[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie przeraża... ale wciąż słyszę wezwanie ze wschodu i południa i zapewne nie zaznam
spokoju, póki na nie nie odpowiem. Jeśli wypożyczycie nam kuce, bez których jak
twierdzi pan Derren nie jesteśmy w stanie się obejść, wyjedziemy wczesnym rankiem.
Choć Derren gorąco pragnął jak najszybciej wyruszyć na południe, pozostał jednak
trzezwy i praktyczny.
Przygotowania do drogi zajmą resztę dnia. Czy orientujesz się mniej więcej, pani,
jak daleko stąd leży cel naszej wędrówki?
Kiedy będziemy w pobliżu Skały, będę o tym wiedziała oświadczyła Nolar
stanowczo, ale tu wyczerpała się jej pewność siebie i dodała z westchnieniem: Nie mam
jednak pojęcia, jak długą drogę przyjdzie nam wcześniej przebyć.
A wiec musimy starannie przygotować się do tej podróży stwierdził tropiciel.
Przez chwilę zastanawiał się, co powinien wziąć ze sobą i w jaki sposób transportować te
zapasy. Będziemy potrzebować jednego lub dwóch dodatkowych kuców do noszenia
bagaży.
Wessell udzieli wam wszelkiej potrzebnej pomocy zapewnił Morfew. Na
razie idzcie się położyć, bo jutro musicie wstać wcześnie. Powiadomię Ouena o waszej
sprawie, ale nie sądzę, żeby mógł się nią teraz zająć zbyt jest zaprzątnięty innymi
rzeczami.
Nolar sądziła, że tej nocy w ogóle nie zmruży oka. Tymczasem włożywszy ciepły
kamyk pod skromną poduszkę, natychmiast zapadła w głęboki sen bez marzeń.
Tuż przed świtem Derren obudził ją pukaniem do drzwi.
Wkrótce mam spotkać się z Wessellem w głównym magazynie! zawołał.
Ale najpierw przyniosę wam śniadanie.
Nolar odrzuciła kołdry i sięgnęła po płaszcz.
Dzięki, za chwilę będziemy gotowe odpowiedziała, podchodząc do siennika
Wiedzmy, aby pomóc jej usiąść. Wyciągnąwszy ręce do Elgaret, uświadomiła sobie, że w
zaciśniętej dłoni trzyma odłamek Skały.
Kiedy przypadkiem dotknęła nim Klejnotu, który wyśliznął się spod sukni
Czarownicy, wydawało jej się, że talizman ożył. Mała iskierka błysnęła i zgasła; równie
dobrze mogło to być przywidzenie. Nie było czasu na żadne eksperymenty: Derren mógł w
każdej chwili wrócić, toteż Nolar włożyła okruch skały do kieszeni, a wisiorek schowała za
wycięcie szaty Elgaret.
Reszta poranka upłynęła im na gorączkowej krzątaninie. Nolar zapakowała skromną
garderobę, zaprowadziła Elgaret do jadalni i niosąc juki ruszyła w stronę magazynu. Po
drodze spotkała spieszącego dokądś Wessella, który natychmiast zaoferował pomoc w
dzwiganiu bagaży.
Pan Derren powiedział mi o waszym nowym przedsięwzięciu w głosie
staruszka brzmiało jeszcze większe niż zwykle podniecenie. Zapewne będziecie
potrzebowali grubej odzieży na tę podróż po górach. Czy macie ciepłe buty? Futrzane
czapki? Dodatkowe koce? Pozwól, że zapoznam cię z panną Bethalie, która tym się
zajmuje. Być może wspominałem już, że niedawny kataklizm najwyrazniej wywarł wpływ
na pogodę. Pewnie sama zauważyłaś liście zaczynają spadać z drzew, choć jeszcze na to
za wcześnie. Nie zdziwię się, jeśli wkrótce śnieg pokryje wyższe partie gór... i właśnie
dlatego pomyślałem, że przydadzą się wam ciepłe rzeczy zakończył.
Położył torby na podłodze magazynu i ujął Nolar za ramię, każąc iść za sobą.
Po godzinie wróciła ciężko dysząc z wysiłku. Bethalie okazała się osobą równie
energiczną, jak Wessell. Buszowała wśród tysiąca szaf, skrzyń i koszy, co chwila
dorzucając coś do rosnącego stosu ubrań i innego wyposażenia, jakiego człowiek i koń
mogą potrzebować w czasie chłodów.
Mnóstwo czasu zajęło Nolar zwijanie, układanie i pakowanie tego wszystkiego
rzeczy było tyle, że z wdzięcznością przyjęła kilka koszyków ofiarowanych jej przez
Bethalie. Potem Wessell pobiegł do innych zajęć, natomiast
Nolar siadła na chwilę, aby pokrzepić się kubkiem jęczmiennego piwa. Czując, że
ktoś delikatnie ciągnie ją za rękaw, obróciła się zaskoczona i ujrzała za sobą niewielką
postać. Mężczyzna był od stóp do głów owinięty w błękitną szatę z kapturem; odsłonięte
ręce i twarz zbrązowiały mu od słońca.
Dziewczyna nie potrafiła określić, w jakim jest wieku, ale musiał być bardzo stary, z
pewnością starszy od Morfewa. Jego oczy miały jasnoszarą barwę, przypominającą
przezroczyste stawy górskie.
Proszę mi wybaczyć to niezapowiedziane przybycie powiedział tak cicho, że
Nolar musiała się ku niemu nachylić, aby usłyszeć cokolwiek. Nazywam się Pruett,
jestem jednym z tutejszych zielarzy. Przed chwilą zaczepił mnie mistrz Wessell, polecając
odnalezć damę, która przebywa w magazynie, i oto jestem.
Przez moment zmęczona i rozkojarzona, Nolar nie mogła zrozumieć, dlaczego
Wessell wysłał do niej zielarza. Dopiero po chwili zaświtało jej w głowie.
Moja podróż! wykrzyknęła. Poczciwiec pomyślał, że pewnie chciałabym
uzupełnić swój zapas ziół przed wyruszeniem w drogę. To zadziwiające, że on o wszystkim
pamięta.
Pruett przytaknął skinieniem głowy.
Nasz intendent jest naprawdę niezwykły. Mieszkańcy zamku, który opuścił, aby
udać się do Lormt, z pewnością wciąż żałują tej niepowetowanej straty. Czy masz teraz
czas, aby obejrzeć nasze zasoby leczniczych roślin? Być może znajdziesz coś, co ci się
przyda.
Poprosiwszy krzątających się w pobliżu kucharzy, żeby mieli Elgaret na oku, Nolar
poszła za Pruettem w ustronny kąt dziedzińca między ocalałym murem a budynkiem
mieszczącym archiwa. Waląca się wieża zamieniła to miejsce w jedno wielkie rumowisko,
ale ludzie pracujący przy
naprawie zniszczeń zdołali już prawie całkiem oczyścić teren z kamiennych
odłamków.
Uwagę Nolar zwróciła niewielka szopa, bardzo przewiewna dzięki odstępom między
listwami, z których zbudowano ściany; można tam było rozkładać lub wieszać w pęczkach
rośliny do suszenia.
Poprzednia buda poszła w drzazgi poinformował Pruett swym spokojnym
głosem, zapraszając dziewczynę do środka ale tego typu konstrukcje są tak lekkie i
proste, że bez trudu zbudowaliśmy nową. O ile pamiętam, Wessell mówił, że jest was troje.
Ten skórzany worek powinien więc wystarczyć. Spodziewam się, że masz podstawowe
lekarstwa, ale jeśli czegoś ci braknie, bierz.
Nolar stała oszołomiona pasąc oczy widokiem niezliczonych wiązek i warkoczy
uplecionych z leczniczych roślin, porządnie ułożonych na ławkach lub zwieszających się z
sufitu.
Nigdy nie widziałam takiej obfitości ziół powiedziała. To cudowne
miejsce, mogłabym tak stać godzinami, patrząc tylko i ucząc się. Niestety dodała z żalem
muszę się spieszyć. Usiłowała przypomnieć sobie, co jeszcze pozostało na dnie jej torby
z lekami.
Chętnie wzięłabym odrobinę korzenia dzięgielu, a także trochę tej dorodnej
koniczyny rzekła w końcu.
Potrzebujesz gotowej maści czy suszonych kwiatów? zapytał Pruett,
pieczołowicie odkładając na bok kilka pęczków czerwonego trifolium.
Wolałabym maść, jeśli można odpowiedziała, ze wzrokiem utkwionym w
wiązance białych kwiatów o włochatych łodygach. Chyba znam tę roślinę. Skutecznie
leczy kaszel i zimnicę.
Nazywamy ją zielem napotnym" rzekł Pruett.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]