[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyłączył się do nas powiedział Simon słudze, wstając.
Po kilku chwilach w drzwiach pojawił się wysoki i wytworny
mężczyzna. Ubrany skromnie, acz elegancko w zielony welur,
ciemnowłosy mężczyzna podszedł do biurka Simona,
nieświadomie potwierdzając jego podejrzenia. Ciekaw był, czy
bystry James również podzieli jego opinię, i z niecierpliwością
oczekiwał chwili, w której przedstawi sobie mężczyzn.
Witam, panie powiedział Simon.
Panie Quinn.
243/272
Panie, pozwól, że przedstawię pana Edwarda Jamesa. Jest
znajomym pańskiej córki, Lysette. Panie James, przedstawiam
wicehrabiego de Grenier.
Simon przyglądał się uważnie twarzy Jamesa, zastanawiając się,
czy ten zdaje sobie sprawę z różnicy pozycji społecznej między nim
a Lysette. Trzeba przyznać, że James nie dał po sobie poznać żad-
nych myśli, witając się z wicehrabią.
De Grenier i James zajęli krzesła naprzeciw Simona, po drugiej
strony biurka.
Może pan mówić otwarcie przy panu Jamesie, panie.
Jak z pewnością może pan sobie wyobrazić, wicehrabina jest
bardzo poruszona pańską wczorajszą wizytą stwierdził ponuro
de Grenier. Przyszedłem, żeby zaaranżować spotkanie z kobietą,
która, jak pan twierdzi, jest naszą córką, oraz by omówić sprawę
L Esprita.
Może podzieli się pan z nami pańską wiedzą, hrabio zapro-
ponował Simon. Czy L Esprit kontaktował się z panem ostatnio?
Nie. Ale byłem przy wicehrabinie, gdy otrzymała wiadomość
z tym nazwiskiem. Przyjechałem w wieczór, gdy napadnięto i po-
zostawiono na pewną śmierć Saint-Martina, więc zdawałem sobie
sprawę z powagi sytuacji.
Najwyrazniej Lysette wraca powoli pamięć.
Och? Wicehrabia zdawał się przez chwilę ważyć w myślach
tę informację.
Cieszę się, słysząc to, bo fakty z przeszłości, znane tylko
Lysette, mogą wzmocnić pańskie argumenty co do prawdziwości
jej tożsamości.
Czy widział pan ciało, które zidentyfikowano jako ciało
Lysette? zapytał Simon.
Nie, niestety nie. Bardzo żałuję, że nie mogłem wyręczyć żony
w tym koszmarnym obowiązku, ale byłem wówczas w Paryżu.
Wróciłem tydzień po tym, jak to się wydarzyło.
244/272
Czy w tamtym czasie zaginęły jeszcze jakieś kobiety w okolicy?
zapytał James.
Nie mam pojęcia, panie James odparł wicehrabia.
Szczerze powiedziawszy, przez następne miesiące nie zwracałem
uwagi na to, co się działo wokoło. Moja żona z trudem podniosła
się po tej stracie, a nasza druga córka pogrążyła się w żałobie
i poczuciu winy. Z tego, co zrozumiałem, Lysette załatwiała coś dla
niej, gdy wydarzył się wypadek.
Może miała przywiezć jej mufkę? spytał James.
Tak. Sylwetka de Greniera napięła się i patrzył szeroko ot-
wartymi oczami na Simona. To ona. To Lysette. Skąd inaczej
byście o tym wiedzieli?
Tak, to ona.
Wicehrabia oparł się na krześle. Uniósł ramiona, jak gdyby
usunięto z nich ogromny ciężar.
Powrót Lysette przywróciłby szczęście mojej rodzinie. Przyna-
jmniej częściowo. Pamięta, co się jej przydarzyło?
Niezupełnie. Choć James nie odwrócił wzroku od wicehra-
biego, Simon czuł, że zastanawia się, jak dalej postąpić.
Lysette znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, dopóki
ten człowiek, L Esprit, na nią poluje.
I uważacie, że to Saint-Martin ukrywa się pod nazwą L Esprit?
De Grenier spoglądał na nich błyszczącymi oczami. W zemście
za utratę mojej żony?
Wydaje się to być jedyną logiczną odpowiedzią. Chyba że jest
ktoś jeszcze, komu tak bardzo zależałoby na zranieniu pańskiej
rodziny?
Nie, nie ma nikogo innego.
To jak zmusimy go, by się ujawnił? zapytał James.
Myślę, że najlepiej byłoby wyjawić istnienie Lysette zasug-
erował Simon. Jednak, mój panie, Lysette nie jest zdrowa.
Nie jest zdrowa? De Grenier nachylił się do przodu. Co jej
dolega? Trzeba jej zapewnić opiekę.
245/272
Ma odpowiednią opiekę, panie oświadczył James. I powoli
dochodzi do siebie, ale jest zbyt słaba, by wyjść i narażać się na
ryzyko.
To jak mamy to zrobić? zapytał wicehrabia.
Jeśli zechcesz, panie zaczął Simon mogą zamienić się
miejscami. Lysette zatrzyma się u Solange Tremblay, a Lynette
przeniesie się do domu Lysette. Tam zastawimy pułapkę. Jestem
nieustannie śledzony, sądzę więc, że wystarczy kilka publicznych
wyjść, by ją zauważono.
De Grenier wciągnął nerwowo powietrze, po czym zacisnął usta.
Chcecie, żebym zaryzykował życie jednej córki dla drugiej?
%7ładne inne rozwiązanie nie przychodzi mi do głowy.
W takim razie proszę myśleć dalej powiedział wicehrabia.
Według tego, co pan mówi, Lysette nauczyła się sobie radzić.
Lynette natomiast jest nadal niewinna. Będzie zbyt łatwym celem.
Jestem otwarty na propozycje, panie. Musisz wiedzieć, że
dobro i bezpieczeństwo Lynette są dla mnie priorytetem i powo-
dem mojego zaangażowanie w tę sprawę. Być może powinien pan
najpierw omówić wszystko z żoną i córką i potem porozmawiamy.
De Grenier spojrzał na Jamesa.
Nie wiem, co innego można zrobić, panie.
Wicehrabia wstał i pokręcił głową.
Porozmawiam z wicehrabiną i poinformuję panów o naszej
decyzji. Wy w tym czasie pomyślcie, proszę, o innych rozwiąza-
niach niewymagających zaangażowania Lynette.
Postaram się, żeby jej udział był minimalny zapewnił go
Simon.
Wicehrabia przyglądał mu się przez chwilę, po czym stwierdził:
Myślę, że wierzę w pańską szczerość w tym aspekcie, panie
Quinn.
Uścisnęli sobie dłonie. Wicehrabia wyszedł, zostawiając Simona
z Jamesem.
Wspominałeś, że jesteś gotów mi pomóc... zaczął Simon.
246/272
James uśmiechnął się.
Mów, czego potrzebujesz.
ROZDZIAA 17
Lynette z trudem mogła usiedzieć na miejscu. Serce waliło jej jak
szalone, dłonie miała spocone w rękawiczkach. Gdy powóz jechał
nieśpiesznie ku miejscu spotkania z Lysette, Lynette nerwowo krę-
ciła się na siedzeniu. Jej siostra żyła i już za chwilę miały się
zobaczyć. Taki cud był niemal nie do uwierzenia.
Lynette powiedział de Grenier ostrzegawczym tonem. Roz-
chorujesz się, jeśli dalej będziesz się tak wiercić.
Nic na to nie poradzę, panie.
Wiem, jak się czujesz powiedziała matka, obdarzając ją
lekko drżącym uśmiechem.
Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego stwierdził ci-
erpko wicehrabia. Jeśli to jakiś wyszukany podstęp, nie będę
w stanie ochronić was obu.
Ufam mu powiedziała Lynette z żarem w głosie.
Całkowicie.
Jej ojciec, mający zapewnić jej bezpieczeństwo? Powstrzymała
się przed prychnięciem. Gdyby miała podsumować wszystkie dni,
które spędzili razem pod jednym dachem, była by to naprawdę sk-
romna liczba. Nigdy go nie było. Przez lata wypatrywała
jakiejkolwiek oznaki uczucia lub troski z jego strony. Aż w końcu
zrozumiała, że nigdy nie wybaczy jej, że nie urodziła się chłopcem.
Całkowicie cię przekonał, jak widzę.
Tak, to prawda. Uniosła dumnie brodę.
Matka wyciągnęła rękę i położyła ją na dłoni ojca. Zamilkł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]