[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przyłożyła do twarzy czerwony brokat, patrzy w lustro i wybucha
śmiechem. Chyba nigdy nie widziałem jej piękniejszej.
 Spójrz tylko, panie, na tę suknię!  wykrzyknęła, lecz widząc moją
minę i list trzymany w ręku, rzuciła suknię swojej towarzyszce Mary Seton i
prędko wyszła mi naprzeciw.
 Jakie wieści?
 Z przykrością muszę powiadomić cię, pani, że twój przyrodni brat, lord
Moray, nie żyje.
254
 Umarł?
 Został zabity.
Nie, nie mylę się: twarz rozświetla jej radość. Pojmuję od razu, że na to
właśnie liczyła, i czuję znajomy lęk, który ogarnia mnie zawsze, gdy mam
do czynienia z ludzmi skrywającymi sekrety. Być może sama to uknuła.
Sama pchnęła zabójcę, by wymierzył cios.
 A mój syn? A Jakub? Czy masz o nim wieści?
To reakcja matki. Prawdziwej kobiety. Nie powinienem być tak
podejrzliwy.
 Jest bezpieczny  zapewniam.  Włos nie spadł mu z głowy.
 Na pewno? Czy na pewno jest zdrów i cały?
 Tak słyszę.
 Od kogo?
 Od Cecila. To musi być prawda. Pisze, że wkrótce otrzymasz list od
królowej. Zechce ci przedstawić pewne propozycje, które, ma nadzieję,
wszystko rozwiążą. Tak się wyraził.
 Ach...!  westchnęła cichutko, ujęła obie moje dłonie i przysunęła się
do mnie. W jednej chwili pojęła, co to oznacza. Na całym świecie nie ma
bystrzejszej kobiety.  Czusboui, to jest zwiastun mojego powrotu. Moray
nie żyje, Szkoci będą musieli oddać mi tron. Nikt inny nie może go objąć,
bo po prostu nie ma innego następcy. I Elżbieta będzie musiała mnie
poprzeć. Nie ma teraz wyboru. Albo ja, albo nikt. Poprze mnie, a ja wrócę
do Szkocji i znów będę królową.  Zaniosła się cichym śmiechem.  Po
tym wszystkim!  wykrzyknęła.  Po tym wszystkim, przez co przeszłam,
będą musieli mnie przyjąć!
 Daj Boże.
 Pojedziesz ze mną?  szepnęła.  Jako mój doradca?
 Wątpię, czy...
 Jedz jako przyjaciel.  Słyszę ją, dopiero pochylając głowę tak nisko, że
jej wargi muskają mi ucho, a na policzku czuję ciepły oddech. Jesteśmy
sobie bliscy jak kochankowie.  Muszę mieć przy sobie mężczyznę.
Kogoś, kto potrafi dowodzić armią, kto użyłby własnych środków, by
opłacić moich żołnierzy. Lojalnego Anglika, który w moim imieniu
pertraktowałby z Cecilem i Elżbietą. Potrzebny mi jest angielski szlachcic,
który zdobędzie zaufanie Szkotów, nie budząc niepokoju Anglików.
Straciłam swego księcia małżonka. Potrzebuję ciebie, Czusboui.
 Nie mogę opuścić Anglii... królowej... ani Bess...
255
 Zostaw je mnie  oświadczyła krótko i w chwili, gdy to powiedziała,
wszystko rzeczywiście wydało się niezwykle proste. Czemu nie? Dlaczegóż
bym nie mógł jechać z tą piękną kobietą i dbać o jej bezpieczeństwo? Iść za
głosem serca?
Przez jedną cudowną chwilę wydaje mi się, że to możliwe  jak gdyby
Bess, królowa i Anglia nie miały żadnego znaczenia. Jak gdybym nie miał
dzieci, pasierbów, ziem, setki krewniaków i krewniaczek, tysiąca ludzi ode
mnie zależnych, kolejnego tysiąca sług, a ponadto tylu dzierżawców i
chłopów, że sam ich nie zliczę. Jak gdybym mógł po prostu uciec  niczym
młokos, który biegnie do ukochanej. Przez chwilę myślę, że właśnie
człowiek honoru pojechałby z nią, zamiast siedzieć w domu. Mężczyzna
honorowy, szlachetny, rycerski, broniłby jej przed nieprzyjaciółmi.
 Zostaw to mnie  powtórzyła.  Jedz ze mną do Szkocji, bądz mi
przyjacielem i doradcą.  Urwała. A potem usłyszałem słowa, do których
tęskniłem bardziej niż do czegokolwiek na świecie:  Och, George... Po
prostu mnie kochaj.
***
BESS.
Luty 1570 roku, zamek Tutbury.
Ta młoda kobieta, którą wciąż muszę teraz znosić jako rywalkę do serca
mego męża i stałe, obciążenie dla mojego budżetu, ma dziewięć przeklętych
żywotów jak kot i więcej szczęścia niż sam diabeł. Przeżyła opiekę
Hastingsa, który oddał ją nam, choć zaklinał się, że prędzej by ją udusił
własnymi rękoma, niż pozwolił, by nadal burzyła spokój w Anglii. Przeżyła
powstanie na Północy, choć lepsi od niej ludzie poszli na stryczek, mając na
sumieniu znacznie mniej niż ona. Przeżyta gniew Elżbiety za jej potajemne
zaręczyny, choć książę Norfolk siedzi w Tower, a jego słudzy zostali wzięci
na tortury. Rozsiadła się w mojej paradnej komnacie, wyszywa najcieńszym
jedwabiem, grzejąc się przy kominie, na którym płonie bezcenne drewno, a
gońcy tylko kursują: od niej do ambasadora, od ambasadora do Cecila, od
Cecila do królowej, ze Szkocji do każdego z osobna, a wszystko po to, żeby
wykuć jakieś porozumienie umożliwiające jej tryumfalny powrót na tron.
Za to, co narozrabiała, wszyscy możni tego świata postanowili nagrodzić ją
koroną. Nawet Cecil przyznaje, że przy braku jakiegokolwiek innego
Szkota królewskiej krwi należy restaurować Marię.
Jakoś nie mogę się w tym dopatrzyć sensu. Nie znajdzie go nikt, dla kogo
słowo jest słowem, a za pieczęć starczy mu uścisk ręki. Albo Maria Stuart
nie jest godna tronu  jak twierdzili ongiś Szkoci, a my przyznaliśmy im
rację  albo jest godna; ale w takim razie była go tak samo godna
wówczas, gdy toczyły się przeciw niej trzy procesy. Sprawiedliwości też
trudno się w tym doszukać. Oto Norfolk będzie sądzony za zdradę,
Northumberland został stracony za udział w powstaniu, Westmorland
dożywotnio wygnany nigdy nie zobaczy żony ani swych ziem. Wszyscy
zostali ukarani za to, że chcieli przywrócić Marii tron, który teraz zosta
257
nie jej przywrócony. W styczniu stracono za zdradę setki ludzi. W lutym ta
sama zdrada jest obowiązującą polityką.
Ta kobieta jest przeklęta, słowo daję. %7ładen mąż nie znalazł szczęścia u jej
boku, żaden rycerz noszący jej barwy  nieco już zszargane
 nie uszedł cało, żaden kraj nie zyskał na jej królowaniu. Wnosi
nieszczęście do każdego domu, którego próg przestąpi; sama mogę o tym
zaświadczyć. Dlaczego wszystko jej uchodzi płazem? Każdy grzech jest jej
wybaczany? Czemu ta Jezebel zawsze spada na cztery łapy?
Przez całe życie harowałam, żeby dorobić się miejsca w świecie. Mam
przyjaciół, którzy mnie kochają, i znajomych, którzy mi ufają. Przeżyłam
życie, kierując się kodeksem, który sobie wpoiłam jako młoda kobieta:
moje słowo mnie wiąże, wiarę noszę w sercu, jestem wierna królowej, dom
jest dla mnie wszystkim, dzieci moją przyszłością, i wszystkie te sprawy
traktuję rzetelnie. W interesach jestem twarda, lecz uczciwa. Jeśli widzę
okazję, wykorzystuję ją, ale nie kradnę i nie kłamię. Wzbogacę się kosztem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl