[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wreszcie Elizabeta dała się przekonać i poszła do do
mu. Kathryn zadzwoniła na pokojówkę i kazała przygoto
wać kąpiel. W nocy spociła się jak mysz pod miotłą. Do
pokoju wniesiono dużą balię i napełniono ją gorącą per
fumowanÄ… wodÄ….
186
- Chcesz, żebym ci umyła plecy, pani? - spytała cicho
pokojówka.
- Na razie nie - odpowiedziała Kathryn. - Jestem zmę
czona. Przez dłuższą chwilę zamierzam po prostu posie
dzieć w wodzie. Bądz gdzieś w pobliżu, dobrze?
- Zaczekam w sąsiednim pokoju, pani - odparła dziewczy
na. - Przejrzę suknie. Może którąś trzeba zanieść do szwaczki.
- Dziękuję, Liso. - Kathryn pokiwała głową. - Zawołam
ciÄ™ za kilka minut.
Nie myślała o Marii. Ostrzeżenia Elizabety wydawały jej
się zupełnie bezpodstawne. Mimo to wołała mieć się na
baczności.
Leniwie wyciągnęła się w nagrzanej wodzie. Bolały ją
wszystkie mięśnie. Nie chciała jeszcze raz przeżyć podob
nej przygody.
Zastanawiała się, gdzie teraz może być Lorenzo. Szko
da, że jeszcze nie wrócił, pomyślała. Przy nim czuła się na
prawdę bezpieczna. Ciepło rozleniwiło ją do tego stopnia,
że z wolna zaczęła przysypiać. Jak przez mgłę usłyszała ci
che skrzypnięcie podłogi.
- To ty, Liso? - spytała. Niemal w tej samej chwili coś
ciężkiego spadło jej na głowę. Zanim na dobre straciła
przytomność, poczuła ciężki zapach perfum, od samego
początku używanych przez Marię.
Lorenzo wpadł do domu wiedziony przeczuciem, które
towarzyszyło mu już od wieczoru. Przerwał naradę i dzień
wcześniej wrócił do Rzymu. Wiedział, że zachowuje się jak
187
głupiec, lecz nie zdołał pozbyć się wrażenia, że nad jego żo
ną zawisło niebezpieczeństwo.
Ledwie przekroczył próg, usłyszał głośny krzyk, dobie
gający z pokoju Kathryn. Pognał tam jak szalony i jednym
szarpnięciem otworzył drzwi. Zobaczył pokojówkę Lisę.
Walczyła z kimś... To Maria! Hiszpanka trzymała w ręku
ciężki lichtarz. Lisa usiłowała ją rozbroić. Lorenzo wpadł
do pokoju i złapał Marię od tyłu. Bezskutecznie próbowała
uwolnić się z jego rąk.
Lisa natychmiast pochyliła się nad balią i wyciągnęła
z wody bezwładne ciało Kathryn. Lorenzo patrzył na to
z przerażeniem. Kathryn krwawiła z lekkiej rany z tyłu gło
wy, ale po chwili drgnęła i z jej ust wyrwał się cichy jęk. Lo
renzo odepchnął Marię i pochylił się nad żoną.
- Kto to zrobił? - zapytał.
- To ona! - krzyknęła Maria. - Pokojówka! Chciałam ją
powstrzymać...
- Nie... - z trudem wykrztusiła Kathryn. - Maria...
- Wezwij resztę służby! - zawołał Lorenzo do Lisy. - Nie
dajcie jej uciec! Potem siÄ™ niÄ… zajmÄ™.
Maria cofnęła się, a potem jak oparzona wybiegła z po
koju. Lorenzo nawet się za nią nie obejrzał. Wiedział, że ją
znajdzie. Przede wszystkim musiał się zająć żoną.
Wziął ją w ramiona, podniósł i ostrożnie położył na łóż
ku. Odgarnął jej włosy z czoła.
- Trzeba wezwać lekarza - powiedział. - Nie powinienem
cię zostawiać samej. Dobrze wiedziałem, że Marii nie wol
no ufać.
188
Zjawiła się służba. Lorenzo rozkazał im przynieść suche
ręczniki i sam wytarł żonę. Dokładnie obejrzał ranę na gło
wie. Na szczęście okazała się całkiem powierzchowna.
- To tylko zadrapanie - zawyrokował. - Uderzyła cię zu
pełnie lekko.
- Chwilę wcześniej zdążyłam się poruszyć - ze szlochem
odpowiedziała Kathryn. - Boli, Lorenzo...
- Wiem, że boli. Maria poniesie zasłużoną karę. - Rozej
rzał się po pokoju. - A gdzie jest Veronique?
- Zaraz po twoim wyjezdzie dostała list, że jej siostra jest
bardzo chora. Spytała mnie, czy może ją odwiedzić. Oczy
wiście kazałam jej natychmiast jechać.
- A ta przeklęta dziewka postanowiła skorzystać z okazji.
- Lorenzo wpadł we wściekłość. - Pożałuje tego.
- Odeślij ją. Nie domagam się dla niej żadnej kary, lecz
nie może tu dłużej zostać. Wczoraj próbowała mnie otruć.
Na szczęście nie umiała dobrać odpowiedniej dawki, więc
tylko się rozchorowałam.
- Próbowała cię otruć? - Twarz mu pociemniała z gnie
wu. - A to suka! Powinienem ją zabić, ale wystarczy, jeśli
don Pablo dostanie jÄ… z powrotem.
- Tak. - Kathryn uśmiechnęła się z wysiłkiem. - Pewnie
bała się, że jej ojciec odkryje całą prawdę. Była kochanką
Raszida.
- Też to podejrzewałaś? - Lorenzo pokiwał głową. - Nic
dziwnego, że chciała cię zabić. Czasem kobiety kierują
uczucia do niewłaściwej osoby.
Kathryn przytaknęła w milczeniu. Była zbyt zmęczona,
189
by dalej mówić. W głębi duszy podejrzewała, że Maria mog
ła działać na czyjś rozkaz. A jeśli Raszid obiecał jej małżeń
stwo pod warunkiem, że zniszczy znienawidzonego wroga?
Postanowiła, że jak najszybciej powie o tym mężowi, ale na
razie chciała po prostu zasnąć.
- Tak... Zpij, najdroższa - odezwał się Lorenzo tonem,
jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszała. - Zostanę przy
tobie. Będę tutaj, dopóki jej nie złapią.
Rozdział dziewiąty
Minął tydzień, odkąd Maria zniknęła bez śladu. Loren
zo rozesłał swoich ludzi na poszukiwania, ale nikt nie mógł
jej znalezć. Tymczasem Kathryn zdążyła zupełnie wyzdro
wieć po próbie otrucia i uderzeniu w głowę. Na szczęście
cios okazał się niezbyt silny, choć na kilka sekund pozba
wił ją przytomności.
- Podejrzewam, że Maria chciała cię utopić - ocenił Lo
renzo. - Na szczęście Lisa była w pobliżu. Wszyscy uzna
liby to za wypadek.
- Nic z tego nie rozumiem. - Kathryn westchnęła. - Dla
czego? Co jej się stało? Przecież nie byliśmy jej wrogami.
Uratowałeś ją z rąk Raszida.
- Chyba nie chciała, żeby ją ratować - z namysłem od
parł Lorenzo. - Jeżeli była jego faworytą, to mogła rządzić
całym haremem.
- Jest bardzo piękna - przytaknęła Kathryn. - Myślę, że
Raszid rzeczywiście zwrócił na nią uwagę. Kiedy wspomnia-
191
łam, że chcę spalić jej strój z haremu, ubłagała mnie, abym te
go nie robiła. Chciała go zatrzymać. Skoro tak dobrze było jej
w haremie - dodała - to może chciała tam wrócić?
Zawahała się, bo nie wierzyła, żeby Raszid mógł posłu
żyć się kobietą, aby zniszczyć znienawidzonego wroga.
- Gdybym zginął? - Lorenzo powoli pokiwał głową. -
Tak, to całkiem możliwe. Podejrzewam, że najpierw za
mierzała mnie uwieść, a potem wciągnąć w pułapkę. Ale
dlaczego dwukrotnie próbowała cię zabić? Przecież byłaś
dla niej bardzo dobra.
Kathryn zastanawiała się przez dłuższą chwilę.
- Może była zazdrosna? Mój ukochany wciąż był przy
mnie, ona zaś straciła prawie wszystko. Zorientowała się, że
ją lekceważysz. Spodziewała się, że po mojej śmierci łatwiej
znajdzie drogÄ™ do twojego serca.
- Całkiem możliwe - zgodził się Lorenzo. - Nie mówmy
o niej, nie jest tego warta. Jak ją schwytają, poniesie zasłu
żoną karę.
- Tylko błagam cię, nie bądz dla niej zbyt surowy. - Kath
ryn spojrzała na niego z niepokojem. - Wiem, że postąpiła
karygodnie, lecz...
- W myśl prawa powinna otrzymać chłostę i pójść do
więzienia.
- Nie! To zbyt okrutne! - zawołała Kathryn. - A nie mo
żesz po prostu odesłać jej do ojca?
- Chcesz tego?
- Tak. Nie potrafiłabym znieść myśli, że przyczyniłam się
do jej śmierci.
192
- Zgoda. Tym razem muszę ci ustąpić. Don Pablo będzie
sędzią własnej córki, bowiem zamierzam go poinformować
o wszystkim, co się tutaj stało. Koniec na tym. Zapomnij
my o Marii.
- Dokąd pójdziemy dziś wieczorem? - zapytała Kathryn.
Pierwszy raz od tygodnia zamierzali razem wyjść z do
mu. Lorenzo przygotował jakąś niespodziankę.
- Cierpliwości, madonno - odparł i leciutko pocałował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]