[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sta, to dlaczego tu wróciłeś? - zapytała Lori Lee zaczepnie.
- Tuscumbia nie jest lepsza ani gorsza od wielu innych
południowych miasteczek — odrzekł Rick powoli. - Może
nawet lepsza. Dlatego tu wróciłem. Chciałem, żeby Darcie
była blisko ciotki i kuzynów. Pragnąłem, żeby ją tu zaakcep-
towano.
- Tak jak nigdy nie zaakceptowano ciebie? - zapytała ci-
cho Lori Lee.
Rick pochwycił ją za rękę.
- Litujesz się nade mną?
- Może trochę. Ale przede wszystkim pamiętam cię jako
samotnika. Zawsze, gdy cię widziałam, zastanawiałam się, co
się dzieje w twojej duszy, bo sprawiałeś wrażenie, jakbyś ni-
kogo nie potrzebował.
Rick otoczył ją ramieniem. Jego palce wśliznęły się pod jej
sweter i oparły na nagich plecach.
- Wcześnie się nauczyłem nikogo nie potrzebować ani nie
okazywać żadnej słabości. Ludzie patrzyli na mnie z góry, bo
mój ojciec był bezwartościowym włóczęgą, a matka pro-
staczką. Eve znalazła tu swoje miejsce, kiedy Mayfieldowie
ją adoptowali. Ja - nigdy.
Lori Lee zadrżała na myśl o cierpieniu i samotności Ricka
w tamtych latach.
- Zawsze mnie fascynowałeś - przyznała. - Słyszałam, jak
ludzie opowiadali o tobie najgorsze rzeczy. Nie chciałam w
to wszystko wierzyć, ale nigdy nie dałeś mi szansy, żebym
mogła zacząć myśleć o tobie inaczej;
Rick lekko przesuwał dłonią po jej plecach.
- Nawet nie wiesz, jak cię wtedy pragnąłem. Byłaś naj-
większą pokusą w całym moim życiu. Odstraszyłem cię od
siebie tamtego wieczoru, podczas balu, i był to chyba najlep-
szy uczynek, na jaki się kiedykolwiek zdobyłem. Czasami
żałuję, że wtedy zachowałem się tak szlachetnie. - Chwycił ją
w ramiona. - Powinienem był wtedy zabrać cię ze sobą bez
względu na wszystko, co nas dzieliło.
Lori Lee słyszała głośne dudnienie swojego serca. Oparła
dłonie na piersi Ricka, chcąc go odepchnąć, jakoś tak się
jednak stało, że zamiast tego zarzuciła mu ręce na szyję.
- Zawsze się zastanawiałam, jak to by było z tobą.
- Gdybym kochał się z tobą tamtej nocy, byłbym pierw-
szy - odrzekł Rick. Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie.
- Żałuję, że tak się nie stało - szepnęła Loli Lee, myśląc o
tym, że choć kochała swojego męża, noc poślubna okazała
się dla niej rozczarowaniem. Tony miał spore doświadczenie
w seksie, ale żadnego w miłości. Z czasem udało się to na-
prawić i Lori Lee była z nim szczęśliwa - dopóki po trzecim
poronieniu nie odkryła jego licznych zdrad. To był najgorszy
okres w jej życiu, który zburzył jej pewność siebie i przeko-
nanie o własnej wartości jako kobiety.
Później żadne z nich nie potrafiło sobie przypomnieć, kto
zainicjował ten pocałunek. Zdarzyło się to spontanicznie. Lo-
ri Lee uniosła głowę, a Rick pochylił swoją i wszystko doko-
ła przestało istnieć: zimna, wilgotna piwnica, ekipa robotni-
ków na górze i ciotka Birdie.
Rick powoli odsunął się od Lori Lee.
- Rick? - wymamrotała, ocierając się o niego całym cia-
łem.
- Pragnę cię tak bardzo, że mógłbym cię wziąć tutaj, na
tych schodach. - Pochwycił ją za ramiona i odsunął od siebie.
- Ale czy naprawdę chcesz, żeby nasz pierwszy raz tak wy-
glądał?
- Nasz pierwszy raz? - szepnęła przytomniejąc. - Ja...
Och, Rick, nie mam pojęcia, co mi się stało. To nie powinno
się zdarzyć - mówiła coraz szybciej. - To moja wina, nie
twoja. Chciałam tego, chociaż...
- Czy chcesz mi powiedzieć, że twoje ciało mnie pragnie,
ale umysł odrzuca?
- Rick, ja nie jestem dla ciebie właściwą kobietą - tłuma-
czyła gorączkowo, myśląc o dzieciach, które on pragnął
mieć.
- Chodzi ci o to, że to ja nie jestem dla ciebie odpowied-
nim mężczyzną - stwierdził gorzko. - Nigdy nie byłem i nie
będę dość dobry dla ciebie.
- To nie tak - zaprotestowała, choć dobrze wiedziała, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]