[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej o dzisiejszym spotkaniu i o tym, że potrzebna nam każda para rąk.
RS
134
Alex westchnął. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, a potem
palnął bez owijania w bawełnę.
- Amando, Kate pracuje. Niestety, nie ma czasu na pracę w twoim
komitecie... Bill, poczekaj sekundę! Muszę z tobą zamienić parę słów!
Amando, wybaczysz mi, prawda? - Uśmiechnął się z wysiłkiem, minął ją i
złapał Bilia za łokieć.
- Co? - Nawet w jego uszach głos przyjaciela zabrzmiał obco i obojętnie.
Alex zaciągnął go w kąt przy drzwiach, cały czas rozglądając się
podejrzliwie.
- Jedno słówko - szepnął. - Policja wypuściła podejrzanego. Uważaj na
siebie i upewnij się, że twoje alibi jest bez zarzutu, w porządku?
- Nie zrobiłem tego, Alex. - Bill wyrzucił to z siebie z mieszaniną
frustracji i cierpienia. - Chciałbym, żebyś mi uwierzył.
- Do cholery, wiem, że to nie ty. W innym wypadku nie ostrzegałbym
cię, baranie. Gdybym sądził, że go załatwiłeś, mógłbyś zejść na psy, a ja nie
skinąłbym palcem. Więc rusz tym swoim tępym mózgiem i pomyśl, komu
mogło zależeć na śmierci Hugh. Policja gorączkowo szuka kogoś, kogo się
da zapudłować. Nie chcę, żeby trafiło na ciebie, jasne? - Alex potrząsnął
nim z całej siły. - I przestań rozpaczać po Laurze. Jeśli po sześciu
miesiącach w Bośni nadal ci będzie na niej zależało, świetnie. Jeśli nie,
będziesz miał wystarczająco dużo czasu do namysłu. A przy okazji - Alex
jeszcze bardziej ściszył głos - nie słyszałeś ode mnie ani słowa. Obedrę cię
ze skóry, jeśli komukolwiek, komukolwiek, Bill, wspomnisz o naszej
rozmowie. Rozumiesz?
- Tak. - Uśmiechnął się z przymusem. Od śmierci Hugh był w depresji.
Zwiadomość, że przyjaciele wierzą w jego niewinność podniosła go na
duchu. - Dzięki, Alex. Przepraszam, że zachowywałem się jak... jak to było?
Jak baran?
- Owszem. - Twarz Alexa rozjaśniła się w uśmiechu. - No, ale to się
zdarza każdemu. Ty już wyczerpałeś swój limit. Głowa do góry! -
Potrząsnął nim lekko.
- Dobra. Słyszałem, co wczoraj zrobiłeś... No, o dziecku - dodał, widząc
puste spojrzenie przyjaciela. - To było coś. %7łołnierze tylko o tym
rozmawiają. Uważają cię za bohatera. - Uśmiechnął się krzywo. - Nawet
sobie nie wyobrażasz, jak to podniosło morale...
- Według Jossa postąpiłem jak baran - stwierdził Alex. - Właściwie ma
RS
135
rację, ale, do cholery, gdybyś zobaczył tego dzieciaka, postąpiłbyś tak samo.
- Potrząsnął głową i odszedł. Po drodze zamienił kilka zdań z Fergusem,
wysłuchał kawału Willa, podrapał za uchem Toby'ego - teriera. Tylko raz
zerknął ukradkiem na pułkownika. Joss nadal konferował z Henrym i nie
zwracał na nic uwagi.
Jak dobrze, że już nie pracują w sztabie, pomyślał. Wtedy nie mógłby
ostrzec Billa. I tak nie powinien tego robić. Miał nadzieję, że przyjaciel
potrafi trzymać język za zębami. Odstawił filiżankę. Już miał wychodzić,
kiedy nagła myśl sprawiła, że ponownie sięgnął po naczynie.
Uświadomił sobie, że w najbliższym czasie ma do załatwienia jeszcze
jedną sprawę. Czeka go spotkanie przy kawie ze swoimi ludzmi. Przedstawi
im Kate i porozmawia o problemach, które się pojawiły po przenosinach do
Irlandii Północnej. Nie, żeby miał coś przeciwko temu; nawet cieszył się na
spotkanie z nimi, tylko... będą marudzić, że z opóznieniem dociera do nich
korespondencja i tym podobne drobiazgi... A teraz ma tyle na głowie, i
jeszcze morderstwo Hugh. Najlepiej niech jego sierżant coś zorganizuje na
przyszły wtorek. I musi powiedzieć o tym Kate! To się jej spodoba...
Jednak Suzy uprzedziła go i jako pierwsza nakłoniła Kate do
uczestniczenia w kolejnej imprezie. Emma starała się nie okazywać
niezadowolenia, kiedy Suzy niespodziewanie wpadła do domku Kate.
Przyjaciółka z przejęciem rozkładała na stole próbki tkanin, a Emma w
skupieniu przeglądała albumy. Obie zdziwione podniosły głowy, gdy Suzy
powitała je radośnie. Emma zamknęła oczy. W przeciwieństwie do Kate,
wiedziała, co się świeci. Może dlatego nie powitała Suzy tak entuzjastycznie
jak przyjaciółka. To znaczy, przejawiała entuzjazm na początku...
- Cześć! Co porabiacie? - Suzy wpadła jak wicher. Wyglądała bardzo
schludnie w wąskich dżinsach, biało-niebieskiej koszuli w paski i czerwonej
wiatrówce. Nie był to może szczyt oryginalności, świat nie padłby jej
zapewne do stóp, lecz Suzy zawsze wyglądała schludnie i ładnie, jak na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl