[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przybiegła do jej sypialni zaraz po Kingu i z ulgą
zobaczyła, że w naturalny sposób rozwiązał już
sytuację. Instynktownie wiedział, co należy robić.
Sharon Sala 83
Widok skąpo odzianej dziewczyny, tulonej przez
półnagiego mężczyznę, nasunął jej myśli, które
szybko zdusiła.
Już wszystko w porządku uspokoił ją King
i postawił Jesse na podłodze, nadal nie wypusz-
czając jej z objęć. Damy sobie radę, prawda,
Jesse?
Podniósł czubkiem palca jej podbródek i z wes-
tchnieniem wytarł jej łzy z policzków.
Już dobrze, Maggie. Wracaj do łóżka. Zo-
stanę z nią przez jakiś czas. Od razu powinienem
był tak zrobić. Nie przebywała sama od czasu
napaści i należało się tego spodziewać.
Przepraszam wyszeptała Jesse, kładąc mu
głowę na piersi. Czuła pod skronią bicie jego serca
i poznała po przyspieszonym rytmie, że mocno go
przestraszyła. Ostatnio nic tylko przepraszam.
Nie wiedziałaś, że bierzesz sobie na głowę taki
ciężar, co, Maggie?
Maggie nie mogła znieść widoku jej drżących
warg i zapłakanych oczu.
Nie mów głupstw! zbeształa ją przez zaciś-
nięte gardło. Nie jesteś żadnym ciężarem. Jesteś
rodziną. King, zajmij się nią, jak tylko ty potrafisz,
i zrób wszystko co możliwe, żeby pomóc naszej
małej.
Wytarła oczy i szarpnęła nerwowo długi, siwy
warkocz, po czym wypadła z sypialni i zniknęła
w głębi korytarza, mrucząc do siebie:
84 UPRAGNIONE DZIEDZICTWO
Wszystko co możliwe... trzeba zrobić wszyst-
ko co możliwe...
King objął wzrokiem zapłakaną twarz dziew-
czyny, jej drobną postać w krótkiej koszulce
i długie nogi. Wiedział, że pakuje się w kłopoty,
ale dla dobra Jesse nie miał wyjścia.
Chodz do mnie. Chwycił ją za rękę i po-
wiódł na drugą stronę korytarza.
Odsunął kołdrę z wielkiego, podwójnego łoża
i wskazał jej drugą połowę, której nie używał.
Nie mogę spać w twoim łóżku burknął.
Jest za małe. Złagodził ton wypowiedzi
delikatnością ruchu, kiedy wśliznął się do pościeli
i pociągnął ją za sobą. A teraz postaraj się zasnąć,
Jesse szepnął, przygarniając ją do siebie.
Na moment zesztywniała, ale strach wziął górę
nad poczuciem przyzwoitości. Wtuliła się plecami
w zagłębienie jego ciała, wydając cichutkie wes-
tchnienie ulgi, kiedy oplotły ją jego silne ramiona.
Dziękuję, King szepnęła i zapadła w sen.
Jeszcze mi nie dziękuj, pomyślał ponuro, kiedy
poczuł miękki zarys jej bioder na brzuchu. Cieka-
we, czy uda mi się przeżyć tę noc i pozostać przy
zdrowych zmysłach.
Stary kogut Turnera zapiał dwa razy, zanim
Jesse otworzyła oczy. Od tak dawna budził ją tylko
budzik, że w pierwszej chwili była zdezorien-
towana. Nagle z całą brutalnością spadło na nią
wspomnienie zeszłej nocy. I świadomość, że jej
Sharon Sala 85
paniczny strach minął dopiero w bezpiecznej przy-
stani ramion Kinga. Ukradkiem pozwoliła sobie na
luksus obserwowania pierwszych promieni słońca
złocących końce włosów na jego skórze, pławiąc
się w poczuciu siły, jaka biła od niego nawet we
śnie.
Ciężar jego ręki przerzuconej przez jej brzuch
w niczym jej nie przeszkadzał, odwrotnie, chętnie
przyjęłaby ciężar całego Kinga w sposób, jakiego
z pewnością nie podejrzewał. Odwróciła lekko
głowę i starającsię go nie obudzić, patrzyła na niego
z zapartym oddechem. Jest taki piękny. Uśmiechnę-
ła się do siebie. Mężczyzn podobno nie określa się
tym słowem, ale... jej serce mówiło co innego.
Nie mogła oderwać wzroku od jego ust. Były
lekko rozchylone i zachęcające do pocałunku. Jej
wzrok powędrował wyżej, na gęste, czarne rzęsy
ocieniające policzki. Wiedziała, że kryją ciemne
oczy, którym mało co umyka. Zmierzwione włosy
opadły mu w nieładzie na opalone czoło. Po-
wstrzymała chęć, by je delikatnie odgarnąć. Musi
jej wystarczyć sam widok Kinga, który spokojnie
i ufnie śpi u jej boku.
Ale to do niczego nie prowadzi i tylko jeszcze
bardziej ją unieszczęśliwia. Jesse westchnęła z re-
zygnacją i przeciągnęła się, zbierając siły, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]