[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam inną teorię co do Diabła.
- Przedstaw mi ją, proszę.
- Jest ich więcej. I żaden nie przepada za swoją robotą. - Słowa te brzmiały jak
niewyrazny pomruk. Był roztargniony, jakby chciał powiedzieć więcej, ale nie uczynił tego.
Roześmiałem się mu w twarz.
- A któż miałby ochotę na bycie Diabłem? Ze świadomością, że nie może wygrać.
Szczególnie biorąc pod uwagę, iż na początku był aniołem i to prawdopodobnie bardzo
inteligentnym.
- Dokładnie. - Wskazał we mnie palcem. - Twoja historyjka o Rembrandcie. Diabeł, jeśli
miał umysł, powinien uznawać geniusz Rembrandta.
- I dobroć Fausta.
- Ach, tak, widziałeś mnie czytającego Fausta w Amsterdamie, czyż nie? W
konsekwencji kupiłeś sobie egzemplarz.
- Skąd wiesz?
- Właściciel księgarni powiedział mi następnego popołudnia. Dziwny, jasnowłosy
Francuz przyszedł parę chwil po moim wyjściu, kupił tę samą książkę i przez pół godziny stał w
bezruchu na ulicy zatopiony w czytaniu. Miał najbielszą skórę, jaką ten człowiek kiedykolwiek
widział. To oczywiście musiałeś być ty.
Potrząsnąłem głową i posłałem mu uśmiech.
- Czasami postępuję dość niezręcznie. Dziwne, że jakiś naukowiec nie schwytał mnie w
sieć.
- To nie żart, mój przyjacielu. Równie lekkomyślnie działałeś w Miami parę nocy temu.
Dwie ofiary całkowicie pozbawione krwi muszą budzić podejrzenia.
Słowa Davida wprawiły mnie w takie zmieszanie, że początkowo nic nie powiedziałem, a
potem była tylko ciekawość, jak owa wieść dotarła do niego, przebywającego po drugiej stronie
oceanu.
- Wielkie nagłówki w międzynarodowych gazetach rozgłaszają tajemnicze zabójstwa -
wyjaśnił. - Poza tym Talamasca otrzymuje raporty o tego typu rzeczach. Mamy ludzi, którzy
zbierają dla nas dane we wszystkich miastach świata, wysyłają do naszych akt informacje o
śladach paranonnalności. Wampir uderza dwa razy w Miami . Podało to kilka zródeł.
- Przecież tak naprawdę nie wierzą, że to rzeczywiście był wampir, wiesz o tym.
- Owszem. Rób tak dalej, a zaczną wierzyć. Chciałeś już wcześniej, by do tego doszło,
gdy zabawiałeś się, robiąc karierę muzyka rockowego. To jasne. Poza tym twoje hobby związane
z polowaniem na wielokrotnych morderców jest dość charakterystyczne! Zostawiasz za sobą
ślady.
To mnie naprawdę zaskoczyło. Moje upodobanie do pewnego typu ofiar sprawiało, że
przemieszczałem się w tę i z powrotem z kontynentu na kontynent. Nigdy nie pomyślałem, że
ktoś mógłby powiązać szeroko rozproszone przypadki zgonu, oczywiście z wyjątkiem Mariusa.
- Jak na to wpadłeś?
- Powiedziałem ci. Takie historie zawsze do nas docierają. Satanizm, wampiryzm,
voodoo, czary, wilkołaki, setki dokumentów na te tematy przechodzą przez moje ręce. Jasne,
większość trafia do kosza. Jednak rozpoznaję prawdę, kiedy ją widzę. A twoje zabójstwa łatwo
zauważyć. Zcigasz wielokrotnych morderców już od jakiegoś czasu. Zostawiasz zwłoki na
widoku. Tego ostatniego porzuciłeś w hotelu, gdzie zauważono go godzinę po zgonie. A z
martwym ciałem starej kobiety postąpiłeś równie beztrosko! Syn znalazł ją następnego dnia.
Koroner nie odkrył u żadnej z ofiar śladów ran. Jesteś bezimienną sławą w Miami, zaćmiewasz
nawet rozgłos biednego umarlaka z hotelu.
- Nic mnie to nie obchodzi - odparłem z wściekłością. Naprawdę jednak było inaczej.
Przeklinałem własną niedbałość, a jednak nie robiłem nic, by ją poprawić. Cóż, z pewnością musi
to ulec zmianie. Czy dziś w nocy zachowałem się lepiej? Tchórzostwem byłoby szukać dla siebie
usprawiedliwienia.
David obserwował mnie uważnie. Jeśli miałbym scharakteryzować go jedną dominantą,
byłaby nią czujność.
- To nie jest nieprawdopodobne - zauważył - że możesz zostać schwytany.
Rzuciłem mu pogardliwe, lekceważące spojrzenie.
- Mogą zamknąć cię w laboratorium, studiować w klatce ze szkła.
- To niemożliwe. Lecz cóż za interesująca myśl.
- Wiedziałem! Chcesz, by do tego doszło. Wzruszyłem ramionami.
- Mogłoby być zabawnie przez chwilę. Spójrz jednak, to czysty absurd. Tej nocy, gdy
pojawiłem się jako piosenkarz rockowy, wydarzyły się wszelkie rodzaje dziwacznych rzeczy. A
śmiertelnicy co? Po prostu pozamiatali potem i zamknęli akta. Co do staruszki w Miami...
Nastąpił okropny zbieg okoliczności. Nie powinno się było nigdy zdarzyć... - zawiesiłem głos. -
A co z tymi, którzy zginęli dziś w nocy w Londynie?
- Lubisz odbierać życie - zaobserwował. - Powiedziałeś, że to zabawne.
Nagle poczułem taki ból, że zapragnąłem wyjść. Jednak wcześniej obiecałem, iż tego nie
uczynię. Zatem siedziałem tam, wpatrywałem się w ogień, rozmyślałem o pustyni Gobi, kościach
olbrzymich jaszczurów i sposobie, w jaki światło słoneczne wypełniało cały świat. Dumałem o
Claudii. Wyczuwałem zapach płonącego knota lampy.
- Przepraszam, nie chciałem być okrutny - rzekł David.
- Czemu nie, do diabła? Nie mogę sobie wyobrazić lepszego wyboru na wykorzystanie
okrucieństwa. Poza tym też nie zawsze jestem dla ciebie uprzejmy.
- Czego naprawdę chcesz? Jaka jest twoja nadrzędna pasja? Pomyślałem o Mariusie i
Louisie, którzy wiele razy zadawali mu to samo pytanie.
- Czy potrzebuję odkupienia? - spytałem. - Położyłem kres życiu mordercy. Był
pożerającym ludzi tygrysem, moim bratem. Zaczaiłem się na niego. Jednak stara kobieta... ona
była dzieckiem losu, niczym więcej. Czy to jednak ma jakieś znaczenie? - Pomyślałem o tych
parszywych istotach, które załatwiłem wcześniej tego wieczoru. Zostawiłem zwłoki w ciemnych
alejkach Londynu. - %7łałuję, że nie pamiętałem. Zamierzałem ją ocalić. Jednak cóż dobrego
przyszłoby z aktu litości w świetle tego wszystkiego, co zrobiłem? Jestem potępiony, jeśli istnieje
Bóg i Diabeł. Może kontynuuj wywody religijne. To pewnie dziwne, ale rozmowy o Bogu i
Diable działają na mnie uspokajająco. Opowiedz więcej o Szatanie. Potrafi się zmieniać. Jest
inteligentny. Musi czuć. Dlaczego miałby pozostawać statyczny?
- Dokładnie. Wiesz, co jest zapisane w Księdze Rodzaju?
- Przypomnij mi.
- Cóż, Szatan jest w niebie z Bogiem. Bóg pyta, gdzie byłeś? Szatan odpowiada,
włóczyłem się po ziemi. To normalna konwersacja. Zaczynają spierać się o pracę Szatana. Bóg w
swej dobroci tworzy, a Diabeł dręczy. To prawie prawdziwy obraz sytuacji, którą mamy. Bóg nie
wie wszystkiego. Diabeł jest jego dobrym przyjacielem. A cała rzecz to eksperyment. Ten Szatan
jest daleko od bycia Diabłem, jakiego teraz znamy na całym świecie.
- Mówisz o ideach, jakby były realnymi istotami...
- Myślę, że są prawdziwe - odparł głosem cichnącym, w miarę jak zagłębiał się we własne
myśli. Potem otrząsnął się z zadumy. - Chcę ci coś powiedzieć. Właściwie powinienem był
wyznać to wcześniej. W pewnym sensie jestem tak przesądny i religijny jak każdy człowiek.
Wszystko, co powiedziałem, opiera się na wizjach - wiesz, senne rewelacje.
- Nie, nie wiem. Mam sny, ale bez rewelacji - oznajmiłem. - Wyjaśnij, proszę.
Ponownie zamyślił się, patrząc w ogień.
- Nie zamykaj się przede mną - rzekłem cicho.
- Mhmm. Racja. Zastanawiałem się, jak to opisać. Wiesz, że nadal jestem kapłanem
Condomble. Mogę wezwać niewidzialne siły: duchy, astralnych włóczęgów, jakkolwiek by je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]