[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy Qwilleran zszedł ze sceny, z głośników popłynęła Francesca da Rimini. Chwilę
pózniej wrócił w innym ubraniu i z innym plikiem papierów w dłoni. Z grobową miną dał
sygnał Maxine. Muzyka ucichła, światła na scenie zapaliły się ponownie.
Mamy środę, dwunasty listopada. Największy kataklizm w dziejach naszego okręgu
przeszedł już do historii. Całe Moose County odradza się jak Feniks z popiołów. Obliczane są
straty. Farmerzy donoszą o stadach bydła, które zamarzły na pastwisku. Rybacy o rozbitych
łodziach, zniszczonych domach, nadbrzeżach, sieciach. Gospodarka Moose County legła w
gruzach. Ale nie tylko gospodarka. Wszystkie podstawy normalnego życia. Rodziny opłakują
straconych bliskich. To boli najbardziej. Podczas sztormu około dwustu marynarzy straciło
życie, a ich ciała fala wyrzuciła na kanadyjskie plaże. Zaginęli rolnicy, roztrzaskani przez
huragan lub zabici przez mróz.
Zdołano uratować załogę parowca Hanna , który rozbił się na rafach. Po trzydziestu
sześciu godzinach akcji ratunkowej! Dwudziestu pięciu oficerom - kobietom i mężczyznom -
należą się wyrazy szczególnego uznania za wytrzymałość i odwagę. Wrak statku zostanie
usunięty dopiero na wiosnę.
Załoga Hanny miała wielkie szczęście. Inni mieli go o wiele mniej. Statki - jak
donosili naoczni świadkowie - pękały jak wydmuszki . W pewnym momencie na horyzoncie
pojawił się olbrzymi wieloryb, który z bliska okazał się być frachtowcem wywróconym dnem
do góry i utrzymującym się na wodzie dzięki resztkom powietrza w kabinie.
Wśród szczęśliwych ocalonych znalazło się sześciu myśliwych, którzy wyprawili się na
kaczki i którzy zacumowali przy Lone Tree Island. Znaleziono ich w poniedziałek,
wyczerpanych, we wczesnym stadium zapalenia płuc. Z jednym z nich za chwilę się
połączymy, aby opowiedział wam swoją przygodę ze sztormem.
(Podnosi słuchawkę telefonu).
Będziemy dzwonić do Mooseville... Halo? Tu PKX FM. Dziękujemy, że zgodził się pan
z nami porozmawiać. Proszę powiedzieć słuchaczom, co się stało tamtego feralnego poranka.
MYZLIWY Z TAZMY: No cóż, w niedzielę o świcie postanowiliśmy wspólnie z
pięcioma kumplami wybrać się na jezioro zapolować na kaczki. Kiedy byliśmy na miejscu,
zerwał się silny wiatr. Nikt się tym specjalnie nie przejął. Ale wkrótce usłyszeliśmy znajomy
świst, który zawsze zwiastuje problemy. Byliśmy jakieś dwie mile od lądu. Więc
powiedziałem: Chłopaki, zbieramy się, póki jeszcze nie jest za pózno. Ale kumple chcieli
jeszcze oddać parę strzałów. No i zerwała się taka wichura, że nawet kaczki fruwały ogonem
do przodu.
Pózniej zobaczyliśmy, jak nasza łódz odpływa od brzegu. Zerwała się cuma! Więc my
dalej, do wody. A woda zimna jak jasna cholera! Więc wracamy na wyspę. Właściwie nic tam
nie ma: parę mizernych drzewek, jakiś szałas. Ubrania mieliśmy ciepłe, więc weszliśmy do
szałasu i rozpaliliśmy ogień na prowizorycznym kominku, który tam się znajduje. I wtedy
zaczął padać śnieg. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego! Wokół biała ściana. No a
pózniej jezioro zaczęło się podnosić. Podpełzało coraz bliżej i bliżej w stronę szałasu.
Skupiliśmy się przy kominku aż do momentu, gdy i ten został zalany. Cała wyspa była pod
wodą. W międzyczasie zapadł zmrok, a my staliśmy po pas w lodowatej wodzie. Ktoś wpadł
na pomysł, byśmy związali się razem liną. Nie wiem dlaczego, ale przystaliśmy na to. Wtedy
szałas się poruszył.
Pomyślałem, że zaraz zatoniemy z tą kupą desek. Ale na szczęście szałas utknął między
drzewami. I tam zawiśliśmy jak lisy w pułapce.
PREZENTER: Jak długo to trwało?
MYZLIWY Z TAZMY: Jakieś szesnaście... może osiemnaście godzin. Około drugiej nad
ranem wichura się uspokoiła, a myśmy nadal tam siedzieli, drżąc z zimna... aż przybyła
pomoc w łodzi z Mooseville.
PREZENTER: Co sprawiło, że się nie załamaliście w tym... koszmarze?
Rozmawialiście między sobą? Zpiewaliście? Opowiadaliście kawały?
MYZLIWY Z TAZMY: (Pauza). Cóż, rozmawialiśmy... rozmawialiśmy o... rodzinie. No
i modliliśmy się, cały czas...
PREZENTER: Dziękuję. Bardzo się cieszymy, że wyszliście cało z opresji. Oby
szczęście nigdy was nie opuszczało!
A teraz wiadomości z Fishport. Niestety niewesołe. Ciała dwóch myśliwych polujących
na kaczki znaleziono na plaży, daleko od miejsca, gdzie znaleziono wrak ich łodzi.
Obok Deep Harbor burza pozostawiła po sobie tajemnicze szczątki. Siedem lat temu
pięciu ludzi na łodzi motorowej znikło w niewyjaśnionych okolicznościach. Wedle naocznych
świadków po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Nie znaleziono śladu łodzi ani załogi.
Tymczasem w niedzielę jezioro wyrzuciło na brzeg kokpit motorówki, a w nim jedno ciało,
kompletnie rozłożone po siedmiu latach na dnie jeziora. Miejscowe służby donoszą, że naporu
fal nie wytrzymały betonowe falochrony, które zostały rozkruszone na drobne kawałki.
Ten sztorm jeszcze długo będzie przedmiotem wielu debat. Jak wytłumaczyć dziwne
zachowanie wiatru i wody? Według ekspertów federalnych kataklizm był rezultatem nałożenia
się trzech frontów atmosferycznych. Jeden przybył z Alaski, drugi z Gór Skalistych, trzeci
znad Zatoki Meksykańskiej. Wszystkie spotkały się nad naszym jeziorem.
Podkreśla się, że ostrzeżenia przed sztormem płynęły z wielu zródeł. %7łe wywieszono
ostrzegawcze flagi dla rybaków i żeglarzy: z czerwonym kwadratem na czarnym tle z białą
obwódką.
Emerytowany kapitan, który zastrzegł anonimowość, tłumaczył PKX FM:
SZKOCKI KAPITAN Z TAZMY: %7łal, naprawdę żal! Właściciele łodzi ignorują
ostrzeżenia służb meteorologicznych. Dla nich liczy się tylko forsa. Za pracę w
niebezpiecznych warunkach płaci się jakąś premię i ludzie na widok większej forsy tracą
rozum. Ale nie każdy sztorm wygląda jak ten. To największy kataklizm na jeziorze, o jakim
słyszałem. Z nim nie mieliśmy szans.
PREZENTER: A oto rezultat niedzielnych anomalii pogodowych : osiem
frachtowców zatopionych... stu osiemdziesięciu ośmiu zabitych... dziewięć łodzi
zniszczonych... Aącznie, licząc zatopione towary, miliony dolarów strat. Ale któż wyceni
traumę mieszkańców, przepłakane miesiące i lata, ranę w sercu, która nigdy się nie zagoiła?
Kto przeżył ten sztorm, do końca życia nie mógł o nim zapomnieć.
Rozdział czternasty
Aącznie, licząc zatopione towary, miliony dolarów strat. Ale któż wyceni traumę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]