[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poszłyśmy trochę dalej i usiadłyśmy na głazie...
87
Strasznie byłam zmęczona zaszczebiotała znowu panna Pierce po
przedpołudniowej wyprawie... Taka uciążliwa droga!
Ja nie wiem, co to zmęczenie podchwyciła lady Westholme ale nie było po
co iść dalej. Z tamtego miejsca miałyśmy doskonały widok...
Widziały panie obóz? wtrącił detektyw.
Tak. Obóz miałyśmy prosto przed sobą.
Romantyczny obraz! zaszemrała panna Pierce. Obóz tkwiący pośrodku
pustkowia okolonego purpurowymi urwiskami!
Ten obóz mógłby być znacznie sprawniej prowadzony odeszła od tematu lady
Westholme. Już ja poruszę tę sprawę w agencji turystycznej! Wcale nie jestem
pewna, czy wodę do picia filtruje się i podaje przegotowaną. O tym trzeba
pomówić.
Poirot zdławił w zarodku kwestię wody do picia.
Spotkały panie kogoś z turystów? zapytał szybko.
Tak. Starszy pan Boynton i jego żona minęli nas, kiedy wracali do obozu.
Razem?
Nie. Pierwszy szedł pan Boynton. Wyglądał tak, jak gdyby doznał lekkiego
porażenia słonecznego. Szedł niepewnie. Nawet się trochę zataczał.
Co robił po powrocie do obozu?
Tym razem panna Pierce zdołała wyprzedzić lady Westholme:
Zaraz podszedł do matki, ale został przy niej króciutko.
Ile czasu?
Minutę, może dwie.
Powiedziałabym, nieco dłużej niż minutę podchwyciła lady Westholme.
Pózniej wrócił do swojej groty i zaraz wszedł pod markizę.
A jego żona?
Minęła nas mniej więcej kwadrans pózniej. Przystanęła i zwróciła się do mnie
nad wyraz uprzejmie.
To bardzo przyjemna osoba wtrąciła panna Pierce.
Nie jest aż tak nieznośna, jak reszta rodziny sprecyzowała opinię lady
Westholme.
Obserwowały panie jej powrót do obozu?
88
Tak. Podeszła do pani Boynton, a po chwili przyniosła krzesło ze swojej groty i
usiadła przy świekrze. Rozmawiały przez jakieś dziesięć minut.
A potem?
Potem odniosła krzesło z powrotem i zeszła pod markizę, gdzie był jej mąż.
Co działo się dalej?
Nadszedł ten bardzo dziwny Amerykanin, Cope, jeżeli właściwie zapamiętałam
nazwisko. Powiedział, że tuż za zakrętem jest bardzo ciekawy relikt architektury
typowej dla Petry, który warto zobaczyć. Wobec tego poszłyśmy za zakręt.
Bardzo to było interesujące! zawtórowała znowu panna Pierce.
Do obozu wróciłyśmy jakieś za dwadzieścia szósta ciągnęła postawna dama.
Pani Boynton siedziała nadal tam, gdzie ją panie ostatni raz widziały?
Tak.
Rozmawiały z nią panie?
Nie. Prawdę mówiąc, ledwie na nią spojrzałam.
A pózniej?
Weszłam do namiotu, żeby zmienić obuwie i wziąć chińską herbatę, którą
stale pijam. Pod markizą zastałam przewodnika i poleciłam mu naparzyć herbatę
dla mnie i panny Pierce i dopilnować, by woda była wrząca. Powiedział, że obiad
podadzą za pół godziny i służba nakrywa już do stołu, a ja na to, że herbatę i tak
wypijemy.
Był ktoś więcej pod markizą?
Naturalnie! Pan Lennox Boynton z żoną i jego siostra Carol. Czytali w
odległym kącie.
A pan Cope?
Pił z nami herbatę pośpieszyła z odpowiedzią panna Pierce. Ale mówił, że
popołudniowa herbata nie jest zwyczajem amerykańskim.
Lady Westholme zakasłała.
Obawiałam się trochę, że pan Cope będzie uciążliwy i, jak to się mówi,
przyczepi się do mnie. Często podczas moich podróży miewam trudności z
trzymaniem ludzi na dystans. Niektórzy potrafią być natrętni. Zwłaszcza
Amerykanie.
Jestem przekonany, madame podchwycił Poirot że pani potrafi sprostać
każdej sytuacji.
89
Przeważnie radzę sobie jakoś uśmiechnęła się dama, która nie dostrzegła
figlarnego błysku w oczach detektywa.
Zechce pani dokończyć opowieści o wydarzeniach tamtego dnia?
Oczywiście. O ile sobie przypominam, Raymond Boynton i ta ruda dziewczyna
nadeszli rychło po mnie. Zjawiła się też panna King. Obiad był gotów. Dragoman
wyprawił służącego po panią Boynton. Wkrótce służący przybiegł z drugim
Beduinem. Był bardzo poruszony i zaczął coś mówić do dragomana po arabsku.
Ktoś powiedział, że pani Boynton zasłabła i panna King zaofiarowała swoje
usługi. Wyszła z dragomanem, aby niebawem wrócić i zawiadomić Boyntonów o
nieszczęściu.
Jak przyjęli wiadomość?
Po raz pierwszy zdawać się mogło, że obie panie są nieco zbite z tropu. Dopiero
po chwili lady Westholme odpowiedziała głosem mniej pewnym niż dotychczas:
Jak przyjęli wiadomość... Czy ja wiem?... Chyba bardzo spokojnie.
Oszołomiła ich dodała jej satelitka w formie raczej domysłu niż stwierdzenia
faktu.
Wszyscy wyszli za panną King podjęła lady Westholme a panna Pierce i ja
przezornie zostałyśmy na miejscu. (W oczach panny Pierce pojawił się wyraz
lekkiego rozczarowania.) Nienawidzę wulgarnego wścibstwa!
Rozczarowanie malujące się w oczach panny Pierce stawało się coraz to bardziej
widoczne.
Wkrótce ciągnęła postawna dama wrócili panna King i dragoman.
Doradziłam, aby nam podano niezwłocznie obiad, gdyż w ten sposób
Boyntonowie, którzy zjedzą pózniej, unikną krępującego towarzystwa ludzi
obcych. Propozycję moją przyjęto, a ja zaraz po posiłku udałam się do swojego
namiotu. Tak samo postąpiły panna King i panna Pierce. Pan Cope, o ile sobie
przypominam, został pod markizą. To przyjaciel Boyntonów. Myślał zapewne, że
może być im w czymś pomocny. To wszystko, proszę pana, co mi wiadomo.
Panna King zawiadomiła rodzinę o katastrofie. Czy wszyscy Boyntonowie
wyszli wtedy spod markizy?
Tak... Nie! Teraz, kiedy pan podniósł tę kwestię, wydaje mi się, że na miejscu
została ta ruda dziewczyna. Nie pamięta pani? zwróciła się do panny Pierce.
Tak... Chyba jestem prawie pewna, że została.
90
I co robiła? zapytał Poirot. Lady Westholme spojrzała nań tępo.
Co robiła?... Nic, o ile sobie przypominam.
Może szyła... czytała... zdradzała zaniepokojenie?.. Czy nic nie powiedziała?
Czy ja wiem?... Z namysłem zmarszczyła czoło. Nie! Jestem prawie pewna,
że po prostu siedziała.
I wyłamywała palce! podchwyciła nagle panna Pierce. Pamiętam, bo
pomyślałam wtedy: "Biedulka, bardzo to przeżyła". Nie, rozumie pan, żeby jej
twarz coś wyrażała! Nic podobnego. Tylko splatała i wyłamywała palce.
Przypominam sobie ciągnęła narracyjnym tonem że kiedyś w podobny sposób
podarłam banknot jednofuntowy. Nic a nic nie wiedziałam wtedy, co robię.
Medytowałam: .Jechać czy nie jechać pierwszym pociągiem, jaki złapię? Bo,
proszę państwa, dostałam właśnie wiadomość, że moja cioteczna babcia ciężko
zachorowała. Nie mogłam się zdecydować. A potem spojrzałam na swoje dłonie i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]