[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już nie dają się zdjąć. Są ostrzeżeniem dla żyjących. Ktoś chciał nas dodatkowo przerazić. Gdybym
był na miejscu Gryfa albo Wężownika, rozpoznałbym je natychmiast, choć wyglądają tak niewinnie.
Widywałem je wielokrotnie. . . w domu.
Podniósł oczy na Iskrę.
Tak, Promień. Kiedyś zadałeś mi pytanie i wtedy nie chciałem na nie odpowiedzieć, bo wie-
działem, jak byś zareagował. Skrytobójcy też mają domy i rodziny. Nie są potworami, tylko ludzmi.
Uczciwie wykonują brudną robotę za innych.
Promień patrzył na niego, jakby zobaczył upiora. Ręka sama powędrowała mu do gardła, na
którym kiedyś zacisnął się sznur dusiciela.
No właśnie ciągnął Mówca. O tym mówiłem.
Ty. . . ?
460
Nie ja. Mój ojciec i moi dwaj starsi bracia. Kręgowi było na rękę, żebym kontynuował ro-
dzinne tradycje, ale ja wolałem zostać kimś innym. Brzydzę się zabijania. I dlatego jestem tutaj,
z wami.
A co mają do tego uszy cichorękich? spytał Wężownik.
Za uszami mają maleńkie tatuaże, po których można rozpoznać, jakiemu patronowi podlegają.
Te były czyste. Można więc wykluczyć, że nasłał je Krąg.
Koniec odgiął własne uszy, prezentując gładką skórę.
Jak widzicie, ja też nic nie mam.
Dobrze, dobrze. . . burknął Promień z urazą. Niepotrzebne te demonstracje. Tylko niech
nikt nie zachodzi mnie od tyłu, bo ostatnio jestem trochę nerwowy i może być nieszczęście.
* * *
Przeczucia Sekretarza sprawdziły się co do joty. Intensywne poszukiwania zaginionego ochmi-
strza doprowadziły do odkrycia jego zwłok pod stertą ciężkich worków z mąką w kącie jednego
ze składów. Został zabity ciosem w samo serce, zadanym od tyłu. Zapłakana wdowa przyznała się,
że mąż zaledwie pięć dni temu przyniósł do domu pokaznie wypchaną sakiewkę. Miał ją otrzymać
za jakąś tajemniczą usługę. O co dokładnie chodziło kobieta nie wiedziała. Przysięgała tylko
461
na wszelkie znane jej bóstwa, że jej małżonek z pewnością nie przyłożyłby ręki do tak grzesznej
rzeczy jak próba morderstwa. Nie był może wzorem cnoty i uczciwości, ale zachowywał zdrowy
umiar w swych matactwach. Po namyśle zarówno O hore jak i młodzi magowie doszli do wniosku,
że istotnie zarządca, nie miał pojęcia o prawdziwej tożsamości pań Ridis i Adiny. Ich porzucone
suknie skrojone były według najnowszej mody, a biżuteria mogła należeć do prawdziwych dam.
Prawdopodobnie uznał je za młode arystokratki spragnione erotycznych przygód z magiem. Przyjął
pieniądze za zorganizowanie schadzki, nie przypuszczając, że podpisał tym samym na siebie wyrok
śmierci.
Byłego lekarza królowej odnaleziono z pewnym trudem, gdyż wbrew wcześniejszym deklara-
cjom nie wrócił do rodzinnego domu, lecz wybrał się w długą podróż do zachodniej części Ogorantu.
Patrol zawrócił go w pół drogi. Ku rozczarowaniu wszystkich zainteresowanych przesłuchanie jedy-
nego świadka pozostałego przy życiu nie przyniosło im żadnej pożytecznej wiedzy. Medyk omal nie
stracił rozumu z przerażenia i niczego nie można było z niego wydobyć, prócz histerycznych krzy-
ków i błagań o litość. Prawo bowiem całkiem stosownie przewidywało dla trucicieli śmierć
przez zadanie tej samej trucizny, jakiej użyli. Dopiero obietnica złagodzenia kary uspokoiła złoczyń-
cę na tyle, by odpowiadał na zadawane pytania. Otrzymał jadowity płyn od człowieka, którego nie
byłby w stanie rozpoznać, gdyż ten przybył w sukiennej masce, zakrywającej całą głowę. Miał na
462
sobie długi płaszcz bez żadnych ozdób. Lekarz widział tylko jego ręce, ale ani one, ani widoczne
fragmenty rękawów nie odznaczały się niczym szczególnym. Sądząc po wyglądzie dłoni, był w śred-
nim wieku. Na palcach miał ślady po zdjętych pierścieniach. Nie przeoczył ani jednego szczegółu,
który mógłby go zdradzić. Mężczyzna mówił cicho i niewiele, ale jego żądania były jasne lekarz
miał podać chorym truciznę albo następnego dnia wartownicy znajdą jego trupa w fosie. Medyk nie
miał odwagi sprzeciwić się, ale dodał do trutki zjełczałego oleju, w nadziei, że pacjentów odrzuci
wstrętny zapach i nie spróbują lekarstwa . Był słabym człowiekiem o skromnych ambicjach i mógł
zdobyć się jedynie na tak niewielki heroizm akurat na swoją miarę. W trybie łaski nie stracono
go, lecz został osadzony w więzieniu na czas nieokreślony, za co wyrażał gorącą wdzięczność, ku
niemałemu zdumieniu sądowych urzędników.
* * *
Wiosna w tym mieście, na szczęście, nie oznacza tylko podstępnych knowań, zbrojeń, śmierci,
przednówkowego głodu i nużącej pracy. Całe zamkowe otoczenie przygnębiało mnie szalenie, wciąż
przypominając o przykrych wydarzeniach. Skorzystałem więc z nadarzającej się okazji, by powędro-
wać za mury razem z kurierem, który miał dostarczyć pieniądze od królowej dla przytułku Galta.
Może i nie było to najprzyjemniejsze miejsce, lecz przynajmniej stanowiło jakąś odmianę. Poza tym
463
chciałem się przekonać, czy nasza pomoc odnosiła jakieś zauważalne skutki. O dziwo miasto, które
wydawało mi się poprzednim razem brzydkie, szare, brudne i posępne, wraz z ustąpieniem śniegu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]