[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowami.
- Wygląda, że jest tu dość miejsca - Barney wyskoczył na zewnątrz i potknął
się o kępę mizernej trawy. - Możesz wracać do profesora. Powiedz mu, by
skoczył nieco do przodu w czasie i osadził platformę właśnie tutaj. Będzie
wtedy pewien, że gdy zaczniemy sprowadzać całą ekipę, trafi we właściwe
miejsce.
Barney opadł na ziemię i wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów. Była
pusta. Zmiął ją i odrzucił od siebie.
55
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
Tex zatoczył jeepem koło i krzyknął coś w stroni platformy. Trap był ciągle
spuszczony. Samochód wjechał po nim na górę. Barney widział wyraznie, jak
Dallas wciąga trap, a profesor wraca do kabiny Vremiatronu.
- Hej ! - krzyknął Barney, ale w tym momencie wszystko zniknęło. Pozostały
tylko koleiny, wyżłobione przez jeepa i ślady opon, na których spoczywała
platforma.
Jakiś obłok przesłonił słońce. Wstrząsnął nim dreszcz. Mewy usadowiły się
znów na brzegu i jedynym dzwiękiem, jaki docierał teraz do niego, był odległy
szum fal, uderzających miarowo o brzegi. Barney spojrzał na pustą paczkę po
papierosach, jedyną znaną mu rzecz w tym obcym świecie i znów wstrząsnął
nim dreszcz. Nie patrzył na zegarek, ale z pewnością nie upłynęło więcej
czasu niż minuta, najwyżej dwie. Dopiero teraz uświadomił sobie i to aż za
dobrze, co musiał czuć Charley Chang, wyrzucony jak rozbitek na brzeg
prehistorycznej Cataliny z tymi jej kłami i ślepiami. Miał tylko nadzieje, że Jens
Lynn nie był równie nieszczęśliwy podczas swego "dwumiesięcznego" pobytu
w tej krainie. Gdyby resztki jego sumienia nie zostały dokumentnie wypłukane
przez lata pracy w branży filmowej, być może poczułby nawet odrobinę
współczucia dla niego. Na razie był zdolny współczuć jedynie sobie. Chmura
wreszcie odpłynęła i słońce znów zaświeciło ciepłym blaskiem, mimo to wciąż
jeszcze było chłodno. W ciągu tych kilku minut Barney doznał uczucia takiej
samotności i zagubienia, jakiego nie doświadczył nigdy wcześniej.
Wtem platforma pojawiła się znowu i z wysokości kilku cali opadła na ziemie
tuż obok niego.
- Rychło w czas! - krzyknął Barney. Poczucie pewności siebie spłynęło nań
gwałtownie, gdy tylko wstał i rozprostował kości. - Gdzie byliście?
- W dwudziestym wieku, a gdzieżby indziej - odparł profesor. - Nie
zapomniał pan chyba o punkcie K? By przesunąć się o kilka minut naprzód w
pańskim, subiektywnym czasie musiałem cofnąć platformę do momentu, z
którego wyruszyliśmy, po czym wrócić tutaj, z odpowiednim przesunięciem w
czasie i przestrzeni. Jak długo to trwało według tutejszego czasu?
- Nie wiem. Przypuszczam, że kilka minut.
- Znakomicie, rzekłbym doskonal, jak na podróż w te i z powrotem poprzez
prawie dwa tysiąclecia. Powiedzmy, pięć minut! To wielkość mikroskopijnie
wręcz mała w porównaniu z błędem...
- W porządku, profesorze. Opracuje to pan dokładnie kiedy indziej. Na razie
chce mieć tu całą ekipę i zacząć prace. Odjedzcie stąd tym jeepem. Wy dwaj
zostaniecie na miejscu. Zaczniemy przesyłać tu pojazdy i chciałbym, żebyście
jak tylko się pojawią, odjeżdżali nimi na bok, by zrobić miejsce dla następnych.
Zasuwamy!
56
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
Tym razem Barney wrócił razem z platformą i nawet przez moment nie
zastanawiał się nad tym, jak muszą się czuć ci dwaj, którzy pozostali.
Transfer odbywał się prawie bez przeszkód. Już po kilku pierwszych
próbach ciężarówki i przyczepy wjeżdżały sprawnie przez drzwi studio
dzwiękowego i znikały w przeszłości. Jedyny wypadek zdarzył się przy,
trzeciej przesyłce. Ciężarówka zsunęła się nieco z platformy i w momencie,
gdy zaczęła się podróż w czasie, jakieś dwa cale rury wydechowej i pół tablicy
rejestracyjnej z brzękiem spadło na podłogę. Barney podniósł kawałek rury
wydechowej i spojrzał na jej lśniący koniec, obcięty tak równiutko, jakby
właśnie wyszedł spod szlifierki. Najwidoczniej kawałek ten wysunął się poza
granice pola czasowego i po prostu pozostał w terazniejszości. Równie dobrze
mogło się to przytrafić czyjejś ręce.
- W czasie podróży wszyscy, z wyjątkiem profesora, mają siedzieć w
pojazdach. Nie możemy sobie pozwolić na wypadki - polecił.
Traktor, holujący przyczepa z motorówką oraz ciężarówka - chłodnia
stanowiły ostatni ładunek. Barney wszedł na platforma tuż za nimi. Po raz
ostatni spojrzał na blask kalifornijskiego słońca, po czym dał profesorowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]