[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zołnierzy generała Diaza, którzy uciekali kanałami z za-jetego pałacu, aby go rozstrzelali,
poniewaz liczył na to, ze śmierc bedzie w samej rzeczy przebudzeniem z omamów.
Został uratowany dzieki trzem bardzo powaz-nym zabiegom  usunieto mu dwie kule z
komór sercowych  i uznał, ze nadal halucynuje.
 Czy to jest schizofrenia?  cienkim głosem spytała niska studentka, która, nie
mogac sie przepchać przez stłoczonych kolegów, stawała na palcach, aby zobaczyć mnie
ponad ich barkami.
 Nie. Jest to psychoza reaktywna o nowej postaci, wywołanej,
niewątpliwie, zastosowaniem tych fatalnych środków. Wypadek zupełnie beznadziejny;
tak zie rokujacy, ze zdecydowaliśmy sie poddac go witryfikacji.
 Doprawdy? Panie profesorze!  studentka nie posiadała sie z zainteresowania.
 Tak. Jak wiecie, przypadki beznadziejne mozna juz obecnie zamrazac w płynnym
azocie na okres od czterdziestu do siedemdziesieciu lat. Kazdy taki pacjent zostaje
umieszczony w hermetycznym pojemniku, rodzaju naczynia De-wara, z dokładnym
opisem historii choroby; w miare nowych odkryc i postepów medycyny podziemia, w
których przechowuje sie tych ludzi, podlegają remanentom, i wskrzesza sie kazdego,
któremu juz mozna pomóc.
 Czy pan sie chetnie godzi na to, aby zostac zamrozonym?  spytała mnie studentka,
wetknąwszy głowe miedzy dwu rosłych studentów. Oczy jej płoneły naukowa
ciekawością.
 Nie rozmawiam z przywidzeniami  odparłem.  Najwyzej moge powie-dziec,
jak pani na imie. Halucyna.
Gdy zamykali drzwi, słyszałem jeszcze głos studentki, która mówiła:  Zimowy sen!
Witryfikacja! To przeciez podróz w czasie, jak romantycznie!  Nie podzielałem jej
zdania, lecz cóz mi pozostawało nad poddanie sie fikcyjnej ze-wnetrzności? Pod wieczór
nastepnego dnia dwaj pielegniarze zaprowadzili mnie do sali operacyjnej, w której stał
szklany basen, dymiacy parami tak lodowatymi, ze od ich powiewu ścinało dech.
Dostałem moc zastrzyków, potem, ułozonego na stole operacyjnym, napojono mnie przez
rurke słodkawym przezroczystym płynem  gliceryna, jak mi wyjaśnił starszy
pielegniarz. Był dobry dla mnie. Nazywałem go Halucjanem. Gdy zasypiałem juz,
pochylił sie nade mna, zeby mi jeszcze krzyknac do ucha:  Szcześliwego przebudzenia!
Nie mogłem mu ani odpowiedziec, ani nawet palcem ruszyc. Przez cały czas 
tygodniami!  obawiałem sie pośpiechu z ich strony  ze mnie wrzuca do basenu, nim
strace przytomnośc. Widac jednak pospieszyli sie zbytnio, ponie-waz ostatnim
dzwiekiem tego świata, jaki doszedł mych uszu, był plusk, z którym ciało moje wpadło
do płynnego azotu. Przykry dzwiek.
Nic.
* * *
Nic, ale to zupełnie nic.
* * *
Zdawało mi sie, Ze coś, lecz gdzie tam. Nic.
* * *
Nie ma nic  mnie teZ nie.
* * *
Jak długo jeszcze? Nic.
***
Jak gdyby coś, chociaz to niepewne. Musze sie skoncentrować.
***
Coś, ale bardzo niewiele tego. W innych okolicznościach uznałbym, ze nic.
***
Lodowce białe i błekitne. Wszystko jest zrobione z lodu. Ja tez.
***
Aadne te lodowce, gdyby tylko nie było tak cholernie zimno.
Igły lodowe i śniegowe kryształki. Arktyka. Kra w gębie. Szpik w kościach? Jaki tam
szpik  czysty, przezroczysty lód. Jest lodowaty i sztywny.
* * *
Mrozonka  to ja. Ale co to znaczy  ja ? Oto pytanie.
***
Jeszcze nigdy nie było mi tak zimno. Całe szczeście, ze nie wiem, co to  mi . Mnie?
Niby komu? Lodowcowi? Czy góry lodowe mają dziurki?
***
Jestem zimowym kalafiorem w promieniach słoińca. Wiosna! Wszystko juz taje. Ja
przede wszystkim. W ustach  sopel albo jezyk.
***
Jednak to jezyk. Mecza mnie, turlaja, łamia, tra, a nawet, zdaje sie, bija. Leze pod
plastykowa płachta, nade mna  lampy. A wiec stad mi sie wział ten inspektowy
kalafior. Musiałem majaczyć. Biało  wszedzie biało, ale to ściany, nie sśnieg.
***
Odmrozili mnie. Z wdzieczności postanowiłem pisac dziennik  jak tylko bede mógł
wziac pióro do zgrabiałej reki. W oczach  wciaz jeszcze lodowe tecze i niebieskie
lśnienia. Zimno piekielne, ale juz moge sie wygrzewac.
27 VII. Podobno reanimowano mnie przez trzy tygodnie. Były jakieś trudności. Siedze w
łózku i pisze. Mam pokój duzy za dnia i mały wieczorem. Pielegnuja mnie młode ładne
kobiety w srebrnych maseczkach. Niektóre bez piersi. Widze podwójnie lub lekarz
naczelny ma dwie głowy. Wikt całkiem zwykły  kasza manna, strucla, mleko, płatki
owsiane, befsztyczek. Cebulka nieco przypalona. Lodowce juz śnia mi sie tylko  ale z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl