione spojrzenie Michaela.
- Jak Alisa? - spytał niedbale przyjaciel.
- Lepiej. Mniej więcej wróciła do normy. Michael i Justin wymienili
spojrzenia.
- Do jakiej normy? - spytał Justin.
Gwar rozmów i brzęk kieliszków dziwnie kontrastował z głuchą
pustką w sercu Dylana.
- Przypomniała sobie wszystko i wyprowadziła się do swojego
domu.
Dylan czuł ciężar ich spojrzeń.
- Przykro mi - mruknął Michael.
- Ciężka sprawa - zgodził się Justin. Dylan wzruszył ramionami.
- Wiedziałem, że tak będzie. To była tylko kwestia czasu.
- Kiedy się wyprowadziła? - odezwał się Justin.
- Parę dni temu. - A miał wrażenie, że minął cały rok.
96
R S
- Co mówiła, jak do niej zadzwoniłeś? - spytał Michael. Dłoń
Dylana, podnosząca kufel do ust, znieruchomiała.
- Nie dzwoniłem do niej. Mówiła, że musi wszystko przemyśleć.
Michael popatrzył na niego jak na wariata.
- I pozwolisz jej myśleć samej?
- No, tak. Gdyby chciała, żebym był obok, toby została. Michael i
Justin znowu wymienili spojrzenia.
- Co znowu? - Zirytowany Dylan dopił piwo. Justin odchrząknął.
- Wiem, że w kółko z kimś się umawiałeś, ale nie słyniesz raczej z
zawierania długotrwałych związków.
- A ty tak? - odgryzł się Dylan.
- Ja mam żonę, którą kocham - powiedział Justin. - A ty nie.
Dylan zacisnął pięści i wepchnął je do kieszeni spodni.
- Czyli teraz jesteś ekspertem od kobiet.
Justin uniósł dłoń.
- Nie, ale trochę się nauczyłem. Przede wszystkim tego, że nie należy
zostawiać kobiety samej, kiedy jest na ciebie zła. To się nazywa - nie
ryzykować niepotrzebnie.
- Ma rację - odezwał się Michael. - Kobiety mają bujną wyobraznię.
Gdybym odsunął się od Kate zaraz po naszym ślubie, zostawiłaby mnie,
ani bym się obejrzał. Mówi, że to jedna z tych różnic między Marsem i
Wenus. Mężczyzna chce schować się w swojej jaskini, a kobieta
porozmawiać.
Dylan rozważał przez chwilę ich rady, po czym pokręcił głową.
- Nie widzieliście jej twarzy. Justin wzruszył ramionami.
- Skoro dobrze ci bez niej, to nie ma sprawy.
- To jej decyzja - odburknął Dylan ze złością.
97
R S
- Częściowo - wtrącił Michael. - Zależy, czy łatwo się poddajesz, czy
nie.
- Co to znaczy, że się łatwo poddaję? - Dylan zesztywniał, obrażony.
- To znaczy tyle, że cokolwiek wydarzyło się między wami w
przeszłości, nie zapomni, że byłeś przy niej, gdy tego potrzebowała. Chyba
że pozwolisz jej zapomnieć.
- Nie chcę jej wdzięczności. Justin wzniósł oczy do nieba.
- Wdzięczność można wykorzystać. Chcesz mieć tę kobietę czy nie?
Pozwolisz jej znowu odejść? Już to zrobiłeś. I co, lepiej ci?
- Nie.
- Jeśli chcesz zdobyć Alisę, musisz wykorzystać każdą przewagę.
Nie jesteś już dwudziestoletnim studentem i musisz zadbać, żeby jej o tym
regularnie przypominać. Wiem, że kobieta pragnie znalezć mężczyznę,
który zostanie przy niej, choćby nie wiem co się działo. Jeśli chcesz ją
mieć, to czeka cię walka twojego życia.
Michael pokiwał głową.
- Może to brzmi głupio, ale ja też musiałem się starać o własną żonę.
Zabierać ją na randki już po ślubie. A jak się przemogłem, okazało się, że
nie było tak zle. Ale wszystko zależy od ciebie, stary. Sam musisz
zdecydować, czy chcesz walczyć.
Alisa próbowała przemyśleć swój związek z Dylanem. Ale ile razy
próbowała położyć na nim krzyżyk jako na mężczyznie, który ją zdradził,
przypominała sobie, jaki był troskliwy, gdy leżała w szpitalu.
Przekonywała siebie, że był łajdakiem bez serca, po czym wspominała, że
pozwalał, by w jego posiadłości chore dzieci jezdziły konno.
98
R S
Wmawiała sobie, że nie można mu ufać. Dlaczego więc to właśnie
jego imię przypominało jej się w kryzysowych sytuacjach? Dyskutowała
tak ze sobą, sprzątając w środę wieczorem szafę w sypialni.
Nie rozumiał, jak ważna jest miłość. Może i to prawda - odezwało
się jej sumienie - ale czy kiedykolwiek zaznał trwałej miłości?
Nie potrzebował nikogo. Tak twierdził. Chyba jednak po prostu
chciał, by tak było.
Stanęła na palcach, by dostać się do najdalszego kąta górnej półki.
Znalazła tam małe pudełko, które wyciągnęła zaciekawiona.
Nie potrafiłaby zatrzymać go przy sobie. Ta myśl zmroziła ją. Serce
boleśnie zabiło i poczuła znany już smak strachu. Nie mogła uciec od
prawdy, chociaż przekonywała się, że to nie ma znaczenia, skoro wcale nie
chce być z Dylanem.
Odepchnęła przykre myśli, usiadła na dywanie i otworzyła pudełko
po butach. Było pełne listów, zdjęć, biletów do kina, na koncerty i zabawy.
Niektóre listy miały nadpalone brzegi, jakby wyciągnięto je z ognia.
To było pudełko poświęcone Dylanowi. Zauważyła, że nie ma
żadnych jego zdjęć w jej albumie. Przypomniała sobie, jak w środku nocy,
w domu mamy, zeszła cichutko po schodach do salonu, gdzie wciąż
żarzyło się w kominku. Od zerwania z Dylanem minęło parę tygodni, ale
wciąż płakała przed zaśnięciem. Była taka wściekła, że chciało się jej krzy-
czeć. Spali wspomnienia, by usunąć go z myśli i z serca. Pamiętała, jak
rzucała bezcenne pamiątki w płomienie, i patrzyła, jak ogarnia je ogień.
Po chwili poczuła panikę. Nie była jeszcze gotowa. Pogrzebaczem
zdołała uratować większość zdjęć i listów i schować Dylana do tego
pudełka. Był jej przyjacielem z dzieciństwa i pierwszym kochankiem, więc
zrozumiałe, że zawsze pozostanie w jej wspomnieniach. Alisa spojrzała na
99
R S
pudełko i puste miejsce na górnej półce. Bardzo małe miejsce w jej
wspomnieniach. Zamknęła pudełko.
Ktoś zadzwonił do drzwi, więc wepchnęła pudełko na półkę. Wciąż
nie chciała niszczyć tego fragmentu swojej przeszłości. Kiedyś będzie
musiała się zastanowić, dlaczego wciąż trzyma to pudło.
Wyjrzała przez wizjer i zamarła skonsternowana. Na zewnątrz stał
Dylan z bardzo zdeterminowaną miną. Powoli otworzyła drzwi.
- Cześć - powiedział, kiedy stała nieruchomo w progu. - Mogę
wejść?
- Jasne. O co chodzi?
- Miałaś czas na myślenie - powiedział. Wszedł do saloniku i usiadł
w fotelu. - Teraz czas porozmawiać.
Alisa była zaskoczona. Myślała o nim zdecydowanie za dużo przez
ostatnie kilka dni. Krzyczała na niego w myślach, przeklinała go i płakała
przez niego. Teraz miała okazję zrobić to w rzeczywistości.
- Nie jestem pewna, czy rozmowa to dobry pomysł.
- Dlaczego? - spytał, patrząc jej prosto w oczy. Odwróciła wzrok.
- Z powodu tego, co się stało - wyjaśniła.
- Czego? - spytał. - Tego, że cię nauczyłem łapać piłkę, że
przemycałaś mnie do domu na Samotnego jezdzca", że łaziliśmy po
błocie, że siedziałem przy tobie w szpitalu, że kochaliśmy się na studiach
czy że kochaliśmy się ostatnio. O co ci chodzi?
- Myślę o tym, co stało się na studiach.
- To tylko jedna sprawa - stwierdził.
- Ale ważna - oznajmiła. Nie pozwoli mu tego pomniejszać. -
Bardzo, bardzo ważna.
100
R S
- Zgoda - przyznał. - Miałaś czas pomyśleć o tym. Teraz czas jeszcze
raz porozmawiać.
Zmarszczyła czoło.
- Osiem lat temu nie rozmawialiśmy na ten temat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]