[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam na chwilę - powiedział Chuck do Bunny ego Hentmana; podszedł do
drzwi i otworzył je.
- Kto tutaj posługuje się myślomową? - wymamrotał za nim Hentman.
Młody mężczyzna o pogodnej twarzy, dobrze wyglądający, w najmodniejszym
ubraniu od braci Harding, odezwał się do Chucka:
- Pan Rittersdorf? Jestem Dan Mageboom. Pan Elwood prosił mnie, bym zajrzał do
pana.
Dobra robota, nigdy by nie zgadł. Chuck poczuł podniecenie, gdy zdał sobie z tego
sprawę.
- Jasne, proszę wejść. - Wprowadził symulakrona do nędznego mieszkadła. - Panie
Mageboom, to jest Bunny Hentman, słynny komik telewizyjny. No, wie pan, ten je-je, bum-
bum Hentman, który lata w przebraniu zezowatego królika z kłapiącymi uszami.
- Cóż za zaszczyt - powiedział Mageboom, wyciągając rękę. Uścisnęli sobie dłonie,
mierząc się wzrokiem. - Wiele razy oglądałem pański program. Kupa śmiechu.
- Tak - mruknął Bunny Hentman, patrząc surowo na Chucka.
- Dan jest nowym pracownikiem w moim biurze, spotykamy się po raz pierwszy.
Będziemy teraz razem pracować - dodał Chuck.
- Teraz - zaprotestował energicznie Hentman - będziesz pracować dla mnie, nie
rozumiesz tego? Moi pracownicy przygotowali kontrakt. - Zachmurzony, wsadził ręce w
kieszenie.
- Czy przypadkiem nie przeszkadzam? - zapytał Mageboom, wycofując się przezornie.
- Mogę przyjść pózniej, panie Rittersdorf. Chuck, jeżeli można tak cię nazywać.
Hentman spojrzał na niego, potem wzruszył ramionami i zaczął rozwijać kontrakt.
- Spójrz tutaj. Zobacz, ile dostaniesz. - Dzgnął cygarem papier. - Czy ta banda szpicli
może ci tyle zapłacić? Rozśmieszanie Ameryki też jest patriotyczne, podnosi morale, godzi w
komunistów. W rzeczy samej jest nawet bardziej patriotyczne niż to, co robisz obecnie. Te
symulakrony to bezduszne głąby. Skóra mi cierpnie na samą myśl o nich.
- Zgadzam się z panem - powiedział Dan Mageboom. - Ale, panie Hentman, jest też
druga strona medalu. Zaraz to panu wyjaśnię. Pan Rittersdorf, Chuck, robi coś, czego nie
potrafi nikt inny. Programowanie symulakronów jest sztuką, bez mistrzowskiego
zaprogramowania są tylko niezdarami i każdy, nawet dziecko, może je odróżnić od
człowieka. Ale właściwie pokierowane... - uśmiechnął się. - Nigdy nie widział pan
symulakronów Chucka w akcji. To nieprawdopodobne. Także pan Petri robi to dobrze -
dodał. - Czasami nawet lepiej.
Oczywiście to Petri zaprogramował symulakrona. Sam sobie zrobił reklamę. Chuck
nie mógł stłumić śmiechu.
- Może powinienem zaangażować tego Petriego - rzekł posępnie Bunny Hentman. -
Jeżeli jest taki dobry.
- Do pańskich celów - powiedział Mageboom - Petri może być nawet lepszy. Wiem,
co w scenariuszach Chucka przemawia do pana, ale problem polega na tym, że to pewnego
dnia zniknie. Wątpię, czy będzie w stanie na dłuższą metę być tak dowcipny. No, ale...
- Bujaj się - warknął Hentman do Magebooma. Do Chucka zaś rzekł: - Nie mogę tak
rozmawiać. Czy nie moglibyśmy pójść gdzie indziej? - Był wyraznie rozzłoszczony
obecnością Dana... Coś mu w tym wszystkim nie pasowało.
W umyśle Chucka ponownie pojawiły się myśli galaretniaka:
- Wspaniała, urocza dziewczyna, chociaż bez operacji powiększania sutków, weszła
do budynku, panie Rittersdorf. Szuka pana. Powiedziałem jej, żeby weszła na górę.
Bunny Hentman, prawdopodobnie także odbierając myśli galaretniaka, jęknął z
desperacją:
- Czy już nigdzie nie możemy porozmawiać? Kto, do diabła, tym razem? - Odwrócił
się w stronę drzwi.
- Panna Trieste nie będzie panom przeszkadzać w rozmowie, panie Hentman -
powiedział Dan Mageboom.
Chuck spojrzał zaskoczony, że symulakron wygłasza opinię o Joan, ale natychmiast
zdał sobie sprawę, że to nie program. To Petri kierował nim z budynku CIA w San Francisco.
- Czy nie przeszkadzam, Chuck? - spytała. - Pan Hentman! - powiedziała i
zaczerwieniła się. Oglądałam pana setki razy! Uważam, że jest pan największym żyjącym
komikiem! Jest pan wielki jak Sid Ceasar i ci wszyscy ze starych dobrych czasów! - Jej oczy
błyszczały. Stała blisko Bunny ego Hentmana, ale uważała, żeby go nie dotknąć. - Chuck,
jesteś przyjacielem pana Hentmana? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
- Usiłujemy - jęknął Hentman - zawrzeć umowę. Nie wie pani, jak mamy to zrobić? -
Pocąc się obficie, zaczął krążyć po małym pokoju. - Poddaję się - stwierdził. Nie mogę pana
zaangażować, nie ma mowy. Zna pan za dużo ludzi. Pisarze powinni prowadzić życie
samotników.
Joan Trieste nie zamknęła drzwi i teraz pojawił się w nich galaretniak.
- Panie Rittersdorf - dotarły do Chucka jego myśli - mam do pana pilną sprawę. Czy
moglibyśmy porozmawiać na osobności? Może przejdzmy do mojego mieszkania.
Hentman odwrócił się i jęknął. Podszedł do okna i stanął przy nim, wyglądając
demonstracyjnie na zewnątrz. Zaskoczony Chuck podążył za galaretniakiem.
- Proszę zamknąć drzwi i podejść bliżej - powiedział Lord Running Clam. - Nie
chciałbym, aby inni odebrali moje myśli. Ta osoba, pan Dan Mageboom - pomyślał cicho
Ganimedejczyk - on nie jest człowiekiem, on jest maszyną. W jego wnętrzu nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl