[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niesamowicie. Nawet Sam wydawał się trochę mniej zły, tak przynajmniej
jej się wydawało. Myśli w dalszym ciągu miała niejasne i nie zdawała sobie
sprawy z tego, co się dzieje, ale odczuwała przyjemność, przytulając się do
niego. Od dawna nie znajdowała się tak blisko niego.
- Masz bardzo ładną klatkę piersiową - stwierdziła. Mogłaby równie
dobrze pochwalić jakąś inną część jego ciała, ale patrzyła akurat prosto na
tors. Spływająca woda rzezbiła fascynujące wzory na ciemnych włosach
porastających jego ciało.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się słabo. - Twoja też jest niezła.
- Moja klatka piersiowa?
129
RS
Spojrzała mu w oczy i zobaczyła, że stają się dzikie i intensywnie
niebieskie. Rysująca się koło ust blizna była prawie biała, tak mocno
zacisnął szczęki. Oddychała teraz z pewnym trudem, jakby para unosząca
się w tej małej kabinie pochłonęła cały tlen. Nogi ciążyły jej w ten słodki,
rozkoszny sposób, który dobrze pamiętała.
Poczuła lekkie ukłucie niepokoju, mgliście przypominając sobie, jak
wyciągnął ją z naczynia pełnego owoców i przerzucił sobie przez ramię.
Mógłby być bezlitosnym karaibskim piratem, rzezimieszkiem, zbrodniarzem
czy też facetem porywającym kobiety dla własnej przyjemności. Z
pewnością wyglądał wystarczająco groznie. Ale pirat gwałciłby ją już
zapewne. To zresztą nie miało znaczenia, to były tylko głupie fantazje
zamroczonego alkoholem umysłu. Czuła się tak, jakby jej wnętrze
rozpływało się w czymś ciepłym, gładkim i srebrnym, jakby wszystko
stawało się płynem. Nie miała już ani mięśni, ani kości.
- Prawda, że prysznic to wspaniała rzecz? - powiedziała, odrzucając
głowę do tyłu i pozwalając wodzie spływać po twarzy.
- Ostrożnie-ostrzegł, chwytając ją.
Jego ręce ześlizgnęły się wzdłuż jej pleców, jedna z nich znalazła się
niebezpiecznie blisko pośladków. To nagłe dotknięcie przeszyło Bev
erotyczną błyskawicą. Doznanie było przenikliwe jak trzask skórzanego
bicza w powietrzu. Nigdy nie doświadczyła niczego równie podniecającego.
- Co robisz? - spytała cicho, z trudem chwytając oddech.
- Utrzymuję cif na nogach. Nie chcemy, aby zdarzył się wypadek pod
prysznicem, prawda?
- Tak, tylko bez wypadków. - Nagle zaczęła patrzeć na niego w
całkiem inny sposób. Nie mogła odwrócić oczu. Widziała pewne szczegóły
z oszałamiającą jasnością. Rozszerzanie się nozdrzy, gdy oddychał, kości
130
RS
twarzy pokryte gładką, śniadą skórą. Czy zawsze był taki wysoki i szeroki w
barach? Wydawało się, że ledwie mieści się w kabinie. Czuła się
stłamszona, kompletnie przez niego pochłonięta.
Poruszył się i poczuła, że ciężki od wilgoci materiał ociera się o jej
gołą skórę.
- Czy wiesz, że masz na sobie dżinsy? - spytała. Uśmiechnął się, oczy
mu pociemniały.
- Widzę, że rozbawiona dziewczyna w końcu zaczęła trzezwieć.
Nie, Bev nie była ani trochę bardziej trzezwa. Po prostu nagle boleśnie
poczuła sama siebie i te wszystkie zmysłowe sygnały, krążące po jej ciele.
Czuła go przez mokre dżinsy. Był twardy i olbrzymi. Sam dotykał biodrami
jej bioder, tak jak wtedy w jej kuchni, teraz tutaj w tej ciasnej kabinie. Krę-
ciło jej się w głowie, wiedziała, że jest nadal pijana. Była oszołomiona
doznaniami i nieprzytomna z chęci zobaczenia i dotknięcia tego, co
znajdowało się pod dżinsami.
- To chyba bardzo niewygodne - powiedziała, spoglądając na niego. -
Mokre dżinsy.
- Niewygodne - zgodził się - ale bezpieczne.
Ich oczy spotkały się i Bev zamilkła. On wiedział, uświadomiła sobie.
Wiedział, że opanowała ją ciekawość i podniecenie. Zupełnie jakby
podsłuchiwał jej myśli.
- Jeśli dżinsy ci przeszkadzają... - zaczęła mówić - mógłbyś je zdjąć.
- Może ty mogłabyś to zrobić - wyszeptał ochryple. Serce Bev waliło
dziko, gdy chwycił jej rękę i położył ją na swoich spodniach.
Przyszło jej na myśl, że powinna zaprotestować, ale ciekawość okazała
się silniejsza. Poruszała ostrożnie palcami, każde nowe odkrycie
przeszywało ją kolejną błyskawicą.
131
RS
Znalazła wreszcie górny guzik, ale był śliski, oporny i nie mogła go
przecisnąć przez skurczoną dziurkę.
- Nie mogę - powiedziała z wyraznym zniecierpliwieniem w głosie.
Wyciągnął rękę i w milczeniu odpiął wszystkie guziki. Nie miał
niczego pod spodem.
Oddech Bev stał się cięższy, gdy położył jej dłoń z powrotem na to
samo miejsce. Dotknęła go. Był twardy i gorący, jak stal i jedwab zarazem,
gotów wybuchnąć płomieniem. Owinęła rękę wokół niego, zapominając, że
powinna być przestraszona. Sam wydał dzwięk, w którym była zarówno
udręka, jak i ekstaza.
- Przepraszam - powiedziała cicho, wiedząc, że nie sprawiła mu bólu.
Dawała mu więcej przyjemności, niż był w stanie znieść. Jej palce pieściły
go instynktownie.
- Wystarczy - poprosił.
Ale Bev nie mogła przestać. Dotykanie go było dla niej wstrząsem,
napełniało ją cierpką, bezimienną tęsknotą. Między nogami czuła łagodne,
miarowe pulsowanie.
Patrzyła na niego i czekała, aż otworzy oczy. Gdy to zrobił, ujrzała w
nich coś niewiarygodnego, coś cudownie wzruszającego. Zacisnęła rękę i
obserwowała iskry błyskające w jego zrenicach. Ich błękit zmienił się w
głęboki, krzyczący granat - piekło zmysłowych popędów i zwierzęcego
pożądania. To było piękne - inne określenie nie przychodziło jej do głowy.
Po prostu piękne.
Nie myśląc o konsekwencjach uklękła i dotknęła go wargami,
smakując wilgoć i twardość. Jej usta obejmowały go delikatnie. Czuła się
tak, jakby przez intymne części jej ciała przebiegł prąd. Nie mogła się
poruszyć, serce biło jej mocno, czuła jego pulsowanie. Zamknęła oczy.
132
RS
Pragnienia kłębiące się w jej wnętrzu były zbyt szalone, by je zrozumieć lub
spełnić, z wyjątkiem jednego. Odczuwała przemożną chęć, aby go wziąć w
usta głęboko, do końca i pochłonąć, ale czuła się zbyt słaba, sparaliżowana
przez podniecenie.
- Pomóż mi - poprosiła żałośnie.
- Pomóc ci? - przekleństwo zawisło na jego wargach. Chwycił Bev za
ramiona i podniósł, prawie unosząc nad podłogą. Jego pocałunek był
szorstki, brutalny, zachłanny. Karał ją za słodki ból, jaki mu sprawiła.
Obiecywał szaloną przyjemność.
Jeśli nawet tak było, robił to nieświadomie. Pragnienia, które kłębiły
się w jego duszy były zbyt silne, by mógł nad nimi zapanować, przyćmiły
mu rozum. Musiał w nią wejść, dowiedzieć się, jak głęboko może zostać
przyjęty, poczuć jak go wyciska, podobnie jak to robiła ręką. Nie było
innego sposobu, by przeżyć wir, w który wpadło jego ciało.
- Pomogę ci, dziecinko - powiedział, opierając się o ścianę kabiny. -
Pomogę nam obojgu.
Wyszeptała prośbę, gdy ściągnął jej mokre majteczki i rozsunął nogi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl