[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wcale nie czuła się dobrze. Mogła ostatecznie pogodzić się z tym, że on
jej nie kocha, lecz nie chciała, by zakochał się w innej. Upokarzające, ale
prawdziwe.
- Chodz, przedstawimy cię Yiayiai. - Ciotki pociągnęły ją do domu.
Dom, w którym wychowywał się Peter, był uroczy i ciepły. Od południa
francuskie okna wychodziły na taras i trawnik opadający ku oceanowi.
Na ten widok Ally poczuła nagle spokój. Wolałaby tu zostać, podziwiać
perspektywę, złapać oddech, odzyskać równowagę.
68
S
R
Jednak ciotki już ją prowadziły przez pokój stołowy do kuchni, gdzie
drobna, starsza kobieta, ale o ciągle jeszcze czarnych włosach, piekła jakieś
skomplikowane ciasto. Ręce ociekały jej czymś, co wyglądało na miód z
orzechami.
Ally była ciekawa, w jaki sposób w tych warunkach odbędzie się
zwyczajowy uścisk.
Jednak chociaż kobieta uniosła wzrok, gdy weszły, nie oderwała się od
swojego zajęcia. Po prostu uważnie na nią spojrzała, nie uśmiechnęła się.
- To Yiayia - powiedziała jedna z ciotek. - Babcia - wyjaśniła.
Ally uśmiechnęła się do kobiety, która nie odwzajemniła tego uśmiechu.
Nadal w całkowitym milczeniu uważnie jej się przyglądała. Ally pomyślała, że
może nie zna angielskiego.
- Dzień dobry - powiedziała w końcu, gdy stało się jasne, że babcia
Petera nie zamierza się odezwać. - Miło mi panią poznać. Jestem Alice, albo
Ally, jeżeli pani tak woli. Albo Al, jak nazywa mnie Peter - dodała z
porozumiewawczym uśmiechem, jakby zapraszając kobietę, by też się do niej
uśmiechnęła.
Sama była zdziwiona, że tak bardzo jej na tym zależy.
- Alice - powiedziała wreszcie starsza pani, ciągle jej się przyglądając.
Odwróciła się do ciotek. - Ona mi tu pomoże. A wy sobie idzcie.
Popatrzyły na nią, potem na Ally, potem po sobie, i więcej już się nie
wahając, wyszły z kuchni.
Z dalszych pokoi dobiegały Ally rozmowy i śmiech, ale nikt nie wszedł
do kuchni. Wyglądało to niemal na audiencję u papieża.
Czuła się trochę tak, jak przy swoim ojcu, który też zachowywał dystans i
rzadko się uśmiechał.
69
S
R
Nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich Peter. Babcia natychmiast
rozpłynęła się w radosnym uśmiechu. A gdy podszedł do niej trzema długimi
krokami, chwycił za umazane miodem ręce i głośno ją pocałował, roześmiała
się, położyła ręce na jego policzkach i też go pocałowała.
Ally przyglądała się temu w zdumieniu.
Oboje odwrócili się do niej.
- No więc, Yiayia, jak ci się podoba moja żona? Czyż nie jest cudowna?
- Prawdziwa piękność - przyznała Yiayia.
Nadal się uśmiechała, poklepywała Petera po policzku.
On też się uśmiechał, ale w jego oczach była jakaś powaga, która
powiedziała Ally, że pod tym uśmiechem coś ukrywa.
- Pojechałeś po nią?
- Ona przyszła do mnie.
- Ach. - Spojrzenie babci trochę zmiękło, w oczach pojawił się ślad
uśmiechu. - Tak jest lepiej.
Lepiej? Lepiej niż co? Ally nie rozumiała podtekstów tej wymiany zdań,
ale żadne z nich nie zamierzało jej oświecić. Jednak wiedziała, że nic nie jest
dobre ani lepsze. Obawiała się, że babcia, tak samo jak siostra Cristina,
niewłaściwie oceniają całą sytuację.
- Więc przyjechałaś - powiedziała z zadowoleniem starsza pani. -
Nareszcie.
- Yiayia, nie znęcaj się nad nią. Miała wiele do zrobienia.
- I to było ważniejsze niż mąż?
- Było ważne dla niej - oznajmił stanowczo Peter. - Tak samo jak dla
mnie był ważny wyjazd na Hawaje. Rozumiesz?
Patrzyła na niego przez długą chwilę, potem przeniosła taksujące
spojrzenie na Ally.
70
S
R
- Tak, rozumiem. - Westchnęła. - A teraz jesteś szczęśliwy?
Radośnie się uśmiechnął.
- Oczywiście, że tak. - Wziął ją za ręce i zlizał z palców miód. Babcia
roześmiała się. - Jak miałbym nie być szczęśliwy? Mam przy sobie moje dwie
ulubione kobiety. A na dodatek ty robisz baklawę, mama szykuje pieczeń na
kolację, a tato już nigdy nie będzie mógł mi swatać żadnej kobiety.
Babcia jeszcze raz się roześmiała.
- Umyj ręce i idz pomóż bratu przy blizniętach. Tallie musi się położyć i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl