[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krzyczy przy operacji.
- Tak. Miałem kilka takich przypadków. - I wymienił nazwiska trzech czy
czterech, którzy nie krzyczeli.
- Postaram się być następnym, który nie krzyknie przy zabiegu. Wstyd by mi
było.
- To byłoby dla nas bardzo przyjemne - odpowiedział doktor z uśmiechem. -
Nam też nie jest miło, kiedy pacjent krzyczy, a poza tym taki krzyczący utrudnia
przeprowadzenie operacji.
Już jest niedziela.
- Dzisiaj przyjeżdża żona - mówię. - Chłopcy, jak który się wygada, że we
wtorek idę na operację, to... Nic jej nie będę mówił. Zobaczy sama, jak przyjedzie w
następną niedzielę. Wtedy już będę się możliwie czuł. Nic mi ona nie pomoże, a
będzie się denerwowała.
- Już operują? - zapytała żona widząc dwóch pooperacyjnych. - Może i tobie
już wyznaczyli termin?
- Wyznaczyli. W następnym tygodniu. W niedzielę przywiez mi kilka cytryn.
Nic więcej nie będę potrzebował.
Do pokoju wszedł Andrzej i woła już od drzwi: - To we wtorek na operację?
- W następny wtorek - odpowiadam.
Po godzinie przyszła odwiedzić mnie salowa z trzeciego piętra.
- To już we wtorek operacja? - mówi niby pytając, a przecież dobrze wie.
- W następny wtorek - mówię uparcie.
- O, a ja myślałam, że już w ten najbliższy.
Chyba uparli .się wszyscy, żeby zdradzić żonie termin. Odetchnąłem z ulgą,
gdy wreszcie pożegnała się i wyszła z pokoju.
- Dobra, chłopaki - krzyknąłem. - Udało się. Będzie spokojnie spała cały
tydzień. A już myślałem, że się połapie.
Poniedziałkowy wieczór bardzo nieprzyjemny, ale nastrój mam dobry.
Główna nieprzyjemność to skutki gorzkiej soli. Już jestem zajodynowany i
obandażowany. Jutro idę na stół jako drugi - około godziny 11.30.
Najpierw idzie Kazia - na pierwszy etap plastyki. Umówiłem się z nią, że
pożyczy mi kilka cytryn, przywiezli jej z domu kilka kilogramów. Koledzy już kupili
mi trzy butelki oranżady i dwie butelki piwa. Teraz czekam na rozmowę z lekarzem,
który poucza, jak należy zachowywać się w czasie operacji i po operacji.
Pielęgniarka zaprosiła mnie do pokoju lekarskiego.
- Jutro będzie pan operowany - zaczął doktor. - Pacjent przez cały czas musi
współpracować z zespołem operującym. Przy wytwarzaniu odmy musi pan jak najlżej
oddychać, żeby się płuco zbyt nie ruszało, bo to przeszkadza. - Kiedy jest największy
ból? - zapytałem.
- Właśnie przy wytwarzaniu odmy.
- Dobrze. Postaram się zastosować do wszystkich zaleceń pana doktora. Gdy
dowiedziałem się, że już doktor poszedł do domu, odwiedziłem Bazię, by wziąć te
obiecane cytryny. Teraz siedzę w kobiecym pokoju i rozmawiamy o jutrzejszej
operacji.
- Niech się pan obejrzy - mówi do mnie w pewnej chwili Kazia. Obejrzałem
się, a za oknem stoi doktor.
Po co on jeszcze przyszedł? -pomyślałem, ale natychmiast wyszedłem i
wróciłem do swojego pokoju. Gdy wszedłem, doktor już był. Popatrzył na mnie jak
rzeznik na jagnię i przemówił: - Pan ma ścisłe łóżko i jutro ma być operacja.
Dlaczego pan chodzi?
- Bo chciałem pożyczyć od Kazi cytryny - odpowiadam spokojnie. - Kazia też
ma ścisłe łóżko i operację jutro, więc nie mogłem wymagać, żeby ona przyszła do
mnie.
- A czy pan wie - mówi doktor - że mogę teraz pójść na salę operacyjną i
skreślić z tablicy pana nazwisko?
- Co pan zrobi, doktorze, to już pana sprawa. Będę miał dosyć czasu na
leżenie po operacji. Sześć tygodni ścisłego łóżka- jak pójdzie dobrze, a całą
wieczność - jak pójdzie zle.
- Jestem gotów założyć się z panem, że złapię pana na chodzeniu najpózniej w
tydzień po, operacji.
- To pan przegra zakład - nie dam się więcej złapać.
Gdy już doktor wyszedł, pielęgniarka przyniosła mi jakiś proszek. - Co to
jest? - pytam.
- Luminal. %7łeby pan dobrze spał, bo noc przed operacją chorzy przeważnie
nie śpią.
- Nie potrzeba - odpowiedziałem - i bez luminalu będę spał. Całą noc spałem
jak suseł.
Postanowiłem ogolić się tuż przed zabraniem mnie na salę operacyjną, bo nie
wiem; kiedy będę mógł się znów ogolić, a ciotka nie lubi nie ogolonych mężczyzn.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]