[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kawałkiem mydła, które trzymał w dłoni, natarł jej ramiona,
piersi i brzuch. Jego dotyk działał na nią oszałamiająco. Wszystko, co
do siebie czuli, zostało wyrażone gestem.
Jego dłonie przesunęły się po jej udach, potem musnęły biodra.
Zamknęła oczy i oparła się o wyłożoną kafelkami ścianę, poddając się
biernie jego pieszczotom. To było naprawdę cudowne uczucie.
- Masz takie delikatne ciało - szepnął, wodząc palcem po jej
brzuchu.
Wyciągnęła ręce, by przytulić go do siebie, ale natrafiła na opór.
- Jeszcze nie, kochanie. Za bardzo cię pragnę. Nie przestawał jej
pieścić, przesuwając ustami po jej ramionach i szyi. Casey oddychała
szybko, jej serce waliło jak młotem.
Gdy wydawało się jej, że umrze z rozkoszy, wreszcie poczuła go
w sobie. Jego śliskie od mydła ciało ocierało się o nią zmysłowo,
doprowadzając ją do szaleństwa. W szczytowym momencie przywarła
do niego, by nie osunąć się bezwładnie na podłogę.
Minęło wiele czasu, zanim zdołali się poruszyć, a jeszcze więcej,
zanim Casey udało się wyjść spod prysznica i owinąć ręcznikiem.
Matt też się wysunął spod ciepłego strumienia wody i okręcił
ręcznikiem w pasie. Kiedy na nią spojrzał, w jego wzroku malowała
się nie tylko czułość, ale i żądza.
- Czy kiedykolwiek będę miał cię dosyć? - szepnął bezradnie.
Casey uśmiechnęła się, przesuwając palcem po jego plecach.
- Kiedyś tak - obiecała. - Ale jeszcze nie teraz. - Zamierzała
opuścić buchającą parą łazienkę, lecz Matt przytrzymał ją za ramię.
- Dlaczego nie?
Tym razem jej uśmiech był bardziej złośliwy.
- Bo jeszcze nie skończyłam z tobą, mój chłopcze. - Pocałowała
go w mokry policzek i w tym samym momencie zadźwięczał jej biper.
Gdy wyjęła go z torebki i wcisnęła malutki przycisk, wyświetlił
się jej domowy numer.
- No, to wróciliśmy z raju - mruknęła, dzwoniąc do domu.
- Cześć, Tatku, co się stało? - spytała, starając się nadać swemu
głosowi żywe i wesołe brzmienie, tak jakby tej nocy nie kochała się
dwa razy z mężczyzną i nie padała z nóg.
Musiało jej się to udać, bo Tatko nie żałował ostrych słów.
- Chciałem cię poinformować, że twój drogi ojczulek
przetrzymał chłopców godzinę dłużej, bo nie posprzątali kuchni i nie
doprowadzili salonu do idealnego stanu - powiedział z wściekłością. -
A przypominam ci, że o szóstej trzydzieści rano mają być na basenie.
Czy jemu rozum odebrało?
- Zrobili taki straszny bałagan? - spytała Casey. Tatko niezwykle
rzadko wpadał w gniew.
- Porozrzucali papierowe talerze, serwetki, pudełka po pizzy. Jak
to dzieci. Sam by to sprzątnął w ciągu pięciu minut. Ale on postanowił
ich ukarać. Jutro nie zwloką się z łóżek.
Zerknęła na zegarek. Minęła już północ.
- Poszli już spać?
- Tak, ale tylko dlatego, że ich wygoniłem z kuchni. Pułkownik
nie może mi tego darować. Wiem, że masz ciekawsze rzeczy do
roboty niż bawienie się w sędziego, ale jeśli twój ojciec zamierza być
takim tyranem, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Wiem, Tatku. Porozmawiam z nim rano - uspokoiła go. -
Obiecuję.
Tatko wylewał swoje żale jeszcze przez parę minut, po czym
przekonany, że Casey przytrze rogów pułkownikowi, zakończył
rozmowę.
Casey usiadła z westchnieniem na brzegu łóżka i położyła
słuchawkę na widełki. Matt przysiadł obok niej i otoczył ją
ramieniem.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytał.
Z radością podzieliłaby się z nim swoimi troskami, ale nie mogła
tego uczynić. Musi sama sobie poradzić. Zawsze tak było i chyba
zawsze tak będzie. W końcu to są jej dzieci.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nie. Na razie nie chcę nawet o tym myśleć.
- Rozumiem.
Zaczął masować jej kark. Zamknęła oczy i poddała się kojącym
ruchom jego palców.
- Połóż się na brzuchu - polecił jej cichym, łagodnym głosem.
Spełniła jego prośbę.
Matt ugniatał koniuszkami palców jej ramiona i barki. Kiedy
doszedł do pleców, ściągnął ręcznik, odsłaniając nagie ciało. Lecz
zamiast chłodu poczuła uzdrawiający dotyk jego ciepłych dłoni.
Napięcie mięśni ustąpiło. Ogarnęło ją straszliwe zmęczenie i senność.
Matt pochylił się i szepnął jej do ucha:
- Śpij. Obudzę cię, kiedy trzeba będzie wracać do domu.
Znowu go posłuchała. Rano wszystkim się zajmie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Była już prawie piąta rano, kiedy Casey i Matt wrócili do domu.
Poza lampą na ganku oświetlającą dzikiego kota, który schronił się tu
na noc, całe domostwo pogrążone było w ciemności.
Pocałowali się parę razy w mrocznym holu, po czym Casey
poszła z ociąganiem na górę, by przespać się jeszcze przez parę
godzin. Matt położył się na składanym łóżku w jadalni, którą na czas
jego pobytu zamieniono w sypialnię. Choć nie był to luksusowy hotel
i nie mógł przytulić się do Casey, natychmiast zapadł w sen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl