[ Pobierz całość w formacie PDF ]
móc częściej ją spotykać. Wiadomo, po A następuje B.
Czasami.
Pięć
Kochana Dario,
Faza ostrej wściekłości, dzięki Bogu, minęła. Rzeczywiś
cie, ostatnie miesiące były nie najlepsze, wiesz, obiecujesz
sobie biegać godzinę dziennie, a nie starcza ci energii,
aby wejść na pierwsze piętro.
Ostatnio byłam w tak kiepskim humorze, że nawet
perspektywa ukazania się powieści nie potrafiła wpro
wadzić mnie w dobry nastrój. Wczoraj, na moje szczęście,
wyszłam wyrzucić śmieci. Jak wiesz, jest to moje ulubione
zajęcie domowe, gdyż przypomina o prostej, acz niepod
ważalnej zasadzie: wszystko kończy swój żywot na
śmietniku. I wiesz, kogo spotykam między kubłami na
śmieci? Sąsiada, tego, który wygląda na dzieciaka (nieco
tłustego), okularnika, pędraka, który wylał na siebie kubeł
białej farby, żeby wyglądać doroślej. Czarne oczy, in
teligentne i żywe, masa srebrnych włosów. W jego wieku!
(Musi być ode mnie młodszy!) Ale nie odbiegajmy od
tematu. Szczurek rzucił taki dowcip, że przez dłuższą
chwilę patrzyliśmy sobie w oczy z wdzięcznością: ja, bo
wreszcie śmiałam się z całego serca, a on, bo został
wysłuchany i doceniony. Musiałam się skupić, żeby
zrozumieć jego poczucie humoru, mam wrażenie, że
nieustannie krąży z głową w chmurach. Często spotykam
go na schodach, za każdym razem wypada mu gazeta,
zostawia siatkÄ™ z zakupami na korytarzu lub gorzej, rozrzuca
149
na schodach pomidory i różne warzywa. Pędziwiatr,
a jednak udomowiony.
Będę miała na niego oko: wygląda na nieśmiałego,
jeśli będę chciała zawrzeć bliższą znajomość, nie pozostanie
mi nic innego, jak zrobić pierwszy krok. Co sądzisz
0 zaproszeniu go na kolacjÄ™ z Ruggerem i Mariana, DanilÄ…
1 Mauriziem?
A propos: Mariana czuje miętę, taką ożywioną widziałam
jÄ… tylko w epoce Angela: jest coraz bardziej zakochana (z
wzajemnością) w naszym kochanym, starym Rugim, którego
nigdy nie brałyśmy pod uwagę, traktując go jako stały
element dekoracji.
Trafiony. Jest tak pełen wigoru, że zachowuje się jak
lew wśród króliczków. Wymyślił również rewolucyjną
teorię o nieśmiertelności: Zmierć mnie nie dotyczy, bo
jestem szczęśliwy".
Natomiast Danila waha się, czy już się przyznać, że jest
zakochana w szczeniaku. Spędzają razem czas od rana
do wieczora, ale ona twierdzi, że tylko dobrze się bawi
i żyje dniem dzisiejszym. Akurat! Wiadomo, jak się kończy
zabawa trochÄ™ starszych dziewczynek: zakochujÄ… siÄ™ bez
pamięci. Niewiele trzeba, żebyśmy skapitulowały, wystarczy
być mniej zdeterminowaną (lub mniej rozczarowaną).
W każdym razie ten Maurizio wygląda na zainteresowanego
Dani, a ja i Mariana trzymamy kciuki za ich historiÄ™.
Mamy nadzieję... Jasne, że nie chcemy w domu żadnych
romansowych komplikacji, nieszczęście to mało budujące
zajęcie z przeszłości, którą pogrzebałyśmy, wkładając w to
dużo dobrej woli. Udaje Ci się zapomnieć, Dario?
Mam nadzieję, że tak...
Prawie Feniks
Sześć
Nie, nie udaje mi się. Nawet nie chcę próbować. Jak
przewidywałam, minął stan krytyczny i powrócił ból.
Mój odnaleziony maksymalizm nie pomaga mi w gojeniu
ran. Moja historia skończyła się miesiące temu, sama
zdecydowałam o jej końcu (to prawda czy litościwe
kłamstwo?). Wiem, że straciłam tymczasową równo
wagę, która pozwala chodzić po linie z zamkniętymi
oczami, powtarzając magiczne zaklęcie: Posiadasz
tylko to, co masz w tej chwili". Rzuciłam mu wyzwanie,
żądając więcej, poprosiłam grzecznie lub rzuciłam mu
w twarz - zależy od punktu widzenia - rękawicę, a on jej
nie podjął. Pozwolił, żeby upadła na chodnik, a potem
spokojnie (i racjonalnie) wyrzucił do kosza, żeby nie
zaśmiecać otoczenia (jego terytorium z zakazami i na
kazami).
Szkoda, że jego reakcja nie ma wpływu na moją
rzeczywistość: ja jego chciałam, wybrałam sobie jego, to
on mi się strasznie podobał. A teraz powinnam uwierzyć
w coś odwrotnego, bo nie dosyć mnie kocha? Kim, do
diabła, jesteśmy, bufonami, marionetkami w rękach tchórzy,
podleców? Czy nie mamy dość?
Zauważ, że nie czuję się bohaterką romansidła ani
ofiarą złego luda. Po prostu nie mogę i nie chcę się
pocieszać (to nie Ty, przypadkiem, uznałaś pocieszenie
za jeden wielki kant?).
151
A poza tym, w wesołej rzymskiej komunie roi się od
różnych wersji recydywy. Proszę, odłóżcie kawałek tortu
dla mnie, na lepsze czasy, kiedy znów się zajmę nowymi
głupotami (lub bajkami, to też zależy od punktu widzenia,
bÄ…dz od humoru).
Cieszę się z powodu Danili i Mariany, ale głównie
z Twojego. Znam Cię, moja droga, jeśli Twój wzrok spocznie
na kimÅ› lub na czymÅ›, to nigdy nie jest przypadek, ot tak,
żeby wzrok odpoczął.
A sama przygoda ze śmieciami - fenomenalna.
Kibicuję tłustemu dzieciakowi.
Twoja niepoprawna (chwilowo) i nieprzekupna (biorÄ…c
pod uwagÄ™ aktualny rynek pokus)
Daria
Siedem
Danila zostawiała je, któż mógł to przewidzieć. Maria
na patrzyła na Ilarię, i nawet ostatni osioł zrozumiałby,
że jest jej zle, że dowcipami próbuje rozładować na
pięcie.
Po roku i ośmiu miesiącach Dani opuszczała komunę:
oczywiście, dom przyniósł jej szczęście, i tu Ilaria miała
rację. Ale zrobiło się smutno, bez Danili to nie będzie ten
sam dom. A Ilaria, która tak dużo z siebie dała przyjaciół
kom, okazała się najbardziej samotną z nich trzech. Dlatego
Mariana nie wyjedzie na weekend, nie potrafiłaby zostawić
jej samej, choć jest pewna, że Ilaria zaprotestowałaby:
%7Å‚artujesz, Mariano, wiesz, co ci powiem, zabieraj siÄ™,
będę miała choć przez dwa dni dzieci tylko dla siebie,
chyba że mnie oplują, nie jestem ciocią Nani". No tak, dla
blizniaków to była tragedia. A Titta... nie miała odwagi jej
o tym powiedzieć. Ciocia Nani żegnała się z nimi, oczywiście
wygłaszając tysiące obietnic, że będzie często wpadać,
ale pożegnania są zawsze pożegnaniami, i to rozdziera
jącymi. Nie było już trzech małych Indian, zostały we
dwie. Wódz i wojownik, który zbyt często rozbijał swój
namiot w pobliżu konkurencji (gabinet Ruggera). A przecież
tak musi być: Danila rozwinie swój prawdziwy talent, nie
będzie żadnej gwiazdy, żadnej Danili Nero, była stworzona
do bycia z mężczyzną, do rodzenia dzieci, do parzenia
w spokoju herbatek, stawiania kart, sprawdzania szkolnych
153
zeszytów, przygotowywania przedstawień dla przyjaciół
i okolicznych mieszkańców, wysyłania kolorowych liś
cików.
Biedna Ili, była bledsza niż zwykle, bardzo zmęczona,
powieść sprzedawała się świetnie, znalazła się na liście
bestsellerów, ale zbyt dużo ją to kosztowało. Danila je
opuszczała, nawet Teresie, wrażliwej tylko na męskie
wdzięki, podejrzanie błyszczały oczy. Maurizio, który,
dzięki Bogu, aktorów widywał tylko w kinie, okazał się
mężczyzną godnym zaufania, o wiele bardziej dojrzałym
od swojej fascynującej trzydziestopięciolatki.
Nie poprzestawał na marzeniach, po kilku miesią
cach romantycznych spacerów, radosnych szczebiotów
i uciech łoża, poprosił Dani o rękę, proponując wyjazd
z Rzymu i otwarcie restauracji w Bressanone, gdzie mieszkali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]