[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sumienia, że złamała dane słowo. Gdyby się przyznała, ulżyłoby jej, lecz Rafik nie czuł-
by się lepiej, gdyby wiedział, dlaczego brat uciekł.
Ilekroć pomyślała o młodszym królewiczu i jego tchórzliwym postępowaniu, z
gniewu zaciskała pięści. Nic go nie usprawiedliwiało. W życiu każdego człowieka jest
czas próby. Dla Hakima to był najważniejszy życiowy egzamin, którego nie zdał. To
R
L
T
straszne, gdy nie można pomóc osobie, którą się kocha, ale w krytycznych momentach
trzeba własne uczucia schować do kieszeni. Tak postępuje szczerze kochający człowiek.
Pózniej można rozpamiętywać własny ból, potem będzie dużo czas.
Teraz myśli Gabby skupiły się wokół Rafika. On przesłonił wszystko inne.
- Ludzie traktują miłość jako wymówkę, jakby wszystko usprawiedliwiała.
Gabby wystraszyła się, że czyta w jej myślach.
- Hakim twierdzi, że się zakochał, a on nie wie, co to miłość. - Rafik odwrócił
głowę i głośno sapnął. - %7łeni się z rozwódką... Rzekomo powiedziałem coś, co uświa-
domiło mu, że powinien tak postąpić. Dotychczas nie zastanawiał się nad konsekwen-
cjami swoich czynów. - Prychnął pogardliwie. - Ich dzieci będą głupie jak but z lewej
nogi.
- %7łeni się? Tego się nie spodziewałam.
Intrygowało ją, czy to prawda, czy Hakim tylko wymyślił taki pretekst.
- Mój brat jest skończonym idiotą.
- Jesteś zły, bo twój plan wziął w łeb - powiedziała Gabby.
- Nieprawda.
- Zawsze trzeba szukać plusów.
Rafik w duchu przyznał jej rację. Plusem jest to, że nie będzie świadkiem, jak
Gabby przysięga wierność jego bratu.
- Jaki jest tutaj? - zapytał.
Uważał, że Gabby cierpi, ale robi dobrą minę do złej gry.
- Hakim ożeni się, a przecież o to ci chodziło. Może żona będzie miała na niego
dobry wpływ.
- Już mi to obojętne.
Gabby pogładziła go po dłoni i chciała cofnąć rękę, ale Rafik ją przytrzymał.
- Hakim jest niepodobny do ciebie... mimo to zaufaj mu.
- Jak możesz jednym tchem mówić o nim i o zaufaniu?
- Nieważne. Każdy z nas popełnia błędy, on też. Może ta kobieta okaże się tą, któ-
rej on potrzebuje.
- Ona jest...
R
L
T
- Wiem. GÅ‚upia.
- Nieważne.
Gabby zdumiała się.
- Nieważne, kto będzie rządził Zantarą? Szkoda, że wcześniej tak nie myślałeś.
Niepotrzebnie się wygadałam.
Rafik zaczerwienił się.
- Postępowanie mojego brata wobec ciebie było...
Gabby ogarnęła wściekłość.
- Dlaczego udajesz, że jesteś zły, bo twój brat mnie wykorzystał? Nie bądz hipo-
krytą. Twoja troska o mnie jest nieszczera. Chodzi o to, że już nie możesz wszystkich
kontrolować, rozstawiać po kątach.
- Kontrolować?
- Masz bzika na tym punkcie. I jeszcze coś ci powiem. Ty też jesteś głupi. - Zmiała
się i płakała jednocześnie. - Zajmujesz się tym, co będzie po twojej śmierci... - Wyrwała
rękę i wierzchem dłoni otarła mokre policzki. - Zajmujesz się przygotowaniami, bo nie
chcesz w pełni przeżyć ostatnich miesięcy. A to wielka strata. Powinieneś wykorzystać
każdy moment...
Urwała, odwróciła się, przygryzła wargę. Rafik położył dłoń na jej ramieniu.
- Zostaw mnie - mruknęła, pociągając nosem. - Ja nie umieram.
Jak mogła coś takiego powiedzieć? Dlaczego nie ugryzła się w język?
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Rafik zmienił się na twarzy, ręka mu opadła.
- Teraz już chyba mogę jechać do Anglii - powiedziała Gabby półgłosem.
- Do Anglii? - powtórzył Rafik głucho.
Gabby przekrzywiła głowę, spojrzała w czarne oczy i przestała oddychać. Czy w
czarnych oczach naprawdę mignęło pożądanie? Może podniecenie Rafika nie było wy-
tworem jej fantazji...
- Nie ma sensu, żebym dłużej tu została, prawda?
Rafik patrzył na nią wzrokiem, z którego nie mogła nic wyczytać. Czuła się za-
wiedziona, ale wzruszyła ramionami i rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu.
- Potraktuję pobyt w Zantarze jako pouczające doświadczenie. Paul jest wolny,
więc osiągnęłam to, po co przyjechałam, a w dodatku miałam coś w rodzaju wakacji.
- Odjedziesz? - szepnÄ…Å‚ Rafik.
- Tak.
Pociągnęła nosem i zamrugała, aby powstrzymać łzy.
- Chcesz wrócić do domu?
- Nieważne, czego chcę. Lepiej powiedz, czego ty chcesz. - Uśmiechnęła się krzy-
wo. - Zachowujesz się, jakbym mówiła w nieznanym ci języku, a świetnie władasz an-
gielskim.
- Nie zawsze człowiek może mieć to, czego chce - oświadczył Rafik.
- Spróbuj udawać, że ty możesz. Zapomnij, że jesteś pierworodnym królewiczem,
zapomnij o obowiązkach wobec ojca i kraju. - Przyjrzała mu się. - Nie warto ci radzić,
prawda? Zawsze najpierw będziesz następcą tronu, a dopiero potem mężczyzną.
- Czasami marzę o tym, żeby było inaczej.
- Kto ci broni marzyć teraz? Zapomnij o Hakimie. Twierdziłeś, że nie tracisz czasu
ani wysiłku na sprawy poza twoją kontrolą.
- Nie sądziłem, że pilnie mnie słuchasz.
- Chłonęłam każde słowo.
- Twoja logika jest słaba.
R
L
T
- Mój rozsądek też, gdy rozmawiam z tobą dłużej niż minutę. Wiesz, że mam rację,
ale nie chcesz mi jej przyznać. Spróbuj na sekundę zapomnieć o obowiązkach. Wiem, że
to, co teraz powiem, zabrzmi jak bluznierstwo...
- Ale nic ciÄ™ nie powstrzyma i powiesz, prawda?
- Zapomnij o... ojczyznie. Zantara będzie istnieć długo po naszej śmierci. Choć raz
w życiu pomyśl o sobie.
- O sobie?
- Tak. Czego w głębi duszy pragniesz? W tej chwili nie chodzi mi o szczytne plany
królewicza, ale o czym marzysz jako człowiek. Gdyby ci powiedziano, że możesz dostać
to, czego pragniesz, co byś wybrał? Założę się, że nigdy o tym nie pomyślałeś.
Dążyła do tego, by ten niewolnik obowiązku choć raz w życiu postąpił samolubnie.
Rafik spojrzał na pięknie wykrojone czerwone usta. Co noc widział je w snach, a po
przebudzeniu cierpiał katusze.
- Nieraz myślałem - wyznał niechętnie.
- Naprawdę? Co to takiego? - Gabby uśmiechnęła się zachęcająco.
Rafik spuścił oczy. Długo milczał wpatrzony w czubki butów, a potem powoli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]