[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popierając nalegania Adeli:  Zagrajcie, panowie!
Warden roześmiał się i spojrzał pytająco na Fletchera.
 Czy zechce pan?
Harley zawołał przez stół:  Teraz na pana kolej, panie Hill! Niech go
pan zwycięży i pokaże nam, jak się to robi!
W tych słowach brzmiała zawziętość. Dora, jedyny bystry obserwator
wśród obecnych, zadrżała; z tych słów zionęła nienawiść, gorące pragnienie
rewanżu, nie tylko w bilardzie.
Usłyszała głos Hilla:  Chętnie zagram.
Zebrani poruszyli się zaciekawieni. Perspektywa nowego meczu poruszyła
wszystkich, zwłaszcza zaś licznych zwolenników Wardena. Umawiano się
głośno co do wysokości stawek, gdyż  zakładano się" jak na wyścigach.
Rozległ się głos Fletchera:  Panowie, nie róbcie z naszej partii
widowiska, hazardu. Gram dla sportu. Proszę schować pieniądze, w
przeciwnym razie rozgrywka się nie odbędzie!
Popatrzyli na niego ponuro, ale posłuchali.
Widać było, że wszyscy liczyli się z jego zdaniem i bali się go trochę.
Wszyscy, z wyjątkiem Wardena, który z nim rozmawiał z całkowitą
pewnością siebie, po czym zapalił papierosa bez najmniejszego zakłopotania.
Rozpoczęła się partia bilardu, której zebrani przyglądali się z zapartym
tchem. Nie znano dobrze gry Fletchera Hilla ale było oczywiste iż jest to
nieprzeciętny gracz. Nie mówił wcale podczas gry, jego twarz miała wyraz
zamknięty, uparty. Dora widziała w nim wolę zwycięstwa. Pojmowała, że on
chce dowieść jej swej wartości, że chce się popisać przed narzeczoną.
Warden zaś robił wrażenie człowieka grającego wyłącznie dla
przyjemności i dla siebie samego. Pochłaniała go sama gra z punktu
widzenia sportowego i artystycznego. Nie można było patrzeć na nią
obojętnie. Nawet jego błędy były interesujące. Jak słusznie mówiła Adela,
był niezwykły.
Hill grał w sposób pewny, niezawodny. Była to gra mniej błyskotliwa,
mniej pomysłowa, niż gra młodszego partnera, ale była bardziej wyrównana.
Dora nie sądziła, że będzie śledzić tę partię z takim zaciekawieniem. Tak
była pogrążona w kombinowaniu wraz z obu graczami ich teoretycznych
posunięć, że chwilami zapominała niemal o swym wielkim przeżyciu.
Orientowała się doskonale, że sympatie publiczności były po stronie
Wardena. Fletcher walczył w niepomyślnych warunkach, otoczony ogólną
niechęcią. Warden miał niewielką przewagę, ale Hill trzymał się dzielnie.
Dora wiedziała, że niełatwo będzie pobić go i wygrać partię.
Przystanął między jednym a drugim uderzeniem tuż przy niej mierzył
oczami stół i pozycję bil, obmyślając dalszą taktykę. Wsunęła nieśmiało rękę
w jego twardą dłoń. Objął palcami jej palce i uścisnął je mocno, ciepło, ale
nie patrzył na nią; robił wrażenie pochłoniętego wyłącznie grą. Podziwiała
jego siłę skupienia, ale wolałaby więcej uwagi, więcej serdeczności. Nie
byłaby kobietą, gdyby tak nie odczuwała. Powinien był rzucić jej choćby
przelotne spojrzenie!
Adela była pełna entuzjazmu dla przeciwnika Hilla, co też zaczynało
irytować Dorę. Chciała, żeby ten wieczór skończył się nareszcie.
Gra posuwała się naprzód w szybkim tempie, a im bliżej było finiszu tym
większe panowało napięcie wśród widzów. Zimna gra Hilla zdawała się
wyprowadzać chwilami przeciwnika z równowagi. Zaczął grać nieostrożnie,
jak szaleniec, robić posunięcia, które w razie niepowodzenia mogły
przesądzić o klęsce. Jego przyjaciele zwracali mu na to uwagę półgłosem,
ale nie zważał na nich.
Hill prześcignął wreszcie przeciwnika. Dwadzieścia punktów dzieliło ich
od końcowego zwycięstwa, gdy wtem Warden chybił łatwe uderzenie.
Rozległ się głuchy pomruk. On wzruszył ramionami i zaśmiał się. Ale Hill
zwrócił się do niego surowo:
 Graj starannie, Warden!  rzekł prawie rozkazująco. Tamten stał przez
chwilę z podniesionymi brwiami, zaskoczony. Ale po chwili roześmiał się
znowu.
 Nie pobiłeś mnie jeszcze, mój panie!  zawołał.
 Nie  odrzekł Hill  i nie mam nadziei na łatwe zwycięstwo.
Nastąpiło milczenie. Hill grał uważnie. Jego seria była coraz poważniejsza.
Dorze zdawało się, że nieprzychylny nastrój gęstnieje wokół niego.
Zastanawiała się, co się stanie, jeżeli on osiągnie sto punktów, zanim jego
partner będzie miał okazję ponownego zagrania. Miała nadzieję, że do tego
nie dojdzie, a równocześnie nie życzyła sobie, żeby został pobity.
Załamał się na dziewięćdziesięciu siedmiu punktach. Warden rozpoczął
swoją serię. Grał teraz regularnie i zdobywał punkt po punkcie, nie
odrywając oczu od kul bilardowych. Zbliżał się szybko do końca.
Dora patrzyła na niego, wstrzymując oddech. Hill stał przy niej i też się
przyglądał grze przeciwnika ze ściągniętymi brwiami. Nagle coś, sama nie
wiedziała co, skłoniło ją do rzucenia okiem poza stół bilardowy, na drugą
stronę pokoju. Stał tam Harley i patrzył wrogo, okiem wilka, na młodego
gracza, który ze swobodą i z niezrównaną łatwością wygrywał, jak się
zdawało, tę partię. Chwilami oczy Harleya przenosiły się na Hilla. Tliła się
w nich wówczas przykra złośliwość. Nigdy przedtem nie widziała takiej
nienawiści na niczyjej twarzy.
Instynktownie odwróciła wzrok od tego człowieka, a w tym momencie
Warden oderwał na chwilę, na jeden błysk, oczy od stołu bilardowego.
Spojrzenia dwojga młodych skrzyżowały się. Trwało to jedną sekundę, ale
było mocne jak zderzenie.
Grał dalej, ale już nie tak jak poprzednio. Chybił najłatwiejszy karambol.
Wyprostował się i spojrzał na Hilla.
 %7łałuję  rzekł sucho.
Hill nie odpowiedział ani słowa. Mieli po tyle samo punktów. Z
regularnością maszyny osiągnął dwa punkty, po czym zapanowała grobowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl