[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pensja jego żony.
Nie powie mi pan, oczywiście, czym panu grożono, co obiecy-
wał szantażysta ujawnić milicji, jeśli go pan wyda.
To była kobieta.
Brunetka w słonecznych okularach.
Tak. Ona przynosiła pajacyki. I ona przyszła wtedy po włama-
niu, ale czasem telefonował też mężczyzna.
Więc włamanie jednak było?
Tak, w maju. Miałem kiepskie obroty, wie pan, ludzie odkładają
na wakacje, nikt nie kupuje sweterków na lato, w każdym razie to
martwy sezon. Chciałem płacić mniej, ale ona się nie zgodziła i w parę
dni potem było włamanie. Tej samej nocy ona zadzwoniła, powiedzia-
ła mi o tym włamaniu i zapytała, czy nie zmieniłem zdania. Przyje-
chałem do sklepu, żeby sprawdzić. Brakowało towaru na dwadzieścia
parę tysięcy.
Nie myślał pan o zawiadomieniu milicji?
Znów to milczenie. Wyciągnął z paczki chesterfielda, zapominając
o dobrych manierach nie poczęstował Olszaka. Zaciągnął się głęboko.
128
Przyszła rano. Powiedziała, że zwrócą mi cały towar, zapłacę
dziesięć tysięcy, żebym miał nauczkę, wyraziła się że oni lubią re-
gularnych płatników.
I zwrócili wszystko?
Brakowało dwóch czy trzech sweterków. Oczywiście zapłaciłem.
Co miałem robić?
Niedawno pił pan wódkę w Orbisie z zaopatrzeniowcem fa-
bryki włókien sztucznych. A pan handluje sweterkami nie tylko weł-
nianymi, prawda?
Skulił się, w jednej chwili zmalał. Pociągnął muszkę, jakby go du-
siła.
Mam rachunki, wszystko legalnie.
A jednak im pan płacił. Powolutku dojedziemy dlaczego. Na tej
wódce w Orbisie był jeszcze ktoś. Przypomina pan sobie?
Być może, mój stary znajomy.
Który pracuje jako starszy kontroler PIH-u i nazywa się Tade-
usz Rowak. Niech pan się zastanowi, kto mógł mieć informacje o
pewnych, powiedzmy, nieformalnościach, których ujawnienie mo-
głoby sprawić panu kłopoty? W oczach Spawacza dostrzegł jakiś
błysk. Zrozumiał, że myślą o tym samym człowieku. Czy pański
sklep kontrolował zawsze inspektor Rowak?
Oh, nie. Kontrolerzy PIH-u zmieniają się często. Dopiero od
paru lat ustabilizowali się, że się tak wyrażę. Przedtem ich zwalniano,
kilku poszło siedzieć.
A w ostatnich latach?
Kilka lat temu wpadał nieboszczyk Sielczyk. Mogę pana zapew-
nić, że nigdy nie znalazł u mnie żadnych uchybień. Gdyby go pan
znał, wiedziałby pan, jaki to skrupulat, nie przepuścił niczego. Kupcy
bali się go jak ognia. Kiedy zaczął pracować, kilku usiłowało dać mu
129
jakieś prezenty. Przecież wszyscy wiemy, że oni kiepsko zarabiają.
Zagroził, że przy powtórnej próbie odda sprawę prokuratorowi. Zdaje
się, że raz czy dwa spełnił grozbę.
A inspektor Rowak nie składał doniesień o próbach oferowania
mu prezentów? A może jemu nie proponowano?
Nic o tym nie wiem. Powiedziałem już, że to mój stary znajomy.
Odzyskiwał spokój i pewność siebie.
Zapewne się jeszcze spotkamy nieraz, panie Spawacz. Prawdo-
podobnie będą z panem chcieli porozmawiać koledzy z wydziału
przestępstw gospodarczych. Na wszelki wypadek byłbym wdzięczny,
gdyby pan nie opuszczał miasta bez porozumienia się z nami.
O co jestem podejrzany?
Mówiliśmy już o tym. Ukrywanie przestępstwa jest także prze-
stępstwem. Nasz kodeks ujmuje to w paragrafy. Oczywiście dużo
zależy od pańskiej szczerości. %7łegnam pana, panie Spawacz mimo
woli wpadł w ton tamtego. Przykro mi, że zabrałem panu trochę
czasu.
Szarpnięcie pociągu na zakręcie wyrwało Olszaka z zamyślenia.
Trzej zaopatrzeniowcy ściszyli głosy, opowiadali coś sobie szeptem,
wybuchając śmiechem. Jedna pointa, wypowiedziana nieco głośniej,
dotarła do uszu Olszaka, uśmiechnął się, znał już ten kawał. Kelner,
poruszający się po wagonie z gracją linoskoczka, zabrał już opróżnio-
ny talerz po zupie, za chwilę powinien nadejść zamówiony schabosz-
czak. Zastanowił się, czy może sobie pozwolić na jeszcze jedną kawę,
ale przecież dzień miał dziś wyjątkowo pracowity, więc postanowił
zamówić.
Gdy wrócił od Spawacza, w Komendzie czekał już na niego Kiełka,
którego wysłał z listą pasażerów samolotu z Paryża do Warszawy.
130
Chłopak miał minę zadowoloną nie wracał z pustymi rękami. Tylko
jeden z pasażerów lotu 114 odwiedził to miasto i zatrzymał się w hote-
lu Centralnym . Rezerwacji dokonał Konrad Sielczyk dwa dni przed
przyjazdem obywatela francuskiego Jeana Rombec. Francuz zamel-
dował się trzeciego około wpół do dziesiątej wieczorem, należność
uregulował nazajutrz rano, płacąc kuponami Orbisu . Tego samego
dnia opuścił hotel. Portier przypomniał sobie, że przywoływał dla
cudzoziemca taksówkę i że tamten kazał się wiezć na dworzec. Wysłał
pilny radiogram do biura rejestracji cudzoziemców przy Komendzie
Głównej i po dwu godzinach otrzymał odpowiedz, że Francuz Jean
Rombec zatrzymał się w hotelu Europejskim i zajmuje apartament
numer 37 na trzecim piętrze.
Dlatego właśnie Olszak jedzie teraz pociągiem. Do odjazdu eks-
presu miał zaledwie dwadzieścia minut, nie zdążył nawet zadzwonić
do Grażyny, poprosił jedynie sekretarkę, żeby zawiadomiła ją, że
wróci nazajutrz rano.
Kawa, jaką przyniósł mu kelner-ekwilibrysta, była nadspodziewa-
nie dobra. Olszak popijał ją małymi łyczkami, żeby przedłużyć przy-
jemność, i czuł, jak z każdym łykiem odchodzi od niego senność wy-
wołana obfitym obiadem.
Co ma wspólnego Jean Rombec z Konradem Sielczykiem? Czyżby
ten Francuz był człowiekiem w fikuśnych butach , które utkwiły w
pamięci dozorczyni pochylonej przy zmywaniu windy? Widziała te
buty przed wpół do dziesiątej wieczorem, pociąg przychodzi o 21.07,
więc to by się zgadzało. Zresztą związek tych dwóch ludzi nie może
ulegać wątpliwości, choćby z racji rezerwowania pokoju w hotelu.
131
Czyżby ten Francuz przyjeżdżał specjalnie do Sielczyka? A jeśli tak, to
dlaczego zanocował w hotelu? Co prawda w kawalerce Sielczyka był
tylko jeden dość wąski tapczanik, ale w takich wypadkach polska
gościnność nakazuje przyjąć gościa w domu, a samemu przespać się
gdzieś na mieście, choćby u Jolanty.
Właśnie Jolanta. Dlaczego nic nie wspomniała o przyjezdzie cu-
dzoziemca? Powiedziała tylko, że Sielczyk spojrzał na zegarek, zerwał
się i wybiegł, zabierając kluczyki od syrenki. Sielczyk był małomówny
i skryty tak go określiła zamknięty w sobie, ale w końcu odwie-
dziny cudzoziemca są przecież wydarzeniem w życiu magistra eko-
nomii dość niecodziennym. Narzeczona powinna coś wiedzieć. Dla-
czego więc nie powiedziała?
Wrócił do przedziału miał tylko dwóch współpasażerów: księ-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]