[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę wielka różnica dla biznesmenów, jeśli nie wyglądają zbyt staro. Często pomaga to
w zdobyciu nowej pracy.
- Doskonale rozumiem - powiedziała pani Oliver.
Wyłącznie ze zdenerwowania dodała parę zdań przypominających zwyczajną
pogawędkę. Zastanawiała się. jak przystąpić do rzeczy. Zaskoczyło ją, kiedy pani Rosentelle
pochyliła się i nagle powiedziała:
- Pani jest Ariadną Oliver, prawda? Powieściopisarką?
- Tak - przyznała pani Oliver. - W gruncie rzeczy - przybrała typowy dla siebie wyraz
zawstydzenia, który pojawiał się na jej twarzy zawsze przy tych słowach - Tak, piszę
powieści.
- Bardzo lubię pani książki. Mnóstwo przeczytałam. Naprawdę, sprawiła mi pani
przyjemność. Proszę powiedzieć, jak mogę pani pomóc.
- Chciałam porozmawiać o perukach i o czymś, co stało się wiele lat temu i być może
115
wcale już tego pani nie pamięta.
- Zastanawiam się... mówi pani o modzie sprzed lat?
- Nie całkiem. Chodzi o pewną kobietę, moją przyjaciółkę. Byłyśmy razem w szkole.
Potem ona wyszła za mąż i wyjechała na Malaje, wróciła do Anglii, doszło do tragedii i jedną
ze spraw, które wywołały zdziwienie, był fakt, że miała tak wiele peruk. Wszystkie zostały
dostarczone przez panią, to znaczy przez pani firmę.
- Tragedia. Jak brzmiało jej nazwisko?
- Kiedy ja ją znałam, nazywała się Preston-Grey, a po mężu Ravenscroft.
- Ach. A tak, ona. Tak, pamiętam lady Ravenscroft. Bardzo dobrze. Była bardzo miła i
naprawdę przystojna. mąż był pułkownikiem albo generałem, przeszedł na emeryturę i
zamieszkali w... zapomniałam, jakie to hrabstwo...
- I doszło do tragedii, którą uznano za wspólne samobójstwo - uzupełniła pani Oliver.
- Tak, rzeczywiście. Pamiętam, że czytałam o tym i powiedziałam: Przecież to nasza
lady Ravenscroft! W gazecie było zdjęcie ich obojga, i to rzeczywiście była lady
Ravenscroft. Oczywiście, jego nigdy nie widziałam, ale to była ona. Takie to smutne i
przygnębiające. Słyszałam, że odkryto u niej raka i że nie można było nic na to poradzić, więc
tak się to skończyło. Ale nigdy nie dotarły do mnie żadne szczegóły.
- Oczywiście.
- A co mogę powiedzieć pani?
- Dostarczała jej pani peruki. Jak rozumiem, ludzie prowadzący dochodzenie, to
znaczy policja, uznali, że cztery peruki to dużo. Choć może wtedy każdy miał cztery peruki?
- Myślę, że większość kobiet miała co najmniej dwie - powiedziała pani Rosentelle. -
Wie pani, jedną odsyłano do naprawy, można by rzec, a drugą noszono.
- Czy przypomina pani sobie, żeby lady Ravenscroft zamówiła dwie dodatkowe
peruki?
- Nie zjawiła się osobiście. Chyba była wtedy lub wcześniej chora i leżała w szpitalu.
Po peruki przyjechała młoda Francuzka. Chyba jej dama do towarzystwa. Bardzo miła.
Doskonale mówiła po angielsku. Opisała dokładnie, jakie peruki są potrzebne: rozmiar, kolor,
fryzura i złożyła zamówienie. Tak. Ciekawe, że to zapamiętałam. Pewnie bym zapomniała,
gdyby nie.... to musiało być w jakiś miesiąc pózniej... miesiąc, może półtora.... Przeczytałam
o samobójstwie. Obawiam się, że przekazali jej złe wiadomości w szpitalu czy gdzie tam
była, więc nie mogła już stawić czoła dalszemu życiu, a jej mąż czuł, że nie mógłby żyć bez
niej...
Pani Oliver potrząsnęła głową ze smutkiem - i kontynuowała śledztwo.
116
- To były różne rodzaje peruk, jak sądzę?
- Zgadza się. Jedna miała ładne siwe pasemka, jedna była przeznaczona na przyjęcia,
jedna na wieczór, jedna obcięta krótko, w loczki. Bardzo ładna, można ją było założyć pod
kapelusz i fryzura nie niszczyła się. Zmartwiło mnie, że nie zobaczyłam już lady Ravenscroft.
Oprócz choroby martwiła ją śmierć siostry. Jej blizniaczki.
- Tak, bliznięta są bardzo przywiązane do siebie - stwierdziła pani Oliver.
- Wcześniej wydawała się zawsze taka szczęśliwa - wspominała pani Rosentelle.
Westchnęły obie. Pani Oliver zmieniła temat.
- Jak pani sądzi, czy przydałaby mi się peruka? - spytała.
Ekspert wyciągnął rękę i położył ją z namysłem na głowie pani Oliver.
- Nie radziłabym. Ma pani wspaniałe włosy. Wciąż bardzo gęste. Przypuszczam - na
jej ustach pojawił się uśmiech - że lubi pani bawić się nimi?
- Skąd pani wiedziała? To absolutna prawda. Lubię eksperymentować. To świetna
zabawa.
- I lubi pani życie, prawda?
- Tak, rzeczywiście. Chyba zwłaszcza to wrażenie, że nigdy nie wie się, co ma się
stać.
- Ale właśnie takie wrażenie - zauważyła pani Rosentelle - sprawia, że tak wiele osób
nigdy nie przestaje się zamartwiać!
117
ROZDZIAA SZESNASTY
Raport pana Goby'ego
Pan Goby wszedł do pokoju i usiadł na wskazanym przez Poirota, tym samym co
zwykle krześle. Rozejrzał się wokół, zanim ustalił, do jakiego mebla lub części pokoju będzie
się zwracał. Wybrał, jak częstokroć wcześniej, elektryczny kominek, wyłączony o tej porze
roku. Nigdy nie widziano, by pan Goby zwracał się bezpośrednio do osoby, dla której
pracował. Zazwyczaj wybierał gzyms, kaloryfer, telewizor, zegar, a niekiedy dywan lub matę.
Wyjął z teczki plik kartek.
- Tak więc - rozpoczął Herkules Poirot - ma pan coś dla mnie?
- Zebrałem kilka szczegółów - odparł pan Goby.
Pana Goby'ego ceniono w całym Londynie, może nawet w całej Anglii i dalej, jako
świetnego informatora. Nikt nie wiedział do końca, w jaki sposób dokonuje swych cudów.
Nie zatrudniał olbrzymiego personelu. Czasem narzekał, że jego nogi, jak niekiedy nazywał
swoich pracowników, nie były już tak dobre jak niegdyś. Lecz osiągane przez niego rezultaty
wciąż zadziwiały ludzi, którzy go zatrudniali.
- Pani Burton-Cox. - Obwieścił to nazwisko jak członek komitetu parafialnego mający
odczytać kolejną ewangelię. Równie dobrze mógłby powiedzieć: Werset trzeci, rozdział
czwarty księgi Izajasza .
- Pani Burton-Cox - powtórzył. - Poślubiła pana Cecila Aldbury'ego, fabrykanta
guzików na dużą skalę. Bogacz. Zajął się polityką, został posłem z okręgu Littie Stansmere.
Zginął w wypadku samochodowym cztery lata po ślubie. Jedyne dziecko zginęło w wypadku
wkrótce potem. Majątek pana Aldbury'ego odziedziczyła jego żona, ale nie był tak duży jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]