[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tonący uczepiła się Móriego i wyjątkowo nie kryła się za tym chęć uwiedzenia.
151
- Tak ciemno - szepnęła. - Tak strasznie ciemno, nie wiedziałam, gdzie jestem. Sądzę
jednak, że po prostu opowiadam wam swój sen, to się nie zdarzyło naprawdę, bo wiem, że
próbowałam krzyczeć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dzwięk, to musiało się więc
wydarzyć we śnie. Tak, na pewno to tylko sen - przekonywała samą siebie.
- Oczywiście - przytaknął Móri. - Oczywiście, to był sen.
- Ale bardzo realny.
- Opowiedz, co działo się dalej.
- Niewiele więcej pamiętam. Okazał mi taką brutalność, wrzucił do jakiegoś
korytarza...
Spojrzeli na siebie, twarze mieli kamienne, bez wyrazu.
- A potem? - Erling z trudem wymówił pytanie.
- Sprzeciwiałam się, walczyłam, bo przestało mnie to bawić. On był lodowato zimny.
A pózniej...
Widać było, że Catherine niczego nie rozumie.
- Potem nic już nie wiem. Miałam wrażenie, że zapadłam w letarg, w śpiączkę.
- Nic więc ci nie zrobił?
- Nie. Tak.
- To znaczy? - przez cały czas pytał Erling. Móri tylko delikatnie gładził ją po głowie.
- Kiedy się dzisiaj obudziłam, czułam ból.
- To wiemy, całe ciało cię bolało.
- I tam, w dole.
Zapadła cisza. Wreszcie Erling zaklął brzydko, w oczach zakręciły mu się łzy.
- Móri, co się ze mną działo? Gdzie mnie znalezliście?
Boję się, tak się boję, że wydarzyło się coś strasznego.
- W istocie - odpowiedział Móri.
Spojrzeli na siebie, Erling skinął głową.
Móri opowiedział Catherine całą ich historię: gdzie dotarli, w jaki sposób i gdzie ją
znalezli. Jak na zawsze zniszczyli zamczysko i jego władcę. Najlepsze dla niej było, by
poznała całą prawdę, przynajmniej nie będzie ją przez całe życie dręczyć niepewność.
Catherine była silną kobietą. Wiele przeżyła. Niszczyła innych, czerpała z życia
wszelkie przyjemności, jakie tylko się dało, a nawet posuwała się do ostateczności,
uśmiercała, gdy okazywało się to niezbędne dla jej wygody.
152
Umiała też przyjąć do wiadomości to, co stało się w zamku, który pózniej rozpadł się
w pył. Z jej tupetu jednak nic nie zostało. Płakała jak dziecko, szlochem dając upust
przerażeniu.
Móri spokojnie próbował zamienić się na miejsca z Erlingiem. Na jakiś czas się udało,
dopóki Erling nie wypowiedział kilku słów pocieszenia. Wówczas Catherine odkryła zamianę
i gniewnie odepchnęła Erlinga. Móri znów musiał usiąść przy niej i wysłuchiwać
niewyraznego histerycznego mamrotania:
- Uciekaj tam, gdzie pieprz rośnie, Erlingu, ty nic nie wiesz. Móri i ja należymy do
siebie, jesteśmy do siebie podobni, będziemy razem na zawsze, wiem, że on tego pragnie...
Erling zaczął mówić o Tiril, lecz Móri ostrzegł go gestem. Erling wiedział, dlaczego.
Gdyby Catherine dowiedziała się o uczuciach, jakie Islandczyk żywi wobec młodszej
dziewczyny, życie Tiril byłoby w niebezpieczeństwie.
Tak naprawdę Erling nie bardzo wierzył, by Catherine potrafiła posunąć się jeszcze
kiedyś do ostateczności, jej śmiałość wyraznie przygasła.
Erlinga ogarnęło przygnębienie. Nareszcie zrozumiał, że kocha tę rozpustną kobietę, i
zdołałby zapewnić jej spokojne, godne życie. Ona jednak nie chciała go znać, po tym, jak jej
zdaniem, nie sprawdził się w chwilach uciechy.
Tak bardzo pragnął przytulić ją teraz do siebie, aby poczuła się przy nim bezpiecznie.
Ale to Móri musiał przyjąć dławiący ją strach, czule gładzić po policzku i zapewniać, że ma
wiernych przyjaciół, którzy nigdy jej nie opuszczą.
Twarz Móriego pozostawała bardziej ściągnięta i bez wyrazu niż zwykle. Erling
cieszył się, że przynajmniej Tiril nie widzi, co się dzieje. Wybrała się na przechadzkę z
Nerem.
Bardzo by ją zasmuciła ta scena i słowa Catherine.
Na myśl o Tiril i Nerze Erling przypomniał sobie coś ~ze.
Catherine... Kiedy zobaczysz Nera, serdecznie mu podziękuj! To jego upór cię
uratował. Wyczuł, że jesteś gdzieś w pobliżu, i nie poddał się, dopóki cię nie odnalezliśmy.
- Erling ma rację - zaświadczył Móri.
Catherine uśmiechnęła się blado.
- Będę o tym pamiętać. To dobry pies!
Niezwykła pochwała w ustach osoby, którą niewiele obchodziły psy czy w ogóle
zwierzęta. Catherine znów pogrążyła się w mrocznych wspomnieniach z Tiersteingram.
Podniosła na Móriego zapłakaną, zapuchniętą twarz.
153
- Ale jak ty możesz teraz mnie pragnąć? - wyszeptała ledwie słyszalnie. - Po tym, co
się stało, jestem jak zarażona, skalana. Ach, nie mogę o tym myśleć!
Móri powstrzymał się od stwierdzenia, że nigdy jej nie pragnął. Nie był na to
właściwy moment.
- Dziewczęta z zajazdu umyły cię starannie, opłukały, powiedziałbym, wyszorowały
na zewnątrz i od środka. Ale możesz się wykąpać, jeśli chcesz. Moim zdaniem to dla ciebie w
tej chwili najlepsze.
Zastanowiła się.
- Dobrze. Wykąpię się. Potem będę jak nowo narodzona.
Catherine nie byłaby sobą, gdyby nie zadała kolejnego pytania:
- A co ze skarbem? Znalezliście go?
- Owszem - odparł Erling.
- Naprawdę? Duży? Są jakieś klejnoty? Pokażcie mi! Teraz, zaraz!
Erling wyjaśnił, że skarb nie okazał się szczególnie imponujący i że Tiril postanowiła,
by większość znalezionych przedmiotów trafiła do muzeum.
Catherine prychnęła.
- Tiril? Do muzeum? Czy ona oszalała? Czyście go już oddali? Chcę go zobaczyć,
zanim będzie za pózno.
Poderwała się, zapominając o wszelkim bólu.
- Spokojnie - rzekł Móri, który nareszcie zdołał uwolnić się z jej uścisku. - Twoja
część została, niewiele z tego, co znalezliśmy, dało się zamienić na gotówkę. Były tam przede
wszystkim przedmioty z żelaza, mające jedynie wartość zabytkową. Interesują się nimi tylko
badacze.
Wpatrywała się w nich, przenosiła wzrok z jednego na drugiego.
- A złoto? Złoto, srebro, kamienie szlachetne? Musiało tam być coś takiego! Czyżby
Tiril ukryła wszystko dla siebie?
- Tiril niczego nie schowała - zapewnił Móri zgnębiony. - Chociaż cały skarb w
zasadzie należał do niej, wszystko, co miało wartość, podzieliła między uczestników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl