[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Słucham Ann, słucham...
Ann wyznała z ociąganiem:
 Widzisz, Lauro, w tym wszystkim Sarah potrafi zachować zimną krew i jest by-
strzejsza od Richarda.
 Co masz na myśli?
 Widzisz, jej zachowanie zawsze jest poprawne; na pozór. Sarah jest grzeczna,
uprzejma i tak dalej. Ale z drugiej strony doskonale wie, jak zalać Richardowi sadła za
skórę. Znęca się nad nim. Ten w pewnej chwili wybucha i staje się całkiem niedorzecz-
ny. Och, dlaczego tych dwoje nie potrafi się polubić?
 Ano dlatego, że czują do siebie naturalną niechęć. Tak przynajmniej przypusz-
czam. A co ty na to? Myślisz, że chodzi tu tylko o zazdrość związaną z twoją osobą?
 Obawiam się, że masz rację, Lauro.
 Co jest najczęściej przedmiotem ich sporów?
 Same głupstwa. Na przykład, przypominasz sobie chyba, że zmieniłam w salonie
ustawienie biurka i sofy. Otóż pierwszego popołudnia po powrocie ze Szwajcarii Sarah
przesunęła jedno i drugie na stare miejsce, ponieważ nie lubi żadnych zmian... I tylko
popatrz: pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd, Richard powiada:  Myślałem, że wolałaś, jak
biurko stało tam, Ann . Odparłam, że i owszem, bo przy takim ustawieniu chyba robi się
w salonie luzniej. Na to Sarah:  Może, ale mnie się podoba tak, jak było tutaj od zawsze .
Richard, jakby tylko na to czekał, wpada w ten swój typowy dla kłopotliwych sytuacji
ton:  Tu nie chodzi o to, co ty, Sarah, lubisz. Liczą się gusta mamy. Ustawimy wszystko
tak, jak jej się podoba. I to zaraz . I tak jak powiedział, zabrał się natychmiast do prze-
stawiania biurka, po czym zwrócił się do mnie:  Teraz jest tak, jak chciałaś, prawda?
No więc ja, chcąc nie chcąc, zmuszona byłam przytaknąć. Wtedy on powiedział do
Sarah:  %7ładnych sprzeciwów, młoda damo? Sarah popatrzyła na niego całkiem spo-
kojnie i z niewinną miną odpowiedziała:  Och, skądże znowu. Zresztą, proszę zapytać
mamę. Ja się nie liczę . I wiesz, Lauro, chociaż wsparłam Richarda, w głębi duszy byłam
po stronie Sarah. Ona jest przywiązana do domu takiego, jaki zna od dziecka, czego
Richard nie jest w stanie w ogóle zrozumieć. Och, kochana, doprawdy nie wiem, co bę-
dzie dalej.
 Istotnie, stanęłaś przed ciężką próbą.
69
 Czy potrafię sobie z tym poradzić? Jak uważasz?  W oczach Ann malowała się
bezradność.
 Nie liczyłabym na to.
 Lauro, nie chcesz mi dodać odwagi?!
 Moja miła, czy ty nadal wierzysz w bajki?
 No cóż, trzeba przyznać, że obojgu nie zbywa na uprzejmości. Powinni zdawać
sobie sprawę, że jestem przez nich nieszczęśliwa. Jeszcze trochę, a wpadnę w chorobę.
Nie żartuję.
 Rozczulanie się nad sobą nic ci nie da, Ann. To nikomu nie pomaga.
 Och, ale ja naprawdę jestem nieszczęśliwa.
 Podobnie jak i oni, moja kochana. Przelej swój żal na nich. Sarah, biedne dziecko,
jest godna litości. A nie wątpię, że Richard też.
 Kochana moja, byliśmy tacy szczęśliwi, kiedy Sarah nie było w domu.
Laura Whitstable uniosła z lekka brwi. Milczała chwilę.
 No więc kiedy zamierzacie się pobrać?
 Trzynastego marca.
 Prawie za dwa tygodnie. Zatem przełożyłaś datę ślubu. Dlaczego?
 Prosiła mnie o to Sarah. Chciała mieć czas, aby wszystko przetrawić. Nalegała tak
długo, aż się poddałam.
 Sarah... Tak, rozumiem. A co na to Richard?
 Oczywiście nie cieszył się zbytnio. Mówiąc szczerze, był bardzo zły. Nie przestaje
powtarzać, że rozpuszczam Sarah. Lauro, czy to prawda?
 Nie, nie sądzę. Mimo całej twojej miłości do Sarah, nigdy jej zbytnio nie pobłaża-
łaś. I aż do dzisiaj Sarah okazywała ci zawsze właściwy szacunek; oczywiście w grani-
cach rozsądku i stosownie do możliwości tych młodych, egoistycznych stworzeń.
 Lauro, czy uważasz, że powinnam...
Zawahała się.
 Co powinnaś?
 Och, nic takiego. Aczkolwiek czasami bywam u kresu wytrzymałości.
W drzwiach frontowych szczęknął zamek i po chwili do salonu weszła Sarah. Widok
Laury Whitstable wyraznie ją ucieszył.
 Laura? Nie wiedziałam, że przyszłaś.
 Co słychać, moja chrzestna córko?
Sarah podeszła do Laury i pocałowała ją. Chłodny policzek dziewczyny tchnął świe-
żością.
 Wszystko w porządku.
Ann bąknęła coś pod nosem i wyszła z salonu. Sarah odprowadziła matkę wzrokiem,
następnie zwróciła spojrzenie ku Laurze. Jej twarz spłonęła rumieńcem zmieszania.
70
Laura Whitstable pokiwała energicznie głową.
 Tak, tak, twoja matka płakała.
Sarah natychmiast się zjeżyła.
 Nie ma w tym mojej winy. Ani trochę.
 Czyżby? Jesteś przywiązana do swojej matki, prawda?
 Uwielbiam ją. A ty świetnie o tym wiesz.
 To dlaczego przysparzasz jej kłopotów?
 Ależ skąd. Naprawdę nie robię nic złego.
 Wystarczy, że kłócisz się z Richardem.
 Och, o to chodzi! Ależ na to nie ma rady! On jest niemożliwy! Gdyby tylko mama
zdała sobie z tego sprawę! Choć myślę, że któregoś dnia wreszcie i ona przejrzy na
oczy.
 Czy ty musisz urządzać innym ich własne życie, Sarah? W czasach mojej młodo-
ści to rodziców oskarżano, że decydują o przyszłości dzieci. Dzisiaj, coś mi się zdaje, jest
na odwrót.
Sarah przysiadła na poręczy fotela Laury Whitstable. Zachowywała się poufale.
 Wszystko dlatego, moja najdroższa, że się nią zamartwiam  wyznała.  Nie bę-
dzie z nim szczęśliwa. Wspomnisz moje słowa.
 To nie twój interes, Sarah.
 Ale ja nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego. Nie chcę, by moja
matka była nieszczęśliwa. A będzie, na to się przecież zanosi. Mama jest tak... tak bez-
bronna i bezradna. Potrzebuje opieki.
Laura Whitstable uwięziła w swoich dłoniach dwie opalone ręce Sarah, po czym
odezwała się z niezwykłą, nawet jak na nią, mocą. Dziewczynę ogarnął lekki niepokój.
 A teraz posłuchaj, moje dziecko. Posłuchaj mnie uważnie. Bądz ostrożna. I to bar-
dzo.
 Co to ma znaczyć, Lauro?
Laura kładła nacisk na każde słowo:
 Bądz bardzo ostrożna i nie pozwól, by twoja matka zrobiła coś, czego będzie ża-
łować przez całe życie.
 Właśnie próbuję...
Laura nie dała jej dokończyć.
 Ostrzegam cię. Ja, Laura Whitstable. Nikt inny by się nie poważył.  Laura
Whitstable ostentacyjnie wciągnęła nosem duży haust powietrza.  Czuję coś wokół
siebie, Sarah, i powiem ci, co to jest. To zapach całopalnej ofiary, a ja nie lubię całopal-
nych ofiar. Wierz mi.
Nim któraś z nich zdążyła się odezwać, otworzyły się drzwi i Edith zapowiedziała:
 Pan Lloyd.
71
Sarah poderwała się.
 Cześć, Gerry  powitała chłopaka, po czym zwróciła się do Laury Whitstable:
 To jest Gerry Lloyd. Moja chrzestna matka, dama Orderu Imperium Brytyjskiego,
Laura Whitstable.
Gerry przywitał się i powiedział: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl