[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wrócę dopiero w piątek.
- To dobrze.
Uniósł kącik ust.
- Wiedziałem, że się ucieszysz. Jeśli będziesz czegoś potrzebować...
- To zwrócę się o pomoc do Maksa.
Savas zacisnął rękę na framudze drzwi, aż zbielały mu kostki.
- Nie wątpię. Kolorowych snów, Robson. - Neely była pod wrażeniem negatyw-
nego ładunku, którym udało mu się obciążyć tych kilka słów.
- Wzajemnie, Savas.
Trzasnął drzwiami.
Neely odetchnęła z ulgą, choć nadal miała nogi jak z galarety. I po raz pierwszy
pomyślała sobie, czy może jednak nie powinna poszukać innego lokum...
A nawet gdyby spała z Maksem, to co z tego? Co go to obchodzi?
Ani go to ziębi, ani grzeje. Tak przynajmniej Sebastian wmawiał sobie, kiedy
wrzucał ubrania do walizki, przygotowując się do delegacji do Reno. Dopóki stosunki
Maksa i Robson nie wpłyną negatywnie na dobro firmy, dla Sebastiana jest to rzecz zu-
pełnie bez znaczenia.
Cieszył się, że wyjeżdża. Przynajmniej nie będzie świadkiem rozkwitu tego ro-
mansu.
R
L
T
Już wcześniej ledwie mógł to znieść. Mdliło go na widok Neely Robson, która ta-
necznym krokiem wychodzi z gabinetu Maksa. Był poirytowany, widząc ich oboje wy-
chodzących razem wieczorem z pracy. No i krew go zalała, kiedy w ubiegły piątek Max
spóznił się na spotkanie, ponieważ żeglował z kobietą dwa razy młodszą od niego!
Szef i jego pracownica? Dobre sobie!
Bliscy znajomi? Trochę zbyt bliscy!
Sami nie przyznawali się do niczego. Nie musieli. Przecież widać było gołym
okiem! Te spojrzenia, uśmiechy, spotkania, uściski, telefony, wspólne wypady...
Cieszył się, że jedzie w delegację; przynajmniej będzie w stanie skupić się na pra-
cy. Nie będzie musiał co chwila odbierać telefonów od Vangie. Zresztą nie tylko od niej -
również od reszty swoich sióstr.
W sobotni wieczór, gdy Neely jadła sushi z Maksem, Sebastian cierpiał katusze,
prowadząc rozmowę telefoniczną z trojaczkami i Jenną. Wysłuchiwał utyskiwań Ariadny
na temat chłopaka, którego zostawiła w Nowym Jorku. Potem Alexa narzekała na trzech
chłopaków, których zostawiła w Paryżu. Kiedy zapytał:  Po co ci aż trzech?", słuchawkę
nagle przejęła Anastasia, która żaliła się, że jej narzeczony wyjeżdża na pół roku na Wy-
spy Trobriandzkie.
Sebastian nawet nie wiedział, że Anastasia ma narzeczonego. Odruchowo pomy-
ślał: wszystko, tylko nie kolejny ślub! A potem naszła go refleksja: może trzech chłopa-
ków to lepsza opcja niż jeden poważny narzeczony?
Następnego dnia, kiedy Neely była na żaglach z Maksem, znowu do niego za-
dzwoniły. Nie raz, ani dwa. Dzwoniły co chwila. Zapytać się, gdzie jest mikser, gdzie
jest odkurzacz, gdzie jest zmiotka, itd. Miał dość tych niekończących się pytań, więc po-
jechał do nich osobiście.
W apartamencie co prawda panował bałagan, ale nie na tyle wielki, by ściąć Seba-
stiana z nóg. Zabrał siostry na kolację. Jedzenie było dobre, a dziewczęta zachowywały
się wyjątkowo kulturalnie i grzecznie. Sebastian mógłby się jeszcze lepiej bawić, gdyby
nie nawiedzały go wizje Maksa i Neely karmiących się nawzajem surową rybą.
Kiedy po dziesiątej wrócił do domu, przywitał go jedynie Szkodnik, króliki, świn-
ka morska i reszta zwierzyńca.
R
L
T
A może już wróciła i poszła do łóżka? - zastanawiał się Sebastian. Po chwili we-
wnętrznej walki (czy wolno mu wejść do jej pokoju bez pytania? - wolno, jest przecież
właścicielem barki!) otworzył drzwi do jej pokoju.
W łóżku leżały jedynie kotki.
Neely wróciła po jedenastej.
Była ewidentnie zmęczona... i tak cholernie piękna, pomyślał Sebastian.
Przez co wpadł w jeszcze gorszy nastrój.
- Tu Savas.
Neely dobrze znała ten ton: rzeczowy, chłodny, niemal żołnierski. Głos Człowieka
Interesów. Niestety był na tyle męski, że Neely poczuła, jak przebiegają ją ciarki. Pró-
bowała się na to uodpornić, ale na razie bezskutecznie.
- Twoja łódz tonie.
- Słucham?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl