[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mody. Na twoim miejscu sprzedałabym tę wielką szafę. Za duża, by mogła
gdziekolwiek pasować. I tu zajmuje pół pokoju sypialnego.
Wspólnymi siłami sporządziły listę sztuk na sprzedaż i do zatrzymania.
Prawnik... ten pan Seddon... był bardzo uprzejmy. Dał mi zaliczkę, więc miałam
na opłaty za naukę no i inne wydatki. Powiedział, że dopiero za miesiąc, może nawet
pózniej, cała suma będzie mi przekazana.
Jak ci się podoba nowa praca? zapytała pielęgniarka Hopkins.
Myślę, że ją bardzo polubię. Chwilowo jest męcząca. Do domu wracam ledwie
żywa.
Podczas praktyki w szpitalu Zwiętego Aukasza myślałam, że skonam. Zdawało
mi się, że nie wytrzymam trzech lat. Ale jakoś wytrzymałam.
Zdążyły posegregować odzież starego Gerrarda. Obecnie przyszła kolej na
blaszane pudło pełne papierów.
Należałoby to wszystko przejrzeć powiedziała Mary.
Usiadły naprzeciw siebie, po dwu stronach stołu.
Ludzie przechowują rozmaite śmiecie burknęła pielęgniarka Hopkins sięgając
po pierwszą część szpargałów. Spójrz! Wycinki z gazet, odwieczne listy, licho wie
co!
Mary rozłożyła arkusz:
Akt ślubu rodziców, zawartego w Saint Albans w 1919 roku.
Kontrakt ślubny, tak się dawniej mówiło. A w naszej zapadłej dziurze wiele osób
używa do dziś tego terminu.
Ale... Siostro... zaczęła Mary zdławionym głosem.
Pielęgniarka spojrzała na nią bystro i dostrzegła niepokój w oczach dziewczyny.
O co chodzi? rzuciła szorstko.
Nie widzi siostra? głos Mary drżał wyraznie. Jest rok 1939. Ja mam
dwadzieścia jeden lat. W 1919 byłam już na świecie... A więc... To znaczy, że...
rodzice pobrali się... pózniej.
Pielęgniarka Hopkins zmarszczyła czoło.
I co z tego? powiedziała z przekonaniem. Masz się czym martwić, Mary!
Ależ... tak. To silniejsze ode mnie.
Niejedna para idzie do kościoła nieco pózniej, niż iść powinna podjęła starsza
kobieta autorytatywnym tonem. Jeżeli jednak ostatecznie tam pójdzie, wszystko w
porządku. Takie jest moje zdanie, Mary.
Czy to dlatego ojciec nie lubił mnie nigdy? Jak siostra myśli? Może matka
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
zmusiła go do małżeństwa?
Pielęgniarka Hopkins zamyśliła się na moment, przygryzła wargi.
Niezupełnie tak... podjęła z wahaniem i urwała. Słuchaj, Mary! Zaczyna cię
to dręczyć, więc równie dobrze możesz dowiedzieć się prawdy. Nie jesteś córką
Gerrarda.
Ach!... Dlatego...
Zapewne.
Na policzkach Mary wystąpiły szkarłatne plamy.
Może to bardzo zle, siostro, ale jestem zadowolona. Zawsze dokuczała mi myśl,
że nie kocham ojca. Teraz czuję się lepiej, bo on nie był moim ojcem. Skąd się siostra
dowiedziała?
Gerrard mówił o tym przed śmiercią. Przerywałam mu. Byłam bardzo
stanowcza, ale on nic sobie ze mnie nie robił. Naturalnie słówkiem nie wspomniałabym
ci o tym, gdyby sprawa nie dojrzała sama przez się.
Ciekawe, kto naprawdę był moim ojcem szepnęła Mary.
Starsza kobieta zawahała się. Otworzyła usta, pózniej zamknęła. Widać było, że
nie potrafi zdobyć się na decyzję.
Nagle cień padł na pokój. Odwróciły się obie i zobaczyły za oknem Elinor Carlisle.
Dzień dobry powiedziała.
Dzień dobry pani odrzekła pielęgniarka Hopkins. Zliczna pogoda, prawda?
Aa... Panna Elinor... Dzień dobry wyjąkała Mary.
Przygotowałam trochę kanapek podjęła panna Carlisle. Chciałam panie
poczęstować. Dochodzi pierwsza, a to taki kłopot wracać do domu na obiad. Dla nas
trzech wystarczy.
Bardzo pani uprzejma, proszę pani podjęła nie bez miłego zdziwienia
pielęgniarka Hopkins. Istotnie to kłopot przerywać zaczętą robotę, a pózniej wracać
z wioski taki kawał drogi. Miałam nadzieję, że do południa uporamy się z porządkami.
Obchód załatwiłam wcześniej. Widzę jednak, że to musi potrwać dłużej, niż się
zdawało.
Dziękuję, panno Elinor dodała Mary. Pani, jak zawsze, jest bardzo dobra.
W trójkę ruszyły aleją wjazdową w kierunku domu. Elinor zostawiła drzwi
otwarte. Kiedy weszły do mrocznego hallu, Mary wzdrygnęła lekko. Elinor spojrzała
na nią bystro.
Co się stało? zapytała.
Nic... Zwykły dreszcz... Przeszłam w cień ze słońca...
Dziwne szepnęła panna Carlisle. Coś podobnego odczułam dzisiaj rano.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]