[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nas prawdziwym koszmarem. Teraz staramy się do tego podchodzić z dy-
stansem.  Kończył malowanie uszczelek wokół okna.
 Chyba zacznę się zwijać. Na widzenie z Aaronem mam tylko
czterdzieści pięć minut, więc nie chcę się spóznić.
 Jasne.
Poczuł na sobie jej spojrzenie.
Zapytaj. Proszę, zapytaj, czy mi się przydasz. Zapytaj, czy chcę, żebyś
tam była ze mną. Oczywiście, mógł otworzyć usta i ją o to poprosić, ale żaden
O Donnell by się do tego nie zniżył. Musi zachować choćby resztki dumy.
 Mark, chcesz, żebym z tobą pojechała?
Dostrzegła tę prośbę w jego spojrzeniu? Serce jej to podpowiedziało?
Nieistotne. Liczyło się tylko to, że tego dnia nie będzie sam. By nie okazać
słabości, rzucił nonszalanckim tonem:
 Jasne. Aaronowi przyda się pomoc z każdej strony.
Zorientował się, że pomimo takiego taktycznego wybiegu Eva
przejrzała go na wylot.
 Z przyjemnością zrobię dla Aarona wszystko, co w mojej mocy. Dla
ciebie też.
W oczekiwaniu na Marka siedziała w poczekalni, podczas gdy Tiffany
chodziła, odbierając i wysyłając mejle. W opinii Evy robiła, co mogła. Po
120
R
L
T
prostu Tiffany czuła, że musi coś robić, byle zagłuszyć poczucie bezradności.
Osobowość typu A. Jak Mark. Nic dziwnego, że w związku osób tak do siebie
podobnych dochodziło do tarć. Tiffany przystanęła, bo zadzwoniła jej
komórka.
 Halo!  Bezgłośnie poinformowała Evę:  Prokurator okręgowy . 
Tak, widziałam się z nim rano. Rozmowa miała podobny przebieg jak
wczoraj. Z tym że dzisiaj odszczekiwał się jeszcze bardziej. Zwróciłam mu
uwagę, że takie zachowanie działa na jego niekorzyść, ale do niego nic nie
dociera.  Z uwagą słuchała rozmówcy.  Tak, to można zrobić. Wiem, do
kogo mam się zwrócić.
W tej chwili zjawił się Mark.
 Muszę go stąd wydostać  powiedział, ściskając dłoń Evy niczym linę
ratunkową.
Tiffany pokiwała głową.
 Rozmawiam z prokuratorem okręgowym, żeby to załatwić, ale Aaron
działa na swoją niekorzyść. Co by go kosztowało, gdyby okazał choć
odrobinę skruchy? %7łeby chociaż w części poczuł się odpowiedzialny za to, co
przeskrobał?
Mark jeszcze mocniej ścisnął dłoń Evy.
 On się boi i po swojemu usiłuje się z tego wyplątać. Zrobisz coś, czy
mam poszukać innego adwokata?
Tiffany puściła mimo uszu jego szorstki ton.
 Pobrali mu krew i teraz czekamy na wyniki. Zasugerowali, że
przydałaby się opinia specjalisty.
Eva domyśliła się, o co zostanie poproszona.
 On niczego nie bierze  wycedził Mark.
Tiffany spiorunowała go wzrokiem.
121
R
L
T
 Chcesz, żeby Aaron stąd wyszedł, czy nie chcesz?  warknęła, po
czym zwróciła się do Evy.  Tak wyglądało całe nasze pożycie.
Eva, czując się uwikłana w prywatne żale i porachunki, wolała na nich
nie patrzeć.
 Mogę się tego podjąć, ale najpierw muszę pojechać do mojej dawnej
kliniki, żeby poszperać w danych.
Mimo niezadowolenia Mark się do niej uśmiechnął.
 Dziękuję. Zawiozę cię.
Gdy jechali, siedziała bez słowa, z zaciśniętymi pięściami. Zaparkował
przed samym wejściem. Eva nie mogła ruszyć się z miejsca, choć tym razem
nie miała trudności z oddychaniem, nie spociła się ani nie miała mroczków
przed oczami jak poprzednio.
 Dobrze się czujesz?
Nie była tu od tamtego dnia, kiedy zginął Chuck, próbując ją chronić
przed naćpanym smarkaczem, który sobie uroił, że musi zastrzelić każdego,
kto do niego podejdzie. Nie rozmawiała o śmierci Chucka z nikim oprócz
członków najbliższej rodziny oraz terapeutki. Zdobędzie się na to? Potrafi
opowiedzieć Markowi o swoim przerażeniu, stracie i poczuciu winy? Nie
dzisiaj. %7łeby to zrobić, potrzebowałaby siły Marka, ale teraz on sam jest zbyt
zestresowany.
 Ciągle nie potrafię o tym mówić.
 Terapia nie pomogła?
 Pomogła, ale oprócz terapii trzeba czasu.  Odetchnęła głęboko, by
odsłonić przed nim czubek góry lodowej.  To był powód stresu
pourazowego.
 Mimo to wydajesz opinię o Aaronie, chociaż widziałaś go tylko kilka
razy. Nigdy w warunkach gabinetu.
122
R
L
T
 Doznałam stresu pourazowego, ale nie straciłam szarych komórek.
 Przepraszam, to nie...  Uniósł ramię, ale jej nie dotknął. 
Przepraszam.
 Nie ma sprawy. Rozumiem twoje rozdrażnienie. Czułam to samo, jak
mój brat dostał wyrok. Lojalność wobec rodziny. Ale to nikomu nie wychodzi
na dobre.
 Przygryzła wargę.  W rzeczywistości to ludzi oddala. Moje
małżeństwo cudem przetrwało pierwsze pół roku. Babcia uważała, że
problemy mojego brata nie są wystarczającym powodem, żebym rozstawała
się z mężem. Babunia nie życzyła sobie histeryzującej małolaty w ciąży oraz
histeryzującej przemęczonej studentki medycyny w swoim dwupokojowym
mieszkanku z jedną łazienką.
 I wszystkim wyszło to na dobre?
 Tak, ale na to pracowaliśmy. Trzeba było setek przegadanych godzin i
terapii z prawdziwego zdarzenia. Ricky w dalszym ciągu pracuje nad
uzależnieniem, jest na to skazany do końca życia.
 Aaron niczego nie bierze. Codziennie mam do czynienia z
narkomanami. Poznałbym się.
 Twoi pacjenci są w sytuacji kryzysowej. Zdziwiłbyś się, ilu ludzi na
co dzień sprawdza się w swoich rolach społecznych, mimo że są uzależnieni.
Oparł dłonie na kierownicy.
 Naprawdę podejrzewasz, że Aaron coś bierze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl