[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Leniwy grymas uśmiechu znowu pojawił się na twarzy
Woolfe'a, kiedy spojrzał na Elżbietę.
- Zamierzała pani zdzielić złoczyńcę tym wielkim pogrze
baczem?
- A dostało się panu - zażartowała.
Woolfe utkwił w niej wzrok i powiedział:
- Jeśli nikt nie chce tej zdumiewającej kobiety, to ja ją
zatrzymam dla siebie. Przypomina mi przyjaciółkę z dzieciń
stwa, cudowną młodą damę, do momentu, gdy ogarniała ją
złość - wtedy tylko jeden Pan Bóg mógł mieć w opiece jej
wroga.
Hawksley burknÄ…Å‚:
- To może popędzisz do domu i poszukasz swojej ukocha
nej, zamiast nadskakiwać komuś w zastępstwie?
Uśmiech Woolfe'a nieznacznie zbladł.
- Niestety, nie jest moją ukochaną od czasu, gdy oddała
serce innemu, doskonałemu mężczyznie, który nigdy nie traci
kontroli nad swymi namiętnościami. - Jego twarz rozświetlił
anielski uśmiech. - I nie ma nawet pojęcia o namiętności, jaką
ona w sobie kryje.
Zerknął na ponurą minę Hawksleya, zauważył udawaną
powagę Elżbiety i spytał:
- Co pani na to, panno Wydner? Muszę wyznać, że nie
mam do zaoferowania nic prócz dalekiego pokrewieństwa
z Geoffem, hrabią Kingsford, który poza tym, że jest moim
najbliższym przyjacielem, konsekwentnie przegrywa swój ma
jątek w karty. Czy pozwoli mi pani mieć nadzieję?
Elżbieta zorientowała się, że Woolfe drażni się z Hawks-
leyem.
- Książę niedawno poinformował mnie, iż mogę liczyć
na pokazne dziedzictwo, lecz ponieważ będę bardzo zajęta
157
ściganiem Zdrajcy, niestety muszę chyba odmówić. - Umilkła
na chwilę, po czym spytała: - Proponuje pan małżeństwo,
prawda?
Roześmiali się oboje. Jednocześnie spojrzeli na Hawksleya
i spoważnieli.
Natan patrzył na nich zupełnie skamieniały, jak posąg
rzymskiego gladiatora, który Elżbieta widziała kiedyś w muze
um - grozny i nieugięty. Z jakiegoś powodu wywołało to znów
rechot Woolfe'a, Elżbieta jednak poczuła się nieswojo. Ostat
nim razem, gdy Hawksley skamieniał, jej życie w ciągu jednej
chwili przewróciło się do góry nogami.
Czekała, aż Natan powróci do nich myślami. Doszedł
pewnie do jakiegoś przyjemnego wniosku, gdyż twarz mu się
rozchmurzyła.
- Mamy wiele do zrobienia i musimy działać szybko.
- Nie sugerujesz chyba, że panna Wydner ma nam poma
gać?
- Nie powstrzymamy jej, Woolfe. Musimy więc pracować
razem. Nasza siła leży we współpracy. Zamierzałem sam się
tym zająć po rozmowie z każdym z was, ale świeże spojrzenie
Elżbiety może nam bardzo pomóc. Zdrajca wymykał się do tej
pory za każdym razem. Widziałeś go tylko w ciemnościach,
Woolfe, lecz słyszałeś głos. Jego atak na mnie też miał miejsce
w nocy, ale mimo że zasłonił twarz, mam pewne pojęcie, jakiej
jest postury i wzrostu.
Przerwał na moment. Podjął temat niskim głosem, identycz
nym teraz prawie jak głos księcia:
- Zdrajca wie już oczywiście, że Woolfe bezpiecznie wrócił
z obciążającymi go informacjami. Ale my mamy teraz przewa
gę w osobie Elżbiety. Mam nadzieję, że nie wywęszył jeszcze
jej obecności w Londynie. To bardzo skomplikowałoby nasz
plan.
Ujął Elżbietę za rękę.
- Prawdę mówiąc, reszta planu to nie mój pomysł, lecz
księcia. Na początku sprzeciwiałem się, uważając to za zbyt
ryzykowne, ale teraz nie mam innego wyjścia, muszę się
zgodzić. To może być dla ciebie niebezpieczne, Elżbieto.
158
Gdyby Zdrajca odkrył, że ma w zasięgu ręki jeszcze jedną
ofiarę, przy pomocy której mógłby szantażować dziadka lub
mścić się na nim, porwałby cię bez wahania.
Ujął jej dłoń w obie ręce, ciepłe i silne, i mówił tonem,
jakiego wcześniej nie znała:
- Nigdy nie oddałby cię żywej, Elżbieto, a wcześniej zgoto-
wałby ci piekło na ziemi.
Woolfe zaprotestował:
- Daj spokój, Hawksley, nie strasz jej tak.
- Muszę ją przestrzec, Woolfe. Widziałeś ją wczoraj w nocy
i pomyślałeś pewnie, że zachowuje się jak szalona. - Hawksley
zaśmiał się cicho słysząc mrukliwe potwierdzenie. - Zawsze
atakuje go w snach, nie bacząc na niebezpieczeństwo i wątpię,
by zmieniła postawę nawet teraz, gdy wie, jak bardzo jest
grozny.
Woolfe odezwał się stanowczo:
- Trzymaj ją w domu. Postaw strażników pod jej drzwiami
i nie wypuszczaj, aż go złapiemy.
Elżbieta wydawała się obrażona. Już otworzyła usta, by się
sprzeciwić, lecz Hawksley odpowiedział spokojnie:
- Nie rozumiesz, Woolfe. Problem w tym, że... jej sny
zawsze siÄ™ sprawdzajÄ…-
Woolfe popatrzył na nich kolejno, wyraznie sceptyczny
wobec niedorzecznego przekonania Natana.
- To nieistotne, czy mi wierzysz, Woolfe, chodzi o to, że
musimy wykorzystać jej wizje. Zamiast poddawać się biernie
przeznaczeniu, Elżbieta potrafi planować działanie i ominąć
niebezpieczeństwo. Wiele lat temu sam byłem świadkiem tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]